16 czerwca w Warszawie wystąpi Metallica. Nie należy się jednak spodziewać tłumu nastolatków w czarnych koszulkach i glanach. Większość fanów to panowie w wieku 30-50 lat, którzy co prawda marynarkę od garnituru zostawią w samochodzie, ale raczej nie zamienią jej na czarną skórę. Trash metal stał się muzyką klasy średniej.
Dla Anki Kołodziej obecność na koncercie Metalliki to małżeński obowiązek. Jedenaście lat temu, również w czerwcu, narzeczony oświadczył się jej podczas występu zespołu na Stadionie Gwardii. – Odpowiedziałam mu, że skoro gitarzysta Metalliki James Hetfield jest już zajęty, to nie mam wyjścia – wspomina Kołodziej. Oboje kończyli wtedy studia i całe ich życie kręciło się wokół muzyki. Założyli nawet amatorską kapelę, ona śpiewała, on grał na basie. Na weselu pierwszą piosenką, do której zatańczyła młoda para, była ballada Metalliki „Nothing Else Matters". Przez całą noc rockowe standardy grali ich koledzy z kapeli. Tylko raz na jakiś czas puszczano z płyty hity disco polo, żeby ciotki i wujkowie też mogli potańczyć. Kołodziejowie na warszawski koncert przylecą z Londynu. On tam pracuje, ona kończy kolejny kierunek studiów, by mieć w CV dyplom zagranicznej uczelni. Słucha też pozostałych kapel z tzw. wielkiej czwórki trash metalu, czyli Slayera, Megadeth i Anthrax. Wszystkie te zespoły również wystąpią 16 czerwca w Warszawie. Dla fanów trashu w Polsce to historyczne wydarzenie.
Więcej możesz przeczytać w 25/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.