Jeśli zaprosisz na kolację dziesięcioro znajomych, statystycznie rzecz biorąc jeden z nich będzie cierpiał na chorobę autoimmunologiczną. Gdy jesteś na weselu z setką gości, jeden z nich będzie miał RZS (reumatoidalne zapalenie stawów). A jeśli masz na Facebooku tysiąc znajomych, prawdopodobne jest, że dwoje z nich ma stwardnienie rozsiane. Choroby autoimmunologiczne dotykają tak wielu osób, że jeżeli sam na taką cierpisz, to raczej nie jesteś w tym osamotniony wśród rodziny i przyjaciół. A jeśli sam nie chorujesz, to z całą pewnością znasz kogoś takiego.
Na świecie dziesiątki milionów ludzi żyją z konsekwencjami awarii układu odpornościowego. Jest to jedna z najważniejszych przyczyn śmierci wśród osób w wieku poniżej 70 lat. Dotyczy to w szczególności kobiet. Wydatki ponoszone przez organy państwa na zwalczanie chorób autoimmunologicznych zajmują jedną z najwyższych pozycji w budżecie służby zdrowia. Dla pacjentów kosztem w wielu przypadkach jest zniszczone życie.
Przypadek Sandry
Sandra wypróbowała już wszystkie możliwe leki. Nic nie działało. Lekarzom skończyły się pomysły. Dla niej była to ostatnia szansa. Pomyślałam, że rozpoczęcie od niej będzie stosunkowo bezpieczne. Wyjaśniłam dokładnie, na jakie ryzyko się naraża i że jest to terapia eksperymentalna. Nie mogę składać żadnych obietnic. – I jak to brzmi? – zapytałam. – Prosiłam Boga, żebym znów dostała ten lek – powiedziała. – Oczywiście, że spróbuję.
W marcu 2014 r. podaliśmy pierwszą dawkę. Tym razem wybraliśmy inny inhibitor GnRH. Działał tak samo, ale po każdym następnym podaniu dłużej. Ten lek zazwyczaj stosowany jest w wysokich dawkach u mężczyzn z rakiem gruczołu krokowego. Byłam ostrożna z dawkowaniem i przed rozpoczęciem terapii dokładnie zbadałam Sandrę, żeby się upewnić, że wszystko inne w jej ciele jest jak należy. Kilka dni później pobraliśmy próbki krwi. Pytania były takie same jak przedtem: czy układ odpornościowy reaguje na hamowanie GnRH? Czy próbki pokazują ograniczenie stanu zapalnego?
Zapalenie mierzymy przy użyciu czegoś, co nazywa się białkiem C-reaktywnym, w skrócie CRP. Im silniejsze zapalenie, tym wyższe wyniki. Zanim podaliśmy lek pierwszy raz, poziom CRP wynosił u niej 55. To dużo. Dla osób bez stanu zapalnego norma to poniżej 5. Ja sama zmierzyłam to u siebie raz w życiu, miałam ciężką grypę i nie mogłam pracować. CRP wynosiło wtedy 25. Mówi to sporo o stanie zapalnym, jaki panuje w ciałach tych pacjentów. – Niemożliwe – powiedziałam do siebie cicho, kiedy otrzymałam wyniki. CRP na początku przekraczało 50. Teraz spadło do mniej więcej 20. W ciągu tylko kilku dni. Sprawdziłam jeszcze raz. Tak jest, wszystko się zgadza. Ciekawe, że liczby na ekranie komputera były jedną z niewielu rzeczy, które działały na moje gruczoły łzowe. W tych decydujących chwilach ujście znajdowała cała nagromadzona presja. Tak silny spadek w jedynie kilka dni nie może przecież być przypadkiem?
– Bóle niemal całkowicie ustąpiły – powiedziała Sandra, kiedy przyszła na kontrolę. Opowiadała o tym, że skończyły się poranne godziny, w których trzeba było przez długi czas uruchamiać stawy. Widziałam na własne oczy, jak z jej stawów znikła opuchlizna jak topniejący wiosną śnieg. Niedługo później mogła już więcej pracować, powróciła jej energia. Wkrótce poziom CRP wynosił u niej 18. Tak niski nie był od trzech lat. Po przyjmowaniu leku przez pewien czas Sandra przesłała mi wyniki badania krwi wykonane u lekarza rodzinnego. Na teczce przyklejona była żółta karteczka, na której napisała, że wyniki są dobre. „Działa!” – zakończyła. Wyniki pierwszej testowej pacjentki przekroczyły wszelkie oczekiwania. Trudno było uwierzyć, że to prawda. Musiałam się upewnić, że przypadek nie zrobił mi psikusa. Mogło się przecież zdarzyć, że akurat u tej pacjentki zdarzył się lepszy okres i że nie ma to nic wspólnego z terapią. Czy lek będzie równie dobrze działać u innych? (…)
Bez diagnozy
No i miałam możliwość przyglądania się dwóm nieprawdopodobnym historiom pacjentek w ciągu jedynie kilku miesięcy. (…) Rodziły się nowe pytania: czy ten lek działa na mężczyzn? I czy może pomóc również w innych chorobach autoimmunologicznych? Potrzebowaliśmy do testów mężczyzny. To wtedy poznałam Jana. Kiedy urodził się w roku 1941, nie wymyślono jeszcze słowa „autoimmunizacja”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.