Podobno żartem primaaprilisowym były artykuły premiera Donalda Tuska w „Gazecie Wyborczej". Niedługo okaże się, że był to żart w angielskim stylu ministra Jana Rostowskiego. Pure nonsens. Wielka szkoda, bo z tych artykułów (starannie stylizowanych na ciąg dalszy niezapomnianego exposé z 2007 r.) wynikało, że bardzo nam się poprawia, a poprawi jeszcze bardziej.
Podobno żartem primaaprilisowym był również apel biskupów o godne przeżycie rocznicy 10 kwietnia.
Żartem primaaprilisowym, na szczęście, była deklaracja premiera na temat konieczności ścigania spekulantów windujących ceny cukru. Gratulacje, prawie się nabrałem!
Zakupy w Biedronce – żart, żart! W ramach prima aprilis Prezes ogłosił, że przejmuje się sprawami zwykłych ludzi, a Premier – że tym zwykłym człowiekiem jest.
A propos zwykłych ludzi – bardzo, bardzo śmieszne są te prima aprilisy ze zwyczajowymi nagrodami dla marszałka Sejmu i wicemarszałków. Jasne, hi, hi, hi, że nie dali ich „sami sobie"! Tylko marszałek wicemarszałkowi, a wicemarszałek marszałkowi.
W następnych odcinkach polskiego prima aprilisu SLD przekonywać będzie, że Polakom będzie lepiej pod wodzą Napieralskiego, a prezydent Komorowski, że ma coś do gadania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.