Gdybym mógł wybrać jeszcze raz, pewnie zostałbym taksówkarzem.
Jak każdy chłopiec w dzieciństwie marzyłem, by zostać strażakiem, potem piratem, pewnie dlatego, że zaczytywałem się w powieściach JULIUSZA VERNE’A. Dla kogoś, kto wychował się z daleka od morza, w małych Górach Świętokrzyskich, morze było magią, wręcz czymś egzotycznym. Wszystko zmieniło się w liceum Żeromskiego w Kielcach. To była „literacka szkoła”, uczył się tam przez chwilę Bolesław Prus, ale też Gustaw Herling-Grudziński czy Adolf Dygasiński. Wtedy każdy z nas chciał być co najmniej noblistą. A ja robiłem mnóstwo błędów ortograficznych, przez co podcinano mi skrzydła. Wiele lat później napisałem książki, w Polsce ukazały się dwie („Baśnie o miłości i innych dziwnych przypadkach”, „12 opowiadań” przyp. red.). Chciałbym napisać jeszcze, może nie bestseller, bo „bestseller to nagrobek dla autora”, ale coś na miarę „KANDYDA”, którego VOLTAIRE napisał w ciągu 11 dni. Uważam, że to ciągle niedoceniana, jedna z najpiękniejszych historii w literaturze światowej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.