Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny: Zadaniem dziennikarzy jest docierać do informacji i pokazywać, jak wygląda niedostępna dla ogółu rzeczywistość. Jednak z tym zadaniem łączy się odpowiedzialność: dziennikarz musi zdawać sobie sprawę ze skutków tych akcji. W tej sprawie wygląda na to, że skutkiem będzie kompromitacja człowieka. Ale wiele osób byłoby skompromitowanych, gdyby zajrzeć w ich najbardziej osobiste życie. Reguła „czyń tylko to, co mógłbyś uczynić publicznie" jest piękną zasadą moralną, ale bardzo trudną i dla większości nieosiągalną. Chyba każdy ma zachowania, których nie chciałby pokazywać publicznie.
Gazeta twierdzi, że sprawa dotyczy osoby zatrudnianej przez naród i przez naród opłacanej.
Tak, ale granicą są drzwi prywatnego domu. To, co w żaden sposób nie dotyczy działalności publicznej, powinno być pod ochroną. Co innego ciekawostki czy śmiesznostki z życia gwiazd, a co innego fakty, które – powiedzmy sobie szczerze – wykańczają człowieka w opinii publicznej. Ujawnienie figlarnych zabaw senatora pozbawia go powagi, autorytetu. Ale nie pozbawia go prawa do takich zabaw, bo nie są zabronione. Opublikowano jedynie krótkie nagrania: nie wiemy, jaki był kontekst, kto był obok, co było przed, a co później. Mamy tylko ułamek wiedzy, ale ludzie chętnie poddają się sugestii dziennikarzy, by wnioskować o całości: „Piesiewicz: zboczeniec i narkoman". A gdzie jego dokonania, wieloletnia praca?
Ale jest i poważniejszy wątek – kokaina. Dziennikarze mieli o tym milczeć?
To oczywiście rodzi podejrzenie przestępstwa, ale powiedzmy sobie szczerze, że jest to przestępstwo ze sfery obyczaju, stylu życia. Kto nigdy nie złamał prawa, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie widzę powodu, byśmy mieli się pastwić nad człowiekiem, nawet przyłapanym raz na zażyciu narkotyku – o ile nie było to sproszkowane lekarstwo, jak tłumaczy sam zainteresowany.
Gdzie jest granica naszego wścibstwa, której przekraczać nie wolno?
Granicą jest spowodowanie ciężkiej publicznej kompromitacji, która bywa tak bolesna, że może podkopać sens życia tego człowieka. Pewien ksiądz, któremu wytknięto tendencje homoseksualne, następnego dnia się utopił. Swawole, których się dopuścił tabloid, wydają się podyktowane wyłącznie dążeniem do zbrukania człowieka, bez szansy obrony. Zwłaszcza że to nie jest tak, że naród musi wiedzieć absolutnie o wszystkim.
A o czym nie powinien?
Dziennikarze jako światła część narodu powinni rozumieć, że są rzeczy tajne, półtajne i jawne. I nawet jeśli czytelnicy oczekują najbardziej sensacyjnych i intymnych doniesień, to nie usprawiedliwia wszystkich działań redakcji. Dziennikarze, zlitujcie się nad narodem! Nie mówcie mu wszystkiego, co wiecie! Od tego są baby z Kleparza.
Rozmawiała | Barbara Kasprzycka
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.