Skąd pomysł na film o Ryszardzie Kapuścińskim?
Wszystko zaczęło się od jego książki – „Jeszcze dzień życia”, ale zanim o niej, to muszę wspomnieć o współreżyserze, czyli Raúlu de la Fuente. Pojawił się jako ktoś nieznajomy i tajemniczy prawie 10 lat temu w Fortach na warszawskim Mokotowie. Przyjechał do nas z daleka, z Kraju Basków, by powiedzieć, że widział mój poprzedni film, krótkometrażowy „Paths of Hate” i chciałby zrobić ze mną film o Kapuścińskim. Połączyć w nim dokument z animacją, coś skrajnie szalonego. Na początku było ogromne zaskoczenie, że w Kraju Basków wszyscy znają książki naszego pisarza. Potem pojawiła się duma i poczucie, że to fantastyczny pomysł, do którego od razu chciałem dołączyć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.