Michaił Susłow, ideolog epoki Breżniewa, mawiał: „Nie skąpimy ideologii”. Donald Tusk mógłby sparafrazować tę zwięzłą radziecką dewizę i wykrzyknąć: „Za to my nie szczędzimy nudziarstwa”. Jego rząd jest bowiem najnudniejszym gabinetem w historii III RP. Nie najlepszym, nie najgorszym, ale właśnie najnudniejszym.
Ta konstatacja to dla Tuska żadna ujma. Wręcz przeciwnie, powinna być dla niego komplementem. Wszak na początku swoich rządów zapowiedział, że marzy o tym, by Polacy przestali się interesować polityką: „Jedna z moich kuzynek, plastyczka, powiedziała mi: ty się nie obraź, ale jesteś taki nudny w polityce. Ja marzę o tym, żebym nie musiała znać nazwisk ministrów. A przez ostatnie pół roku wszyscy gadali o polityce. Nie obraziłem się na nią. To wbrew pozorom mądre oczekiwanie". W innym wywiadzie stwierdził z kolei, że prawdziwą wielkość osiąga się ściboleniem (czyli małymi krokami). Czy można sobie wyobrazić mniej ekscytującą czynność? Trudno jednak przyjąć za kuzynką premiera, że wyznacznikiem nudziarstwa rządu jest brak rozpoznawalności ministrów. Członków obecnego gabinetu rzeczywiście trudno uznać za celebrytów, ale tak samo było za PiS. Bo czy ktokolwiek wiedział, czym się zajmują Michał Seweryński czy Antoni Jaszczak?
Więcej możesz przeczytać w 28/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.