Rozmowa z Janem Ołdakowskim, posłem PiS, byłym barmanem
Kiedy zaczął pan nalewać piwo? Zaraz po upadku rządu Jerzego Buzka mieliśmy dość polityki. Właśnie wtedy razem z Pawłem Kowalem szukaliśmy pomysłu na własny biznes. Pomyśleliśmy o knajpie. Wynajęliśmy pomieszczenie przy Teatrze Nowym. Pomalowaliśmy ściany na czarno, a pub nazwaliśmy Galeria Off. Miejsce szybko zyskało popularność, ale niestety tylko wśród studentów, którzy nie wydawali dużo.
Podobno bał się pan, że mafia przyjdzie do was po haracz. Byli politycy w biznesie mogą przyciągnąć niebezpiecznych ludzi. Bałem się, że przyjdą, a nie mieliśmy im z czego zapłacić. Dochody knajpy były marne. Ledwie 2 tys. zł miesięcznie.
Podobała się panu ta praca? Nie lubiłem tego. Ludzie krzyczeli na mnie, aby szybciej nalewać piwo, a ja często tłukłem szklanki. Była to lekcja pokory.
Może jednak praca barmana coś panu dała? Zapamiętałem zabawną historię. Wpadli kiedyś do nas kibice Legii – obsługiwał ich Paweł. Zapytali, czy przychodzą tu poloniści. Kowal nie zrozumiał i odparł, że przychodzą studenci polonistyki, ale też socjologii, filozofii. Klienci wybuchnęli śmiechem.
Jak trafił pan z baru do Muzeum Powstania Warszawskiego? W tym widać nosa Lecha Kaczyńskiego. Zaufał komuś, kto nie odniósł dużego sukcesu w biznesie.
I co się wtedy stało się z barem? Zamknęliśmy go w 2003 r.
Nie chciałby pan teraz wrócić do biznesu? Zdecydowanie nie. To zbyt stresujące zajęcie. Choć nabyta wtedy umiejętność nalewania piwa przydaje mi się także dziś. Jakby co, jestem do usług.
Podobno bał się pan, że mafia przyjdzie do was po haracz. Byli politycy w biznesie mogą przyciągnąć niebezpiecznych ludzi. Bałem się, że przyjdą, a nie mieliśmy im z czego zapłacić. Dochody knajpy były marne. Ledwie 2 tys. zł miesięcznie.
Podobała się panu ta praca? Nie lubiłem tego. Ludzie krzyczeli na mnie, aby szybciej nalewać piwo, a ja często tłukłem szklanki. Była to lekcja pokory.
Może jednak praca barmana coś panu dała? Zapamiętałem zabawną historię. Wpadli kiedyś do nas kibice Legii – obsługiwał ich Paweł. Zapytali, czy przychodzą tu poloniści. Kowal nie zrozumiał i odparł, że przychodzą studenci polonistyki, ale też socjologii, filozofii. Klienci wybuchnęli śmiechem.
Jak trafił pan z baru do Muzeum Powstania Warszawskiego? W tym widać nosa Lecha Kaczyńskiego. Zaufał komuś, kto nie odniósł dużego sukcesu w biznesie.
I co się wtedy stało się z barem? Zamknęliśmy go w 2003 r.
Nie chciałby pan teraz wrócić do biznesu? Zdecydowanie nie. To zbyt stresujące zajęcie. Choć nabyta wtedy umiejętność nalewania piwa przydaje mi się także dziś. Jakby co, jestem do usług.
Więcej możesz przeczytać w 27/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.