Nie obawia się pani, że film „365 dni” będzie porównywany z „50 twarzami Greya”?
Na pewno będą takie skojarzenia, choć ja się na tamtym dziele nie wzorowałam. Widziałam film „50 twarzy Greya”, książki nie czytałam i absolutnie nie miałam jej w głowie. Żadna ze scen, które powstały, nie ma odniesienia do tamtej produkcji.
Odtwórcy głównych ról nie są powszechnie znani w Polsce.
Castingi zajęły nam mnóstwo czasu. Wspólnie z Tomkiem Mandesem poszukiwaliśmy odpowiedniej kandydatki. Spotkaliśmy się z kilkudziesięcioma aktorkami, ale wciąż nie mieliśmy tej właściwej, aż do czasu spotkania z Anną Marią Sieklucką. Kiedy ją zobaczyłam, odetchnęłam z ulgą, bo w pewnym momencie zwątpiłam w to, że znajdziemy odpowiednią aktorkę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.