Decyzji o zawiązaniu porozumienia między trzema lewicowymi ugrupowaniami nie podjął ani Włodzimierz Czarzasty, ani Adrian Zandberg, ani Robert Biedroń. Ojcami porozumienia byli Grzegorz Schetyna i Władysław Kosiniak-Kamysz. Ludowcy ponieśli największe koszty startu Koalicji Europejskiej. Konserwatywni wyborcy nie zaakceptowali aliansu z lewicą i postkomunistami. Kampania europejska kręciła się wokół konfliktu kulturowego, który uwypuklał różnicę w szerokim opozycyjnym bloku. PiS został obrońcą tradycyjnej wspólnoty, której zagrażał „potwór LGBT”. Ludowcy po wyborach zrozumieli, że popełnili fatalny błąd i muszą startować sami.
Tylko w ten sposób mogą zachować niezależność i własny charakter. Najbliższe wybory pokażą, czy do refleksji nie doszło czasem za późno. Wyjście PSL z porozumienia opozycyjnego sprawiło, że Platforma straciła prawe skrzydło i zaczęła przechylać się w lewo. W dodatku „lewo” oznaczało tutaj sprawdzonych towarzyszy partyjnych. Zadowolony Leszek Miller nagle stał się twarzą europejskiego „sukcesu” opozycji. Włodzimierz Czarzasty robił, co mógł, żeby zostać w koalicji z Platformą. Jego starania spaliły jednak na panewce. Schetyna, który chciał zabezpieczyć swoje miejsce w centrum, długo się nie zastanawiał. Sojusz Lewicy Demokratycznej znalazł się na aucie.
Biedroń jak Himilsbach
Tymczasem Wiosna okazała się partią nie tylko z nazwy sezonową. Robert Biedroń zdobył przy zaciętej kampanii 6 proc. poparcia i trzy mandaty w europarlamencie. W dniu wieczoru wyborczego rozentuzjazmowany ogłosił historyczny sukces, by następnie wyjechać na wakacje. Ustami Krzysztofa Śmiszka, innego polityka Wiosny, a prywatnie swojego partnera, już kilka dni po wyborach ogłosił, że nie zrezygnuje z mandatu europosła. Było to sprzeczne z wcześniejszymi zapewnieniami, że wystartuje w wyborach parlamentarnych. Zamiast dzień po wyborach zacząć kampanię, organizować struktury i walczyć o klub w parlamencie, ogłosił kapitulację. Działaczy Wiosny to zdumiało. Większość z nich nie była członkami partii, do której – wedle pogłosek – zapisanych jest zaledwie 300 osób.
Biedroń panicznie bał się powstania wewnętrznej opozycji. Statut Wiosny daje mu niemal nieusuwalną pozycję w partii. Pomimo tego do partii nie przyjmowano członków, a finanse były osnute tajemnicą. Decyzje zapadały w wąskim, kilkuosobowym gronie, ograniczającym się w zasadzie do najbliższych współpracowników lidera Wiosny. Biedroń, decydując się na pozostanie w Brukseli, dał argumenty przeciwnikom, którzy od początku zarzucali mu, że jest to projekt bardziej rodzinno-biznesowy niż polityczny. Wedle ich wersji plan zakładał, że do europarlamentu miał dostać się z Wrocławia partner Biedronia Krzysztof Śmiszek, zapewniając wpływy w Brukseli i wysoki poziom życia zarówno dla siebie, jak i Biedronia. Niestety, na skutek słabej kampanii i wpadek wizerunkowych plan się nie powiódł, a ciężar utrzymania rodziny przejął na siebie europoseł Biedroń. Wiosna dzień po wyborach zadeklarowała samodzielny start, by następnie ogłosić chęć rozpoczęcia rozmów z Platformą Obywatelską. Schetyna nie odpowiedział na to zaproszenie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.