Katarzyna, mieszkanka Warszawy, wstała na chwilę od komputera, przy którym spędziła większość dnia, i poszła do kuchni coś zjeść, kiedy zobaczyła w telefonie wiadomość od 13-letniej córki: „Jakim Blikiem? Co jest? Wirus jakiś czy co?”. Po chwili zdziwiła się jeszcze bardziej, bo córka dostała od niej odpowiedź: „jaki wirus... płatność blikiem jest na aplikacji od banku, na telefonie to jest”. – Wiedziałam, że istnieje coś takiego jak Blik, ale nie miałam pojęcia, na czym polega ten system – opowiada Katarzyna. Przestraszyła się, gdy zobaczyła, że z jej skrzynki na Messengerze wyszły wiadomości, których nie napisała, i dotyczą systemu płatności, którego nie zna. Pobiegła do komputera, a tam zobaczyła cały ekran pokryty otwartymi okienkami czatu Messengera, w których trwała podobna rozmowa z różnymi jej znajomymi z Facebooka. W wiadomości wysłanej z jej konta, opatrzonej jej zdjęciem profilowym i nazwiskiem, padało pytanie: „Hej, masz może możliwość płatności Blikiem?”. Znajomi odpowiadali, że nie mają albo że mają, ale wtedy dopytywali: „A o co chodzi?”. Jej profil odpisywał: „Zapłacisz mi za zamówienie? bo mi coś kodu nie generuje ja oczywiście oddam przelewem całą kwotę z nawiązką za pomoc”. Zazwyczaj na tym rozmowa się urywała.
Oprócz jednej, tej z Anią, dobrą koleżanką Katarzyny, która napisała: „ok” i podała kod. A potem dodała, że potwierdziła transakcję. Katarzyna wpadła w popłoch. Nie mogła przewijać korespondencji z Anią, więc nie wiedziała, co się dalej działo. Zadzwoniła, by zapytać, i usłyszała, że za późno. – Przesłałaś te kody! – krzyknęła. Jednocześnie chciała zawiadomić wszystkich znajomych z Facebooka, żeby nie podawali kodów. Co zaczynała pisać, ktoś wylogowywał ją z portalu. W końcu udało się jej sklecić kilka słów ostrzeżenia, zanim znowu została wylogowana. Na Messengera w ogóle nie mogła wejść, straciła nad nim kontrolę. Wtedy zadzwonił do niej kolega z pytaniem, czy to na pewno ona chce od niego pożyczyć za pomocą Blika 1000 zł. Wsiadła w samochód i ruszyła do komisariatu policji. Po drodze odbierała kolejne telefony od zaniepokojonych znajomych.
Na zaufanie
Blik to system płatności mobilnej. W telefonie trzeba się zalogować na swoje konto i wygenerować kod. Podane cyfry wpisuje się do bankomatu, do portalu płatniczego przy kasie w sklepie albo podczas płacenia za zamówienie w sklepie internetowym. Następnie, znowu w telefonie, akceptuje się transakcję. Popularność aplikacji zachęca internetowych złodziei, by za jej pomocą dokonywać kradzieży. Metod jest wiele, cechą charakterystyczną tej opisanej powyżej jest żerowanie na zaufaniu między bliskimi osobami. Anna jest dobrą znajomą Katarzyny, więc prośba o pomoc nie wydała jej się dziwna. Często zresztą używa Blika, żeby zapłacić za coś komuś z rodziny, uważa ten sposób szybkiej przysługi finansowej za rzecz naturalną. Nie wydało się jej podejrzane, że Katarzyna prosi ją o pożyczkę przez Messengera, bo właśnie w ten sposób najczęściej się komunikują.
Dzięki kodom, które podała Anna, złodziej wypłacił w bankomacie 400 zł. Metoda „na zaufanie” stosowana jest już na tyle często, że na stronie Policja.pl wisi ogłoszenie: „Przestrzegamy przed nową i coraz bardziej powszechną metodą działania przestępców. Oszust podszywa się pod osobę znajomą na jednym z portali internetowych i prosi o wygenerowanie i przesłanie kodu Blik. Apelujemy o rozwagę przy podawaniu kodów do kont internetowych, nawet jeśli osoba podaje się za bliską znajomą czy członka rodziny”. Złodzieje przejmują konto na portalu i rozsyłają z niego wiadomości do znajomych ofiary z prośbą o udostępnienie kodu Blik. Uzasadniają to różnie: muszą natychmiast zapłacić za zamówienie, a mają problem z wygenerowaniem kodu, muszą wykupić leki, a nie dostali przelewu, na który czekają, stoją przy kasie, a zapomnieli portfela. 14 sierpnia portal Policja.pl informuje: „Policjanci łęczyńskiej komendy przyjęli kolejne zgłoszenie o oszustwie »na Blika«.
Tym razem ofiarą padła 36-letnia mieszkanka gminy Puchaczów (…), z jej konta bankowego zniknęło 1000 zł”. Lipiec, portal Nto.pl: „Mieszkanka Kędzierzyna-Koźla poinformowała policjantów, że włamano się na jej konto na portalu społecznościowym”. Na prośbę o kod zareagowały dwie znajome, przy ich pomocy oszust wypłacił z bankomatu 1,5 tys. zł. Lublin, trzy kobiety tracą w sumie 3,5 tys. zł. Choszczno, policjanci zatrzymują 18-latka, który jednego dnia w siedmiu podejściach wypłacił 6,8 tys. zł. Za każdym razem działa ten sam mechanizm – przejęcie konta na portalu, prośba do znajomych i wykorzystanie ich zaufania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.