Śmieci krążą w światowej gospodarce i można na nich dobrze zarobić. Polskie firmy świetnie sobie radzą w tym biznesie. Jest duża szansa, że plastikowa butelka po wodzie wróci do ciebie jeszcze przed feriami pod postacią nowej bluzy polarowej.
Miasteczko Guiyu w chińskiej prowizji Guangdong to największe centrum odzysku cennych surowców ze śmieci. Codziennie kawalkada ciężarówek wypełnionych starymi telewizorami, sprzętem komputerowym i AGD ciągnie z niedalekiego portu Nanhai, by zrzucić ładunek na składowiskach. Potem do pracy przystępują pracownicy setek warsztatów zajmujących się rozbieraniem urządzeń na części pierwsze i wytapianiem z nich metalu. Według raportu sporządzonego przez organizacje Silicon Valley Toxics Coalition i Basel Action Network zebrana ilość elektronicznych śmieci, która przepływa codziennie przez „zakłady recyklingowe" Guiyu, utworzyłaby stertę o powierzchni jednego akra, wyższą niż Statua Wolności.
Prymitywna technologia doprowadziła do lokalnej katastrofy ekologicznej. W Guiyu nie da się już uprawiać ziemi, ujęcia wody są skażone, a mieszkańcy cierpią na choroby wywołane zatruciem metalami ciężkimi. Ale to mało kogo obchodzi. Handel śmieciami to świetny interes zarówno dla sprzedających starocie, jak i tych, którzy je przetwarzają.
Więcej możesz przeczytać w 46/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.