Pochodzący ze Słupska demokrata Tom Malinowski pokonał doświadczonego republikańskiego kongresmena Leonarda Lance’a w wyborach do Izby Reprezentantów. Okręg w stanie New Jersey (w północno-wschodniej części USA), o który bił się Polak, jego partyjni koledzy uznali za jeden z 20 najważniejszych dla przejęcia większości w niższej izbie Kongresu. Malinowski, wschodząca gwiazda liberalnej polityki, ma się naprawdę z czego cieszyć. Bo choć jego partii nie udało się osiągnąć zwycięstwa zwiastującego odsunięcie Trumpa od władzy, to jednak pomyślny dla nich wynik uznano za dowód słabnącej pozycji prezydenta. Demokraci w Izbie, szczególnie głodni sukcesu nowi kongresmeni, jak Tom Malinowski, mogą się teraz dać Trumpowi mocno we znaki. Izba kontroluje budżet i ma wielki wpływ na dyplomację i politykę obronną, a to są dziedziny, w których specjalizuje się nasz rodak kongresmen. Malinowski w trakcie kampanii ostro krytykował prezydenta m.in. za „obsceniczne zamiłowanie” do satrapów tego świata. W wywiadzie z 2017 r. dla „The Observer” Malinowski stwierdził, że zdecydował się kandydować, bo miał dość rwania sobie włosów z głowy z powodu amerykańskiej dyplomacji i uznał, że czas coś z tym zrobić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.