Polscy politycy są "adwokatami i przyjaciółmi Ukrainy", tyle że tylko w deklaracjach
Polska jest przyjacielem i adwokatem Ukrainy. Wiedzą to wszyscy w Warszawie, do znudzenia powtarzają to też kolejne ekipy rządzące. Niestety, istnieją poważne wątpliwości, czy wiedzą to w Kijowie. Wystarczyła drobna z pozoru sprawa, jak podpisanie umowy o małym ruchu granicznym. Ukraińscy politycy twierdzą, że już w marcu 2007 r. przesłali odpowiedni dokument do polskiego MSZ. Przez rok nie dostali odpowiedzi. Dopiero protesty na granicach spowodowały, że polska strona zajęła się sprawą. Jak dobrze pójdzie, za pół roku umowa zostanie podpisana. Co ukraińskie dokumenty robiły rok w MSZ? Pewnie leżały. My mieliśmy ważniejsze sprawy: wymianę władzy, kampanię wyborczą, powyborczy bałagan. Można się też tłumaczyć, że wina leży w Brukseli. Wszak musieliśmy wejść do strefy Schengen i zaostrzyć kontrole na wschodniej granicy.
Węgry, które też są w Schengen, już odpowiednią umowę podpisały, a Słowacja podpisze lada dzień. Ale może oni muszą się starać i zabiegać o dobre stosunki z Kijowem. Bo nasi politycy wszystkich opcji są znanymi „adwokatami i przyjaciółmi Ukrainy". Przynajmniej w Warszawie.
Węgry, które też są w Schengen, już odpowiednią umowę podpisały, a Słowacja podpisze lada dzień. Ale może oni muszą się starać i zabiegać o dobre stosunki z Kijowem. Bo nasi politycy wszystkich opcji są znanymi „adwokatami i przyjaciółmi Ukrainy". Przynajmniej w Warszawie.
Więcej możesz przeczytać w 5/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.