To było ważne spotkanie, na które długo przyszło nam czekać. Nie, nie chodzi mi o oficjalny szczyt Duda – Trump, choć do niego jeszcze wrócę, ale o nieoficjalną rozmowę Morawiecki – Gersdorf. O ile oczywiście spotkanie prezesa Rady Ministrów z I prezes Sądu Najwyższego w ogóle może mieć nieoficjalny charakter. Nie dalej niż tydzień temu po raz kolejny upominałem się o prawniczy Okrągły Stół, ponieważ oceniam, że rozmowy są jedyną drogą do przełamania impasu i pokonania sytuacji rujnującej przestrzeń publiczną oraz niszczącą nasz kapitał społeczny. Zabawne, że rozległy się również głosy, jakoby takie spotkanie samo z siebie miało świadczyć o nacisku władzy wykonawczej na sądowniczą.
To trochę jak z rozmowami prezydenta Polski i Stanów Zjednoczonych. Nie ma kontaktu – niedobrze, bo się z nami nie liczą, twierdzą niektórzy. Jest kontakt – też źle, bo nic dobrego na pewno z tego dla nas nie wyniknie, stwierdzają ci sami. Spokojnie, warto rozmawiać. Na światło dzienne nieoficjalnie wychodzą szczegóły spotkania premiera z I prezes SN, czyli możliwości rozwiązania sporu. Nie będzie o to łatwo. Natomiast warto zwracać uwagę na ton komentarzy. W teorii negocjacji jest takie zalecenie: „zbuduj złoty most”. Chodzi o to, aby druga strona mogła wycofać się ze swojego stanowiska, nie tracąc twarzy. W przypadku kompromisu dotyczy to wszystkich uczestników rozmów.
Czasami niektórzy uczestnicy sceny politycznej, pozornie zachowując neutralność, przedstawiają fakty w taki sposób, że pole manewru jednej ze stron radykalnie się zawęża. Informują na wyrost o „kapitulacji” itp. Jeśli taka narracja zostaje narzucona, czasami uczestnikowi sporu nie pozostaje nic innego, jak wycofać się z kompromisu. Zawsze zachowuję ostrożność, widząc takie sformułowania w komentarzach. Inna sprawa, czy rozmowa premiera z I prezes SN przyniesie efekty. Niemniej jednak warto docenić, że do niej doszło. Eskalacja konfliktu jest drogą donikąd.
Zwłaszcza że klucz do silnej pozycji na arenie międzynarodowej tkwi w dużym stopniu w sytuacji wewnętrznej kraju. Jeśli jest targany konfliktami, trudno walczyć o swoje interesy za granicą. I tu dochodzimy ponownie do wizyty prezydenta Andrzeja Dudy za oceanem. Poruszono ważne wątki współpracy militarnej, gospodarczej, związane z inicjatywą Trójmorza, budową szkodliwego dla Polski Nord Stream 2 czy wreszcie kwestię wiz. Wszystko to są niełatwe sprawy, natomiast ja odnotowuję klimat sprzyjający współpracy na niższych szczeblach, łącznie z kontaktami biznesowymi.
Poza wszystkimi innymi aspektami takie więzi również przekładają się na bezpieczeństwo Polski. Jest jeszcze kwestia nieszczęsnego zdjęcia z podpisania deklaracji polsko-amerykańskiej w Gabinecie Owalnym. Nie powinno ono przesłaniać ważnych merytorycznych punktów wizyty, ale też nie można lekceważyć tej niefortunnej sytuacji. Po to m.in. istnieje protokół dyplomatyczny, aby obywatele identyfikowali się i czuli powagę własnego państwa, widząc swoich reprezentantów w różnych sytuacjach. Tym bardziej zaimponowała pierwsza dama, która – jak to przedstawiano – zaliczyła wpadkę, gubiąc but przy wejściu do limuzyny w Waszyngtonie (ja powiedziałbym raczej, że podstawiono niewłaściwy samochód). W każdym razie Agata Kornhauser-Duda następnego dnia po powrocie do kraju pozwoliła fotografowi uwiecznić siebie na b oso w Pałacu Prezydenckim. Taka odrobina luzu przydałaby się wszystkim. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.