Była minister od prezydenta Elżbieta Jakubiak wpadła. I to na pomysł. Chce, by premier zdymisjonował Julię Piterę, bo ta szkalowała szefa CBA. Naszym zdaniem, zamiast odwoływać, Tusk powinien Piterę zamknąć. A jak jej bardzo nie lubi, to niech ją zamknie z Jakubiak. Choć to podpadałoby pod konwencję genewską.
Z kolei jej partyjny szef, skądinąd też Kaczyński, troszczy się o niezależność mediów, które niechybnie padną łupem PO. Biada, że staną się one podobne do prywatnych i już żadnego pluralizmu nie będzie. I wtedy TVP Info mogłoby wyglądać jak TVN 24, Tak, to rzeczywiście straszne.
Zapomnielibyśmy: PiS ma w sondażach jakieś 25 procent, czyli dwa razy mniej niż PO (panie premierze, co drugi Polak to świnia!). Ale jednak dwa razy tyle to nie trzy razy mniej, jak było przed miesiącem. I powtarza się znana od wielu lat prawda: jak Kaczyński siedzi cicho i nic nie robi, to mu rośnie. Panie Donku, cała nadzieja w tym, że długo to on cicho nie wytrzyma.
Prezydent Olsztyna, niejaki Czesław Małkowski (dawniej SLD), podobno molestował pracownice i interesantki. Pan Cześ oczywiście uważa, że nie molestował. My zasadniczo mu wierzymy. Po prostu nasza piastowska Warmia ma taki specyficzny mikroklimat. Wszak to stamtąd posłuje supermaczo polskiego Sejmu, boski Tadeo Iwiński (LiD), któremu ręka zawsze jakoś tak nieszczęśliwie na pupie tłumaczki lądowała. Tęgiego umysłu trzeba tylko, by wyjaśnić, dlaczego na tę przypadłość zapadają wyłącznie Warmiacy z SLD.
Ale z panem Czesiem to melodramat na maksa się rozkręca. Pan Cześ napisał bowiem list pożegnalny do żony, zostawił go na biurku w urzędzie i zniknął. Kiedy go po kilku godzinach znaleźli (trzeźwiutkiego jak niemowlę, co na Warmii powinno skompromitować faceta dożywotnio), twierdził, że musiał sobie pojeździć samochodem. Historia zna podobne przypadki. Himilsbach i Maklakiewicz we „Wniebowziętych" musieli sobie z kolei polatać.
Jak ktoś myśli, że to koniec olsztyńskiego „Pożądania w cieniu wiązów" (choć nam tu lipą, a nie wiązem pachnie), to się grubo myli. Otóż lokalne gazetki odnalazły pana Czesia na cmentarzu. Całkiem żywy ludzi straszył. Zaczęło się od melodramatu, była tragedia, teraz mamy horror produkcji NRD. Panie Czesiu, jak pan tak często będzie zmieniał gatunki, to panu z tego Bollywood wyjdzie.
I ostatnie: pana Czesia opuściła Platforma Obywatelska, która była z Ugrupowaniem Czesiów w koalicji. To znaczy jeszcze tak do końca nie opuściła, ale ma opuścić i nie wiadomo, czy całkiem czy tylko troszkę. No generalnie dylemat ma potężny. Cóż, władza jak pecunia – non olet.
Na spotkanie sejmowej komisji o idiotycznej nazwie wparował ostatnio poseł PiS o nazwie też niekiepskiej, Poncyljusz Paweł, i to wparował z koszykiem. A w koszyku kilka butelczyn wina owocowego, rzekomo dla Palikota. Ale my podejrzewamy, że prawda jest ciut bardziej prozaiczna. Otóż Poncyljusz kilka lat temu podjął się w „Fakcie", że przeżyje miesiąc za 500 zł czy za 50 zł, jakoś tak. Sorry, ale na gewürztraminery to go stać wtedy nie było.
Zakosztował więc Poncyljusz w jabolach i chciał z kolegą przewodniczącym Palikotem – który mu wygląda na takiego, co to gorzałkę nie tylko produkuje – flaszkę w toalecie w przerwie obrad zrobić. Chłopaki, nie wiemy, czy jabole też podaje się schłodzone, ale jeśli tak, to polecamy górnopłuki. Te kibelki ze zbiornikiem wody u góry – rewelacyjnie schładzają.
Niestety, w naszych rubrykach nie znajdą państwo kolejnych elukubracji ministra Kaczmarka. Z prostej przyczyny: my tu mamy z życia koalicji, mamy z życia opozycji, ale nie mamy rubryki sajens fikszyn.
Z kolei jej partyjny szef, skądinąd też Kaczyński, troszczy się o niezależność mediów, które niechybnie padną łupem PO. Biada, że staną się one podobne do prywatnych i już żadnego pluralizmu nie będzie. I wtedy TVP Info mogłoby wyglądać jak TVN 24, Tak, to rzeczywiście straszne.
Zapomnielibyśmy: PiS ma w sondażach jakieś 25 procent, czyli dwa razy mniej niż PO (panie premierze, co drugi Polak to świnia!). Ale jednak dwa razy tyle to nie trzy razy mniej, jak było przed miesiącem. I powtarza się znana od wielu lat prawda: jak Kaczyński siedzi cicho i nic nie robi, to mu rośnie. Panie Donku, cała nadzieja w tym, że długo to on cicho nie wytrzyma.
Prezydent Olsztyna, niejaki Czesław Małkowski (dawniej SLD), podobno molestował pracownice i interesantki. Pan Cześ oczywiście uważa, że nie molestował. My zasadniczo mu wierzymy. Po prostu nasza piastowska Warmia ma taki specyficzny mikroklimat. Wszak to stamtąd posłuje supermaczo polskiego Sejmu, boski Tadeo Iwiński (LiD), któremu ręka zawsze jakoś tak nieszczęśliwie na pupie tłumaczki lądowała. Tęgiego umysłu trzeba tylko, by wyjaśnić, dlaczego na tę przypadłość zapadają wyłącznie Warmiacy z SLD.
Ale z panem Czesiem to melodramat na maksa się rozkręca. Pan Cześ napisał bowiem list pożegnalny do żony, zostawił go na biurku w urzędzie i zniknął. Kiedy go po kilku godzinach znaleźli (trzeźwiutkiego jak niemowlę, co na Warmii powinno skompromitować faceta dożywotnio), twierdził, że musiał sobie pojeździć samochodem. Historia zna podobne przypadki. Himilsbach i Maklakiewicz we „Wniebowziętych" musieli sobie z kolei polatać.
Jak ktoś myśli, że to koniec olsztyńskiego „Pożądania w cieniu wiązów" (choć nam tu lipą, a nie wiązem pachnie), to się grubo myli. Otóż lokalne gazetki odnalazły pana Czesia na cmentarzu. Całkiem żywy ludzi straszył. Zaczęło się od melodramatu, była tragedia, teraz mamy horror produkcji NRD. Panie Czesiu, jak pan tak często będzie zmieniał gatunki, to panu z tego Bollywood wyjdzie.
I ostatnie: pana Czesia opuściła Platforma Obywatelska, która była z Ugrupowaniem Czesiów w koalicji. To znaczy jeszcze tak do końca nie opuściła, ale ma opuścić i nie wiadomo, czy całkiem czy tylko troszkę. No generalnie dylemat ma potężny. Cóż, władza jak pecunia – non olet.
Na spotkanie sejmowej komisji o idiotycznej nazwie wparował ostatnio poseł PiS o nazwie też niekiepskiej, Poncyljusz Paweł, i to wparował z koszykiem. A w koszyku kilka butelczyn wina owocowego, rzekomo dla Palikota. Ale my podejrzewamy, że prawda jest ciut bardziej prozaiczna. Otóż Poncyljusz kilka lat temu podjął się w „Fakcie", że przeżyje miesiąc za 500 zł czy za 50 zł, jakoś tak. Sorry, ale na gewürztraminery to go stać wtedy nie było.
Zakosztował więc Poncyljusz w jabolach i chciał z kolegą przewodniczącym Palikotem – który mu wygląda na takiego, co to gorzałkę nie tylko produkuje – flaszkę w toalecie w przerwie obrad zrobić. Chłopaki, nie wiemy, czy jabole też podaje się schłodzone, ale jeśli tak, to polecamy górnopłuki. Te kibelki ze zbiornikiem wody u góry – rewelacyjnie schładzają.
Niestety, w naszych rubrykach nie znajdą państwo kolejnych elukubracji ministra Kaczmarka. Z prostej przyczyny: my tu mamy z życia koalicji, mamy z życia opozycji, ale nie mamy rubryki sajens fikszyn.
Więcej możesz przeczytać w 5/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.