– Zasadą systemu bankowego jest „im więcej masz, tym więcej dostaniesz". Jednak może również istnieć bank, który nie chce na tobie zarobić, ale który może ci pomóc – mówi Muhammad Yunus. Twórcy „To Catch a Dollar” przedstawiają go jako człowieka, który zrewolucjonizował ekonomię. Mają sporo racji.
Bank solidarnych
W 1976 r. Yunus miał 36 lat i pracował na wydziale ekonomii Uniwersytetu Chittagong w Bangladeszu. Wojna i głód sprawiały, że w tym i tak już biednym kraju ludzie żyli w coraz gorszych warunkach. Yunus rozpoczął naukowy eksperyment. Zainicjował system drobnych pożyczek dla najuboższych. Pierwszej (równowartość 27 dolarów) udzielił z własnej kieszeni grupie 42 kobiet, które w pewnej wiosce produkowały bambusowe meble i nie miały pieniędzy na materiały. Były uzależnione od kupców, którzy pożyczali im na kupno surowca, lecz w zamian domagali się wyłączności na wszystko, co produkowały, i płacili zaniżone ceny. Ten lichwiarski układ sprawiał, że wieśniaczki zarabiały na czysto zaledwie 2 centy dziennie. Pożyczając niewielkie kwoty, młody akademik de facto wyzwolił kobiety z ekonomicznej niewoli.
Natchniony tym zdarzeniem Yunus ze studentami i z grupą pożyczkobiorczyń założył Grameen Bank, który z biegiem czasu rozwinął akcję kredytową w kolejnych regionach kraju. Dzisiaj ma oddziały w około 80 tys. wsi w całym Bangladeszu, ponad 7 mln pożyczkobiorców (97 proc. z nich to kobiety), a łączna wartość udzielonych mikrokredytów przekroczyła 10 mld dolarów. Dzięki mikrokredytom około 60 proc. pożyczkobiorców mogło wydźwignąć się z ubóstwa.
Fenomenem instytucji stworzonej przez Yunusa jest między innymi to, że jego ubodzy klienci w 99 proc. zwracają zaciągnięte długi, choć nie są od nich wymagane żadne zabezpieczenia. Mają za to co innego – wzajemne zaufanie. Pożyczek udziela się członkom kilkuosobowych grup, którzy wzajemnie za siebie ręczą i w najgorszym razie będą musieli przejąć spłatę na własne barki. Jeśli Iksiński nie spłaci, to będzie musiał za niego zapłacić Igrekowski z sąsiedniej chaty, który mu pożyczkę podżyrował.
Nowe Kazanie na Górze
„W ciągu trzech dekad Yunus i Grameen Bank stworzyli potężne narzędzie do walki z ubóstwem. Ich idee i modele działania rozprzestrzeniły się na całym świecie. Każdy człowiek na ziemi ma potencjał i prawo do godnego życia. Yunus i Grameen Bank udowodnili w warunkach różnych kultur i cywilizacji, że nawet najbiedniejsi z biednych mogą wypracować sobie lepsze życie". Tymi słowami w październiku 2006 r. Komitet Noblowski uzasadniał przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Muhammadowi Yunusowi i założonemu przez niego bankowi. Następne nagrody (w tym Medal Wolności przyznany przez Baracka Obamę), doktoraty honoris causa, a nawet Yunus Day w Houston w Teksasie sprawiły, że ten „bankier biedaków” stał się jednym z najbardziej wpływowych intelektualistów świata.
– Wierzę, że możemy stworzyć świat bez ubóstwa, ponieważ ubóstwo nie jest zawinione przez ludzi ubogich. Dokonamy tego, jeśli wspólnie będziemy w to wierzyć – tak swoje credo przedstawiał Yunus, odbierając w Oslo pokojowego Nobla. Wzywał, by odrzucić przekonanie, że bieda jest nieodłączną częścią porządku świata, i porównał ludzi żyjących w biedzie do drzewek bonsai – wyrastają z takich samych nasionek jak rosnące swobodnie najwyższe drzewa, jednak donica, w której rosną (czyli otoczenie społeczne), nie pozwalają im na rozwój. – Ludzie nie rodzą się po to, by żyć w głodzie i nędzy – mówił.
Brzmiało to niczym nowe Kazanie na Górze. Inaczej niż na przykład Matka Teresa z Kalkuty Muhammad Yunus nie uważa jednak, aby miłosierdzie było sposobem na rozwiązywanie problemów socjalnych. Zamiast dobroczynności („pieniądze na jałmużnę kiedyś się kończą") proponuje społecznie odpowiedzialny biznes, którego celem nie będzie maksymalny zysk, lecz wspieranie jak największej liczby osób. Utopia? Niekoniecznie. Yunusowi udało się przekonać udziałowców koncernu Danone, aby część dywidendy przeznaczyli na powołanie w Bangladeszu szczególnej spółki. Szczególnej, bo nie będzie ona służyła przynoszeniu zysków, ale wyłącznie temu, aby produkować pożywny jogurt dla dzieci z najbiedniejszych rodzin.
Zdaniem noblisty jego nowa ekonomia może funkcjonować wszędzie, nie tylko w Trzecim Świecie. – Odziedziczyliśmy zachodni sposób myślenia o gospodarce i bogaceniu się. Ale teraz pochodząca z Azji idea rozwoju chce zmienić Zachód – deklaruje Muhammad Yunus. Trzy lata temu Grameen Bank rozpoczął działalność w USA, gdzie tak jak Patricię z filmu „To Catch a Dollar" wspiera kobiety z rodzin emigranckich i z mniejszości etnicznych. W ciągu trzech lat udzielił pożyczek 5 tys. osób (średnio po 3 tys. dolarów). – Przyłącz się do naszego ruchu, który ekonomicznie wzmocni miliony Amerykanów – apeluje aktor Matt Damon w reklamówce filmu o Yunusie.
Druga strona medalu
W 2009 r. w ponad 100 krajach z wymyślonych przez Yunusa mikrokredytów skorzystało 130 mln ludzi. Jednak nie wszyscy mają o Muhammadzie Yunusie równie dobrą opinię, co Komitet Noblowski. Na początku tego roku rząd Bangladeszu (ma 25 proc. udziałów w Grameen Banku) wymusił jego dymisję z zarządu banku. Pretekstem było przekroczenie wieku emerytalnego przez 71-letniego ekonomistę. Jednak prawdziwy motyw jest inny: po przyznaniu Nagrody Nobla Yunus zaangażował się politycznie. Choć szybko zarzucił tę działalność, to przez polityków nadal traktowany jest jako potencjalny rywal. Bangladescy rządzący mogli przy tym skorzystać z argumentów, jakie dostarczył pod koniec 2010 r. duński dokumentalista Tom Heinemann. W filmie „The Micro Debt" zarzucił on Yunusowi m.in., że w niejasnych okolicznościach przelał na prywatne konta 100 mln dolarów wsparcia uzyskanego przez Grameen Bank w latach 90. od sponsorów z USA, Kanady i Europy.
Równie poważnym ciosem dla reputacji Yunusa było podważenie przez Heinemanna całej idei mikrokredytów. – To nieprawda, że wystarczy dać komuś małą pożyczkę, by natychmiast wyrwać go z ubóstwa. Twórca banku twierdzi, że kredyt to „prawo człowieka", ale nic nie wspomina o tym, że nierozerwalną częścią kredytu jest dług – mówią w filmie krytycy, których zdaniem „mikropożyczki to wielki biznes”. Bangladescy politycy, którzy nagle odkryli „fundamentalny błąd” samej idei mikropożyczek, oskarżają je, że „wysysają krew z najuboższych”. Zarazem coraz głośniejsi są – w Bangladeszu, ale także na Zachodzie – ci, którzy przestali dostrzegać w Yunusie proroka społecznej sprawiedliwości, lecz widzą w nim sojusznika George’a Sorosa i piewcę neoliberalnego porządku gospodarczego.
– Jeżeli nie cofniecie dymisji Yunusa, ucierpią na tym stosunki między naszymi krajami – zagroziły rządowi Bangladeszu władze USA. Ale presja supermocarstwa może okazać się nieskuteczna. W położonym na subkontynencie indyjskim kraju niechętnie przyjmowane są interwencje z zewnątrz, a część miejscowych elit obwinia Yunusa, że swoją międzynarodową sławą utrwalił stereotyp państwa zacofanego. W poniedziałek 4 kwietnia sąd w Bangladeszu ma zdecydować, czy pozbycie się założyciela Grameen Banku z zarządu było legalne. Ale konflikt może się na tym nie zakończyć. A jeśli będzie się przeciągał, to ubodzy mieszkańcy Bangladeszu mogą zacząć wycofywać ulokowane w banku Yunusa zaskórniaki. Jeśli do tego dojdzie, to system, który stworzył Muhammad Yunus i jego uczniowie, zostanie poważnie zdestabilizowany.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.