Rozmowa z Leonem Kieresem, senatorem PO, byłym prezesem IPN
W młodości marzył pan o karierze Wieniawskiego? Nawet nie wiedziałem, kto to jest. Do nauki gry na skrzypcach zmusili mnie rodzice. Nie chcieli, bym został chuliganem.
Miał pan predyspozycje? Rodzice woleli chuchać na zimne i maksymalnie wypełnić mój wolny czas. Chuliganem nie zostałem. Skrzypkiem też nie, choć raz zagrałem koncert z filharmonikami.
Z filharmonikami?! W Filharmonii Koszalińskiej. Na zakończenie szkoły muzycznej pierwszego stopnia zagrałem „Wiosnę" Vivaldiego. Wydrukowano nawet plakat. W druku wypadło jednak „z" i napisano, że zagram na „skrypcach”.
Potem często pan koncertował? Ani razu. Uznałem, że do gry brakuje mi iskry bożej. Talentu nie dostrzegają też we mnie członkowie rodziny, więc w domu grywam rzadko.
Może są niewyrobionymi słuchaczami? Niewykluczone, bo moje umiejętności inaczej ocenia ekspert, czyli szefowa Opery Wrocławskiej Ewa Michnik. Zaproponowała, że poprosi jednego ze skrzypków, by przygotował mnie do koncertu charytatywnego. Jesteśmy w fazie pertraktacji i pewnie ulegnę.
Może w ramach treningu poćwiczy pan z innymi muzykującymi parlamentarzystami, na przykład Jerzym Wenderlichem? Byłem kiedyś na spotkaniu w Sali Kolumnowej, gdzie posłowie czytali wiersze, a Wenderlich grał na skrzypcach. Daleko mi do niego.
Więc zespołu nie założycie? Najwyżej taki, w którym grałbym drugie skrzypce.
Miał pan predyspozycje? Rodzice woleli chuchać na zimne i maksymalnie wypełnić mój wolny czas. Chuliganem nie zostałem. Skrzypkiem też nie, choć raz zagrałem koncert z filharmonikami.
Z filharmonikami?! W Filharmonii Koszalińskiej. Na zakończenie szkoły muzycznej pierwszego stopnia zagrałem „Wiosnę" Vivaldiego. Wydrukowano nawet plakat. W druku wypadło jednak „z" i napisano, że zagram na „skrypcach”.
Potem często pan koncertował? Ani razu. Uznałem, że do gry brakuje mi iskry bożej. Talentu nie dostrzegają też we mnie członkowie rodziny, więc w domu grywam rzadko.
Może są niewyrobionymi słuchaczami? Niewykluczone, bo moje umiejętności inaczej ocenia ekspert, czyli szefowa Opery Wrocławskiej Ewa Michnik. Zaproponowała, że poprosi jednego ze skrzypków, by przygotował mnie do koncertu charytatywnego. Jesteśmy w fazie pertraktacji i pewnie ulegnę.
Może w ramach treningu poćwiczy pan z innymi muzykującymi parlamentarzystami, na przykład Jerzym Wenderlichem? Byłem kiedyś na spotkaniu w Sali Kolumnowej, gdzie posłowie czytali wiersze, a Wenderlich grał na skrzypcach. Daleko mi do niego.
Więc zespołu nie założycie? Najwyżej taki, w którym grałbym drugie skrzypce.
Więcej możesz przeczytać w 5/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.