W branży muzycznej wielka bieda. Trzech, na oko wziętych muzyków rockowych, okazało się gotowych na wszystko, aby tylko zjeść za darmo śniadanie.
Warto! „Śniadanie mistrzów", jak wiadomo w branży, nie jest śniadaniem wydmuszką. Pasztet, kabanos, szynka (akurat taka sobie), owoce – typowo polskie, czyli melony, ananas i pomarańcze, ser żółty i okazjonalnie nawet rybka, składają się na wymarzony zestaw rockmana. Nasi wybiedzeni muzycy, aby rzucić się na wszystkie te wiktuały, najpierw musieli się rzucić na premiera Tuska.
Dziad z lirą donosi: Premier z godnością zniósł VIP-ów ujadanie, a potem zaprosił wszystkich na śniadanie do Marcina Mellera, prezentera, którego na Tuska wzięła niezła cholera, była niezła wyżera, et cetera, et cetera.
Jeżeli wierzyć źródłom nieznacznie zbliżonym do wiarygodnych, „Śniadanie mistrzów" z premierem stanowi tylko program pilotażowy dużego projektu „Nakarm rozczarowanego".
Malkontentów – zmuszonych do tej postawy przez los, przypomnijmy – czeka jeszcze podwieczorek z prezydentem, połączony ze wspólnym zapaleniem żyrandola, lunch z ministrem Rostowskim, budyń waniliowy i maliny u minister Fedak, impreza taneczna (na szczęście planuje się przekąski) z ministrem Bonim oraz kolacja z ministrem Zdrojewskim na polach grunwaldzkich.
PS Czytelniczka Sławomira Szengen-Gwizdek z Malborka dopytuje, czy za moim „głupawym i epigońskim" felietonem nie stoi czasem typowa dla Polaków „podła zawiść podszyta małostkową zazdrością". Droga Pani Szengen-Gwizdek, wypraszam sobie takie insynuacje. Nie
Dziad z lirą donosi: Premier z godnością zniósł VIP-ów ujadanie, a potem zaprosił wszystkich na śniadanie do Marcina Mellera, prezentera, którego na Tuska wzięła niezła cholera, była niezła wyżera, et cetera, et cetera.
Jeżeli wierzyć źródłom nieznacznie zbliżonym do wiarygodnych, „Śniadanie mistrzów" z premierem stanowi tylko program pilotażowy dużego projektu „Nakarm rozczarowanego".
Malkontentów – zmuszonych do tej postawy przez los, przypomnijmy – czeka jeszcze podwieczorek z prezydentem, połączony ze wspólnym zapaleniem żyrandola, lunch z ministrem Rostowskim, budyń waniliowy i maliny u minister Fedak, impreza taneczna (na szczęście planuje się przekąski) z ministrem Bonim oraz kolacja z ministrem Zdrojewskim na polach grunwaldzkich.
PS Czytelniczka Sławomira Szengen-Gwizdek z Malborka dopytuje, czy za moim „głupawym i epigońskim" felietonem nie stoi czasem typowa dla Polaków „podła zawiść podszyta małostkową zazdrością". Droga Pani Szengen-Gwizdek, wypraszam sobie takie insynuacje. Nie
Więcej możesz przeczytać w 13/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.