To była krótkotrwała fascynacja. Największy wpływ miał na mnie ojciec i jan, starszy ode mnie o 20 lat brat. Chciałem być dokładnie jak on. Podglądałem nawet jego góralski styl ubierania się. Imponował mi wiedzą na temat kultury, tradycji i architektury podhala, z którego pochodzimy. Widziałem, jak reagują na niego ludzie. Ma w sobie magnetyzm, który sprawia, że chce się go naśladować. Był i jest człowiekiem z pasją. Robi rzeczy, które kocha – to miało realny wpływ na ścieżkę, którą wybrałem. Właściwie skopiowałem to, co on robił. Nie chodziło mi o samo kopiowanie, bo pociąg do muzyki czy architektury zawsze we mnie był. To trochę tak, jakbym nosił w sobie ładunek wybuchowy, Jan tylko podpalił lont.
Pierwszy raz na scenie wystąpiłem ze Szkolnym Zespołem Pieśni i Tańca Polany, to był „Przednówek” – impreza w Kościelisku. Miałem siedem, może osiem lat, wraz z kolegą mieliśmy zagrać kilka melodii góralskich. Byliśmy umówieni, że wykonujemy trzy obiegi. Po czym ja po trzecim skończyłem, a on grał dalej. Bardzo zależało mi, żeby dobrze wypaść, przez jego nieuwagę wyszło inaczej, dlatego spontanicznie zdzieliłem go smyczkiem po głowie… i przestał grać. Na szczęście publiczność przyjęła nasz występ z entuzjazmem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.