Jarosław Kaczyński odmówił Małyszowi kompetencji politycznych.
Nasz (już eks) narciarz wyraził bowiem zdziwienie, że prezes składa zmarłemu bratu kwiaty w Warszawie, a nie w Krakowie, gdzie ten jest pochowany. Większość ludzi żyjących w chrześcijańskiej tradycji szacunku dla zmarłych podziela opinię Małysza. Od tysięcy lat zmarłych członków rodziny i przyjaciół odwiedza się na cmentarzach, a nie w miejscu ich ostatniej pracy. Wyjątkiem jest tu być może papież. PiS pragnie widocznie upamiętnić swoje istnienie jakąś nową, niewątpliwie świecką obyczajowością funeralną. Dlaczego jednak wyrażenie zdziwienia formami tej obyczajowości ma być świadectwem politycznej ignorancji? „Małysz jest autorytetem skoków na nartach, a nie w polityce" – powiedział prezes Kaczyński, traktując tym samym kult zmarłych jako przedmiot kompetencji politycznych .
Ta błaha z pozoru wymiana zdań rodzi kilka ważnych filozoficznych pytań. Bo kto jest autorytetem w polityce? Czy istnieją jakieś polityczne kompetencje podobne do np. narciarskich? Kto je ma, a kto nie?
Jeśli chodzi o pytanie o autorytet polityczny, Kaczyński chciał zapewne powiedzieć, że on nim jest. Zapewne tak. W końcu ok. 20 proc. tego społeczeństwa za autorytet go ma i w związku z tym na przykład chętnie poddaje się pisowskiej obyczajowości odwiedzania zmarłych w miejscu ich pracy, czego po raz kolejny będziemy świadkami już niebawem. Prezes Kaczyński musi jednak wiedzieć, że tak rozumiany „autorytet" nie ma żadnego poważania u młodych ludzi. Ani przyszłości. Według badań zrobionych przez OBOP dla „GW" (13-14.03) politycy nie cieszą się żadnym autorytetem wśród młodzieży. Dorośli zaś umieszczają zawód „polityka" w grupie zawodów cieszących się najmniejszym prestiżem i zaufaniem.
Zapewne dlatego, że nie wiedzą, na czym polega zakres wiedzy i umiejętności takiego autorytetu. Kaczyński – ale nie jest to tylko jego przypadek – wydaje się bowiem kompetentny w zadziwiająco wielkiej ilości spraw, czym niewątpliwie przerasta Małysza. Prezes jest zaznajomiony nie tylko z nowoczesnymi funeraliami, ale również z problematyką lotniczą, historyczną, wywiadowczą, jak również biegły w zakresie Prawdy samej. Pytaniem jest tylko to, czy mógłby się z tych kompetencji utrzymać. To znaczy, czy mógłby prowadzić zakład pogrzebowy, pracować w lotnictwie lub głosić Prawdę samą (poza Sejmem) i z tego żyć? Bardzo w to wątpię.
Problematyczne jest więc nie tylko to, na czym w ogóle polegają kompetencje polityczne, ale i to, czy autorytety polityczne mają w ogóle jakiekolwiek kompetencje i umiejętności? Pozycja Kaczyńskiego w sporze z Małyszem jest znacznie słabsza niż tego ostatniego. Prezes stoi na miałkim gruncie bycia wątpliwym autorytetem, któremu nie można przypisać żadnego wyraźnego zakresu wiedzy. Nawet politycznej.
Nie znaczy to oczywiście, że do polityki mogą iść wszyscy, którzy żadnej wiedzy nie mają, choć tak właśnie często dzieje się dziś. Warto, by mieli jakieś kompetencje. I żeby chociaż kilku miało te zalety, które niewątpliwie można przypisać Małyszowi. (Poza wolą zwycięstwa, tej mamy w nadmiarze).
Ta błaha z pozoru wymiana zdań rodzi kilka ważnych filozoficznych pytań. Bo kto jest autorytetem w polityce? Czy istnieją jakieś polityczne kompetencje podobne do np. narciarskich? Kto je ma, a kto nie?
Jeśli chodzi o pytanie o autorytet polityczny, Kaczyński chciał zapewne powiedzieć, że on nim jest. Zapewne tak. W końcu ok. 20 proc. tego społeczeństwa za autorytet go ma i w związku z tym na przykład chętnie poddaje się pisowskiej obyczajowości odwiedzania zmarłych w miejscu ich pracy, czego po raz kolejny będziemy świadkami już niebawem. Prezes Kaczyński musi jednak wiedzieć, że tak rozumiany „autorytet" nie ma żadnego poważania u młodych ludzi. Ani przyszłości. Według badań zrobionych przez OBOP dla „GW" (13-14.03) politycy nie cieszą się żadnym autorytetem wśród młodzieży. Dorośli zaś umieszczają zawód „polityka" w grupie zawodów cieszących się najmniejszym prestiżem i zaufaniem.
Zapewne dlatego, że nie wiedzą, na czym polega zakres wiedzy i umiejętności takiego autorytetu. Kaczyński – ale nie jest to tylko jego przypadek – wydaje się bowiem kompetentny w zadziwiająco wielkiej ilości spraw, czym niewątpliwie przerasta Małysza. Prezes jest zaznajomiony nie tylko z nowoczesnymi funeraliami, ale również z problematyką lotniczą, historyczną, wywiadowczą, jak również biegły w zakresie Prawdy samej. Pytaniem jest tylko to, czy mógłby się z tych kompetencji utrzymać. To znaczy, czy mógłby prowadzić zakład pogrzebowy, pracować w lotnictwie lub głosić Prawdę samą (poza Sejmem) i z tego żyć? Bardzo w to wątpię.
Problematyczne jest więc nie tylko to, na czym w ogóle polegają kompetencje polityczne, ale i to, czy autorytety polityczne mają w ogóle jakiekolwiek kompetencje i umiejętności? Pozycja Kaczyńskiego w sporze z Małyszem jest znacznie słabsza niż tego ostatniego. Prezes stoi na miałkim gruncie bycia wątpliwym autorytetem, któremu nie można przypisać żadnego wyraźnego zakresu wiedzy. Nawet politycznej.
Nie znaczy to oczywiście, że do polityki mogą iść wszyscy, którzy żadnej wiedzy nie mają, choć tak właśnie często dzieje się dziś. Warto, by mieli jakieś kompetencje. I żeby chociaż kilku miało te zalety, które niewątpliwie można przypisać Małyszowi. (Poza wolą zwycięstwa, tej mamy w nadmiarze).
Więcej możesz przeczytać w 13/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.