MICHAŁ WITKOWSKI
Mało pojęć budzi więcej nieporozumień niż „celebryta”. Niby nie wiadomo, po cholerę toto żyje, a jednak zapotrzebowanie jest, bez niego natychmiast by znikli. Znani z tego, że są znani, a jednak każdy, kto próbował, wie, jak cholernie dużo pracy trzeba włożyć w owo „nicnierobienie”, zanim się stanie znanym. A potem? Jeśli myślicie, że taka Rozenek leży tylko do góry brzuchem, to się grubo mylicie. Chyba że się jest synem lub córką jakiegoś aktora czy polityka, tu faktycznie droga jest ułatwiona. Twoja mama jest z twoim ojcem nie dlatego, że się kochają, tylko że się umówili, bo dwoje znanych to zawsze więcej niż jeden. Twój ojciec jest znany, twoją matkę ledwie toleruje. Twoja starsza wyszła za mąż, bo miała za mało okładek. Postanowiła zajść w ciążę, ponieważ również była na zbyt małej liczbie okładek. Przy okazji urodziłeś się ty – produkt uboczny akcji reklamowej. Syn znanej piosenkarki, już będąc w brzuchu, był po raz pierwszy na ściance i na okładce „Vivy!”. Dzieckiem w pieluszkach, kto jest w śniadaniówie, ten młody zdusi centaury.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.