Wybrałem się na film „365 dni”, na motywach powieści Blanki Lipińskiej. Może bardziej dlatego, że wypadało się już w końcu gdzieś pokazać publicznie niż dla wzruszeń kinomatograficznych, ponieważ od samego początku pachniało od tego filmu trzystoma iluś tam twarzami Greya i podobnymi produkcjami heteronormatywnego kina komercyjnego.
Zawsze się dziwię, że przepis na sukces jest wciąż ten sam, a ja wciąż po niego wzbraniam się sięgnąć: dużo seksu, dużo cycków, akcja na południu, malownicze widoki, południowy buhaj rozpłodowy, kasa, jachty, szampan, słońce... Zapominam, bo to nie są moje marzenia. Nigdy nie były. Okazuje się jednak, że wciąż są to marzenia większości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.