Cokolwiek by było, jest, i to od dawna, bo w Europie, a więc i w Polsce od późnego średniowiecza. Stoi jak słupek przy wjeździe do wiosny i trudno go nie zauważyć. Kojarzy się z lanym poniedziałkiem – świętem, umówmy się, równie niepoważnym i ludycznym, z całą tą symboliką jajeczno-pisankową, symbolizującą narodziny nowego życia i nowego roku.
Tak, roku, bo dopiero papież Grzegorz XIII, wprowadzając kalendarz gregoriański, przeniósł początek roku na pierwszy stycznia. Było bardziej logicznie: wszystko się zaczyna, wszystko kiełkuje, to i rok, a co! No ale wiosna nie zwycięży z urzędem. Wydaje się, że historycy kultury i obyczajów po prostu nie wiedzą, skąd się wziął prima aprilis. Oczywiście, nigdy by się do tego nie przyznali, ale mnogość hipotez i to, że wydają się naciągane jak mokre pranie wywieszone na wiosennym słońcu, zdradzają ten przykry fakt. Nie wiemy, czemu dziś będziemy usiłowali przekonać kolegę z pracy, że jego żona adoptowała trzy duże psy i dzwoniła, aby szybko wracał do domu. Możemy spokojnie założyć, że mamy tu do czynienia z pewną formą jednodniowego karnawału.
A gdy święto jest karnawałowe, na dodatek umiejscowione w bardzo specyficznym okresie roku, można śmiało się domyślać, że nie wprowadził go żaden poważny i surowy papież w średniowieczu, tylko ma pogańskie korzenie. Dokładnie tak jak noc kupały – zauważmy, całą wiosnę, aż do letniego przesilenia, będą się ciągnąć te ludyczne, niepoważne święta. Kalendarz świąt chrześcijańskich ponakładał, pozakrywał niejako ów wcześniejszy, pogański własnymi świętami, takimi jak Wielkanoc, wychodząc z założenia, że ludzie i tak będą świętowali, niech więc chociaż robią to na chwałę Pana. Oczywiście pogańskie symbole płodności i czego tam jeszcze, te wszystkie jaja i bazie wyzierają z każdego kąta, strojąc ciekawskie, pogańskie minki. Nie liczyłbym jednak na to, że nasi koledzy z korpo z okazji 1 kwietnia zamienią się nagle w geniuszów kłamstwa. Prawdopodobnie zaserwują nam gotowce z sieci, głupie memy i przylepiane na plecach karteczki post-it z napisami w stylu „click it!”. Cóż, przeżyjemy na chwałę Pana, trzymając kciuki, aby jak najszybciej przyszło prawdziwe święto – 1 maja, długi weekend – dym palonych na chwałę pogańskich bóstw zwierząt będzie snuł się malowniczo wokół grilla, i jak nam ktoś powie, że to „prima aprilis”, to dostanie w zęby!
Autor jest znanym i wielokrotnie nagradzanym pisarzem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.