W debacie publicznej dominuje wciąż pytanie z poprzedniej epoki: „Jaki rozwój jest lepszy dla przyszłych pokoleń?”. Tymczasem ważniejsze stało się pytanie to co zrobić, żeby rozwój w ogóle następował.
Nie można z góry zakładać, że świat jest skazany na nieustanny rozwój. Ostatnie trzy lata pokazały, że ciągły wzrost, wciąż podnoszące się wskaźniki sprzedaży, dochodu i zysku były najprawdopodobniej jedynie wyznacznikami pewnej fazy w gospodarczej historii świata. Faktem jest, że była to wyjątkowo długa faza wzrostu. Jeśli nie liczyć kilku tąpnięć: kryzys lat 70., kryzys azjatycki, rosyjski, pęknięcie dotcomowej bańki w USA – trwała niemal 60 lat. W latach 1950-2007 wzrost światowego PKB średniorocznie osiągał 4,7 proc. – wystarczająco dużo, aby rozleniwić zarówno polityków, jak i ludzi biznesu, zwłaszcza w krajach uznawanych za lokomotywy globalnego wzrostu. Wiara w to, że właściwa polityka stóp procentowych wystarczy, aby zapanować nad cyklicznością gospodarki, okazała się jednak nie tylko złudna, ale też niebezpieczna.
Więcej możesz przeczytać w 4/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.