Piła, paliła, odurzała się czym popadło, nałogowo uprawiała seks i była nieustannie nękana przez policję. Pół wieku od śmierci Billie Holiday cały show- -biznes wciąż stoi na „dragach, wódzie i pigułach”.
Narkotyki, które stały się zgubą Billie Holiday, paradoksalnie przyczyniły się do powstania jej niepowtarzalnego stylu śpiewania Gdy umierała dokładnie 50 lat temu, miała 44 lata i niewydolność nerek, luksusowe futro z błękitnych norek i marskość wątroby, zielonego cadillaca, niewzruszone poczucie osobistej godności i wyrok do odsiadki. Będąc pionierką współczesnej wokalistyki, Billie stała się także „matką chrzestną" narkotycznego transu, z którego show-biznes mimo dziesiątków śmiertelnych ofiar, nigdy się nie wyrwał.
Więcej możesz przeczytać w 30/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.