Przed katastrofą w Smoleńsku w resorcie obrony tuszowano zdarzenia wskazujące na niebezpieczeństwo katastrofy lotniczej – ustalił „Wprost”. Na pilota, który sprzeciwiał się takim praktykom, spadły szykany.
W artykule „Śmiertelna seria" („Wprost” nr 18) pisaliśmy o meldunku, który ppłk Zbigniew Zawada przesłał w połowie stycznia szefowi MON Bogdanowi Klichowi. Oficer opisał w nim dwa incydenty. Do pierwszego doszło 26 lutego 2009 r. Jeden z pilotów F-16 musiał lądować w warunkach atmosferycznych dużo gorszych, niż pozwalały na to jego kwalifikacje. Podobna sytuacja powtórzyła się 6 stycznia tego roku, kiedy załogi kilku samolotów F-16 musiały z powodu braku paliwa lądować przy złej pogodzie na całkowicie nieprzystosowanym do tego lotnisku w Powidzu. Po naszym artykule szef szkolenia Sił Powietrznych gen. Anatol Czaban stwierdził publicznie, że autor meldunku wysłanego Ścigany posłaniec złej wiadomości Przed katastrofą w Smoleńsku w resorcie obrony tuszowano zdarzenia wskazujące na niebezpieczeństwo katastrofy lotniczej – ustalił „Wprost”. Na pilota, który sprzeciwiał się takim praktykom, spadły szykany. Ppłk Zbigniew Zawada od lat toczy batalię o bezpieczeństwo lotów w wojsku ministrowi jest w jego opinii mało wiarygodny. Nie odniósł się jednak do konkretnych zarzutów postawionych przez oficera.
Wbrew opinii gen. Czabana cała kariera lotnicza ppłk. Zawady wydaje się wskazywać, że jest on wyjątkowo kompetentnym wojskowym. Znalazł się w pierwszej grupie polskich pilotów szkolonych do latania na F-16. Dowodził dwiema z trzech jednostek latających na tych najnowocześniejszych samolotach. W maju 2008 r. objął stanowisko starszego inspektora bezpieczeństwa lotów w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu- Krzesinach.
– Już po powrocie z USA zwracałem przełożonym uwagę na liczne nieprawidłowości dotyczące organizacji szkolenia pilotów F-16 w Polsce – mówi „Wprost" ppłk Zawada. Przez rok bezskutecznie próbował się skontaktować z gen. Włodzimierzem Usarkiem, któremu podlegają m.in. eskadry latające na F-16. Najpierw zarzucono mu, że próbuje ominąć drogę służbową, potem w październiku 2009 r. zlikwidowano jego stanowisko. Dostał propozycję pracy jako wykładowca, ale dwukrotnie odmówił, uznając, że nie odpowiada to jego kompetencjom. W wojsku oznacza to odejście ze służby do cywila.
W styczniu napisał skargę wprost do ministra obrony. Meldunek o konkretnych nieprawidłowościach dotyczących bezpieczeństwa lotów był załącznikiem do tej skargi. Efektem było wysłanie do Poznania dwóch komisji, jednej z MON, drugiej z dowództwa Sił Powietrznych. Zjawiły się tam one oficjalnie „niezapowiedziane" 8 lutego. Ale trzy dni wcześniej dowódca bazy płk Rościsław Stepaniuk wydał ppłk. Zawadzie rozkaz… udania się na urlop. Oficer odmówił ze względu na wątpliwości dotyczące swojego statusu w jednostce po likwidacji stanowiska. Ale i tak, kiedy w Poznaniu zjawiły się komisje, nikt z ich członków nawet z Zawadą nie rozmawiał. MON zaprzecza, że w ostatnim czasie departament kontroli resortu obrony wysyłał jakąkolwiek komisję do bazy w Krzesinach.
Jedynym konkretnym efektem toczonej przez ppłk. Zawadę batalii o bezpieczeństwo lotów jest sprawa w prokuraturze przeciwko… niemu. Doniesienie złożył dowódca poznańskiej bazy, a dotyczyło ono odmowy wykonania rozkazu pójścia na urlop. – Ppłk Zawada został przesłuchany w charakterze świadka – potwierdza szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu płk Jacek Jatczak. Przyznaje, że przez 34 lata pracy nie spotkał się z tak kuriozalną sprawą, jak odmowa przez oficera wykonania rozkazu pójścia na urlop. Ostatecznie sprawę umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.
Jest jednak szansa, że prokuratura wojskowa zajmie się teraz meritum sprawy, a więc opisanymi w raporcie dla ministra obrony nieprawidłowościami. Meldunek ppłk. Zawady pokazaliśmy jednemu z doświadczanych prokuratorów wojskowych. W jego ocenie opisane nieprawidłowości są poważną podstawą do wszczęcia śledztwa.
Wbrew opinii gen. Czabana cała kariera lotnicza ppłk. Zawady wydaje się wskazywać, że jest on wyjątkowo kompetentnym wojskowym. Znalazł się w pierwszej grupie polskich pilotów szkolonych do latania na F-16. Dowodził dwiema z trzech jednostek latających na tych najnowocześniejszych samolotach. W maju 2008 r. objął stanowisko starszego inspektora bezpieczeństwa lotów w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu- Krzesinach.
– Już po powrocie z USA zwracałem przełożonym uwagę na liczne nieprawidłowości dotyczące organizacji szkolenia pilotów F-16 w Polsce – mówi „Wprost" ppłk Zawada. Przez rok bezskutecznie próbował się skontaktować z gen. Włodzimierzem Usarkiem, któremu podlegają m.in. eskadry latające na F-16. Najpierw zarzucono mu, że próbuje ominąć drogę służbową, potem w październiku 2009 r. zlikwidowano jego stanowisko. Dostał propozycję pracy jako wykładowca, ale dwukrotnie odmówił, uznając, że nie odpowiada to jego kompetencjom. W wojsku oznacza to odejście ze służby do cywila.
W styczniu napisał skargę wprost do ministra obrony. Meldunek o konkretnych nieprawidłowościach dotyczących bezpieczeństwa lotów był załącznikiem do tej skargi. Efektem było wysłanie do Poznania dwóch komisji, jednej z MON, drugiej z dowództwa Sił Powietrznych. Zjawiły się tam one oficjalnie „niezapowiedziane" 8 lutego. Ale trzy dni wcześniej dowódca bazy płk Rościsław Stepaniuk wydał ppłk. Zawadzie rozkaz… udania się na urlop. Oficer odmówił ze względu na wątpliwości dotyczące swojego statusu w jednostce po likwidacji stanowiska. Ale i tak, kiedy w Poznaniu zjawiły się komisje, nikt z ich członków nawet z Zawadą nie rozmawiał. MON zaprzecza, że w ostatnim czasie departament kontroli resortu obrony wysyłał jakąkolwiek komisję do bazy w Krzesinach.
Jedynym konkretnym efektem toczonej przez ppłk. Zawadę batalii o bezpieczeństwo lotów jest sprawa w prokuraturze przeciwko… niemu. Doniesienie złożył dowódca poznańskiej bazy, a dotyczyło ono odmowy wykonania rozkazu pójścia na urlop. – Ppłk Zawada został przesłuchany w charakterze świadka – potwierdza szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu płk Jacek Jatczak. Przyznaje, że przez 34 lata pracy nie spotkał się z tak kuriozalną sprawą, jak odmowa przez oficera wykonania rozkazu pójścia na urlop. Ostatecznie sprawę umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.
Jest jednak szansa, że prokuratura wojskowa zajmie się teraz meritum sprawy, a więc opisanymi w raporcie dla ministra obrony nieprawidłowościami. Meldunek ppłk. Zawady pokazaliśmy jednemu z doświadczanych prokuratorów wojskowych. W jego ocenie opisane nieprawidłowości są poważną podstawą do wszczęcia śledztwa.
Więcej możesz przeczytać w 20/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.