Dziś w fabryce na Żeraniu pracuje 1700 osób, dziesięć razy mniej niż w najlepszym okresie FSO. Wiele hal produkcyjnych stoi pustych, na parkingu dla pracowników straszą wolne miejsca. Pracy też jest coraz mniej. – Obniżają pensje, każą siedzieć w domu, wpisują nas do banku rezerw i płacą grosze. Odlewnia gnije, hala produkcji silników gnije - opowiada pan Marek, spawacz.
Pod koniec października dyrekcja oficjalnie oznajmiła, że szykują się grupowe zwolnienia. Mają objąć ponad 90 proc. załogi. Zostanie garstka lakierników. Pracę stracą również podwykonawcy, w sumie 3500 osób w całej Polsce. – Nawet strajkować nie mamy siły – żali się pan Marek. – W lecie wszyscy na zakładzie wzięli dzień wolny na żądanie, jak jeden mąż poszli strajkować pod gabinet dyrektora. Nic to nie dało – wspomina. Przed bramą FSO codziennie stoi pan Adam. Dorabia po godzinach, sprzedając z bagażnika jabłka i orzechy. W fabryce pracował 18 lat.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.