Ulubionym chłopcem do bicia stał się w dzisiejszych czasach celebryta
Czytając kolorową prasę czy plotkarskie portale internetowe, można dojść do wniosku, że naśmiewanie się, kpienie z osób znanych, a czasem poniżanie ich jest doskonałą rozrywką dla milionów konsumentów kultury pop. Celebryta to ktoś, kto może być artystą, ale wcale nie musi. To osoba powszechnie znana i kojarzona ze światem rozrywki i mediów. Celebryta stanowi dziś podstawowe mięso armatnie show-biznesu. Show-biznes opiera się na celebrytach, jak Józef Stalin opierał się na Armii Czerwonej.
Dawno temu, w epoce PRL, ulubionymi profesjami, z których się naśmiewano, byli hydraulicy, kelnerzy i milicjanci. Hydraulicy dumnie reprezentowali szeroko pojętą branżę fachowców. Fachowiec to był ktoś, kto potrafił naprawić kran, telewizor, gniazdko elektryczne, położyć kafelki i zbudować rakietę kosmiczną w garażu. Była to osoba niezwykle pożądana i trudno dostępna. Wysoka pozycja fachowca powodowała, że każdego klienta traktował on z góry, czego przykładem kultowy skecz z kabaretu Dudek z pamiętnymi rolami Kobuszewskiego, Michnikowskiego i Gajosa. Kelnerzy stali na froncie marnej gastronomii PRL i jako tacy także byli wdzięcznym obiektem żartów. Z kolei milicja stanowiła zbrojne ramię władzy i tu żartowanie było już groźne, bo zakazane, ale przez to właśnie powszechniejsze. Dziś ani policja, ani hydraulicy, ani tym bardziej kelnerzy nie są już tak ważnym elementem świata, który nas otacza, i żartowanie z nich nie jest już tak nośne jak w latach poprzednich. Śmiem nawet twierdzić, że stare żarty z hydraulików czy kelnerów mogą być w dzisiejszej epoce całkowicie niezrozumiałe.
Wysoką pozycję w rankingu tematów do obśmiewania zajmuje od lat służba zdrowia (ale już nie sami lekarze), politycy i piłkarze. Nic jednak nie może się równać z branżą rozrywkową. Nie ma chyba w Polsce branży tak bardzo atakowanej jak show-biznes. Nawet w polityków nie celuje się tak mocno i tak bezwzględnie jak w ludzi, którzy są związani z szeroko rozumianą rozrywką. Uważa się ich powszechnie za płytkich, chciwych pazernych i w wielu wypadkach po prostu głupich. Osoby takie są świetnym obiektem ataku, gdyż są powszechnie znane i publicznie często plotą bzdury, same wystawiając się na kpiny.
Śmiało można w stosunku do środowiska celebrytów użyć opisu, że są to osoby znane, lubiane i pogardzane. To osoby, które kochamy nienawidzić. Dzisiejsza popkultura jest jednak uzależniona od postaci celebryty i nie tylko się nim łapczywie karmi jak pies w reklamie Pedigree, ale także nie wyobraża sobie świata poza nim.
W show-biznesie musi być jednak jakiś wielki magnes, skoro tak wielu ludzi do niego lgnie mimo nieustannego gnojenia ich w mediach. Oto poważni dziennikarze znani z fachowych komentarzy dotyczących spraw polityki decydują się na dwuznaczny romans ze światem rozrywki. Bartosz Węglarczyk, sympatyczny redaktor „Wyborczej", specjalista od polityki zagranicznej, poprowadził niedawno idiotyczną galę konkursu Top Model, a obecnie Jarosław Kuźniar, znany dziennikarz polityczny TVN 24, pajacuje w muzycznym konkursie „X Factor”. Tego rodzaju transfery powodują, że atakowany obrazkami widz jeszcze bardziej będzie mylił sferę polityczną z rozrywkową. To, że dzięki takim „politykom” jak Renata Beger, Nelli Rokita czy Beata Kempa polityka nabrała cech rozrywkowych, nie musi od razu oznaczać, że dziennikarze i publicyści zajmujący się tematami politycznymi mają w odwecie prowadzić walki w kisielu czy wybory Miss Mokrego Podkoszulka.
Czy tego chcemy, czy nie, polityka nadal będzie się mieszać z rozrywką, bo taki jest duch czasu. To z pewnością nie ostatnie transfery w tej materii. Tylko czekać, kiedy Jacek Żakowski nagra piosenkę w duecie z Mandaryną, Janina Paradowska zatańczy w „Tańcu z gwiazdami", Wojciech Maziarski wystąpi w serialu kulinarnym „Moja patelnia”, a nasz naczelny Tomasz Lis założy zespół rockowy Mikrofony i Dzwony.
Dawno temu, w epoce PRL, ulubionymi profesjami, z których się naśmiewano, byli hydraulicy, kelnerzy i milicjanci. Hydraulicy dumnie reprezentowali szeroko pojętą branżę fachowców. Fachowiec to był ktoś, kto potrafił naprawić kran, telewizor, gniazdko elektryczne, położyć kafelki i zbudować rakietę kosmiczną w garażu. Była to osoba niezwykle pożądana i trudno dostępna. Wysoka pozycja fachowca powodowała, że każdego klienta traktował on z góry, czego przykładem kultowy skecz z kabaretu Dudek z pamiętnymi rolami Kobuszewskiego, Michnikowskiego i Gajosa. Kelnerzy stali na froncie marnej gastronomii PRL i jako tacy także byli wdzięcznym obiektem żartów. Z kolei milicja stanowiła zbrojne ramię władzy i tu żartowanie było już groźne, bo zakazane, ale przez to właśnie powszechniejsze. Dziś ani policja, ani hydraulicy, ani tym bardziej kelnerzy nie są już tak ważnym elementem świata, który nas otacza, i żartowanie z nich nie jest już tak nośne jak w latach poprzednich. Śmiem nawet twierdzić, że stare żarty z hydraulików czy kelnerów mogą być w dzisiejszej epoce całkowicie niezrozumiałe.
Wysoką pozycję w rankingu tematów do obśmiewania zajmuje od lat służba zdrowia (ale już nie sami lekarze), politycy i piłkarze. Nic jednak nie może się równać z branżą rozrywkową. Nie ma chyba w Polsce branży tak bardzo atakowanej jak show-biznes. Nawet w polityków nie celuje się tak mocno i tak bezwzględnie jak w ludzi, którzy są związani z szeroko rozumianą rozrywką. Uważa się ich powszechnie za płytkich, chciwych pazernych i w wielu wypadkach po prostu głupich. Osoby takie są świetnym obiektem ataku, gdyż są powszechnie znane i publicznie często plotą bzdury, same wystawiając się na kpiny.
Śmiało można w stosunku do środowiska celebrytów użyć opisu, że są to osoby znane, lubiane i pogardzane. To osoby, które kochamy nienawidzić. Dzisiejsza popkultura jest jednak uzależniona od postaci celebryty i nie tylko się nim łapczywie karmi jak pies w reklamie Pedigree, ale także nie wyobraża sobie świata poza nim.
W show-biznesie musi być jednak jakiś wielki magnes, skoro tak wielu ludzi do niego lgnie mimo nieustannego gnojenia ich w mediach. Oto poważni dziennikarze znani z fachowych komentarzy dotyczących spraw polityki decydują się na dwuznaczny romans ze światem rozrywki. Bartosz Węglarczyk, sympatyczny redaktor „Wyborczej", specjalista od polityki zagranicznej, poprowadził niedawno idiotyczną galę konkursu Top Model, a obecnie Jarosław Kuźniar, znany dziennikarz polityczny TVN 24, pajacuje w muzycznym konkursie „X Factor”. Tego rodzaju transfery powodują, że atakowany obrazkami widz jeszcze bardziej będzie mylił sferę polityczną z rozrywkową. To, że dzięki takim „politykom” jak Renata Beger, Nelli Rokita czy Beata Kempa polityka nabrała cech rozrywkowych, nie musi od razu oznaczać, że dziennikarze i publicyści zajmujący się tematami politycznymi mają w odwecie prowadzić walki w kisielu czy wybory Miss Mokrego Podkoszulka.
Czy tego chcemy, czy nie, polityka nadal będzie się mieszać z rozrywką, bo taki jest duch czasu. To z pewnością nie ostatnie transfery w tej materii. Tylko czekać, kiedy Jacek Żakowski nagra piosenkę w duecie z Mandaryną, Janina Paradowska zatańczy w „Tańcu z gwiazdami", Wojciech Maziarski wystąpi w serialu kulinarnym „Moja patelnia”, a nasz naczelny Tomasz Lis założy zespół rockowy Mikrofony i Dzwony.
Więcej możesz przeczytać w 13/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.