Czy pani najnowszy film „Zabawa zabawa” ma złamać tabu na temat kobiet alkoholiczek?
Dobrze by było. Ale podstawową rolą tego filmu jest opowiedzieć im historię, w której, mam nadzieję, niektórzy z nas będą się mogli przejrzeć. Alkohol jest tematem trzech oddzielnych historii. Nie bez kozery, bo „Zabawa zabawa” ma mówić o ukrytych alkoholiczkach, których nie widzimy na ulicy, pod budką z piwem, ale które są bogate, piękne, mądre i piją same. Nie zadaję pytania, dlaczego. Można powiedzieć, że mają w środku, jak mówią alkoholicy, „dziurę”, którą muszą czymś zapełnić. Myślę też, że przyszedł wreszcie czas na prawdziwą rozmowę o kobietach i to nie tylko o ich sile, lecz także o słabościach.
Te trzy osobne historie łączy jeden problem, więc właściwie mogłyby one się spotkać.
To byłoby za proste. Ten film momentami jest śmieszny, ale przede wszystkim chciałam, żeby bolał i dotykał widzów bez względu na jego stosunek do alkoholu. Każdy z nas zna problem alkoholizmu, niekoniecznie musimy być alkoholikami, żeby alkohol nam coś odebrał. Picie to temat współczesnego świata, czego dowodem jest przerażająca informacja, że aż 14 proc. Polaków jest uzależnionych. Wracając do pytania, to pierwotnie główne bohaterki miały się spotkać na terapii, ale doszłam do wniosku, że to byłoby banalne. Poza tym alkoholizm, szczególnie ten kobiecy, to choroba samotności. Byłoby to myślenie życzeniowe, że spotkały się trzy panie na terapii i się wspólnie leczą. Postawiłam na innego rodzaju zakończenie, gdzie każda kończy inaczej, ale sama. Nie ma miękkiej gry i łatwych rozwiązań.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.