To już nie jest ani przyczajony tygrys, ani ukryty smok. Do Waszyngtonu przyjechał prezydent Chin świadomych swej siły. Chińczycy już wiedzą, że w światowej grze mogą uczestniczyć na swoich warunkach.
Prezydent Hu Jintao najwięcej mówił w Waszyngtonie o harmonii. Mówi o niej i w kraju, i za granicą. Chińscy internauci kpią, że strony internetowe, które nagle znikają, zostały „wyharmonizowane", a komunizm to gospodarka rynkowa plus harmonizacja kraju. Amerykanie z harmonii i harmonizacji na modłę chińską kpić się nie odważają. Prezydent Barack Obama wie, co ta harmonizacja oznacza. Dlatego gdy Hu stwierdził w Białym Domu, że „w sprawach praw człowieka trzeba zrobić więcej", Obama skwapliwie dorzucił, że „napięcia związane z poglądami na tę sprawę nie wstrzymają postępu w stosunkach dwustronnych”, po czym zmienił temat. Bo w amerykańsko-chińskich relacjach wśród wielu tematów jeden jest zdecydowanie najważniejszy – interesy.
Więcej możesz przeczytać w 4/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.