Powaga polskiej prezydencji zgodnie z oczekiwaniami wymyka się spod kontroli za sprawą posłów PiS, którzy dali (przepraszam za wyrażenie) „popis" swoich możliwości. Posłowie Ziobro, Czarnecki, Legutko znani są z osobistego wdzięku, co niewątpliwie przysparza im wielbicielek. Już niedługo zdjęcie z wyżej wymienionymi wampirami może stać się ozdobą każdej prywatnej kolekcji osób wielbiących horrory klasy B lub C, a każdy właściciel wesołego miasteczka odda wszystkie pieniądze za udział europosła Ziobry w otwarciu gabinetu strachu czy wszędobylskiego partyjnie europosła Czarneckiego za statystowanie w gabinecie krzywych luster. Ich wystąpienia w Parlamencie Europejskim spowodowały, że stale używane przez marszałka Niesiołowskiego słowa typu „cynizm", „żenada”, „głupie”, „szkalujące” straciły swoją moc. Panie marszałku, musi pan koniecznie wzbogacić słownictwo, bo straci pan tytuł pierwszego harcownika w szeregach PO. I niech pan uważa, bo trochę na szczęście zapomniana pani Pitera czai się za pana plecami.
W ostatnim tygodniu dał czadu pan premier Pawlak, witając na Giełdzie Papierów Wartościowych świetną górniczą spółkę węglową z Jastrzębia. Ucieszył się, że będzie tam więcej koksu. Ostrzegam premiera Pawlaka, że żarty w naszym kraju odbierane są w wielu wypadkach wprost, a tym samym oddał pan niedźwiedzią przysługę prezesowi giełdy, panu Sobolewskiemu, którego zalewać będą teraz prospekty od handlarzy narkotyków.
Jeżeli ktoś z państwa nie widział z bliska, jak wygląda minister obcego rządu, powinien udać się do uzdrowiska Sopot, gdzie w ramach prezydencji leczą się unijni ministrowie, codziennie na innej terapii. W przerwach chodzą po molo w garniturach, bo minister zawsze musi być w garniturze (kobiety ministrowie w kostiumie dwuczęściowym, oczywiście niekąpielowym). Dodatkowy znak rozpoznawczy ministrów obcych rządów to w lewej ręce truskawka kaszubska, a bączek w prawej.
Gdybym się przyłożył i odtworzył pisemnie jedno przypadkowe zdanie posłanki Kempy, to zabrałbym sobie felietonowy limit słów do końca roku. Może bym i to zrobił, ale nawet powierzchowna analiza treści wystąpienia posłanki Kempy w programie Moniki Olejnik skłania mnie do twierdzenia, że ten dwudziestominutowy bełkot właśnie treści był pozbawiony. Pani Kempa jest lokomotywą widmo na węgiel, która pędzi po pustym torze nie wiadomo dokąd, wypuszczając do atmosfery wiele niezdrowych substancji. Wszelkie próby skierowania posłanki na tor właściwy przez prowadząca zostały sparaliżowane i groziły katastrofą, bo pani Kempa sprawiała wrażenie osoby, która nie wie, co czyni. W związku z tym przychylam się do wniosku pani Moniki, że rozmowa z posłanką Kempą (a było już wiele prób) mija się z celem.
Końcówkę mojej pisemnej wypowiedzi kieruje z troską do pana przewodniczącego Jarosława Kaczyńskiego. Ponieważ pojawiają się pogłoski, że pan Ziobro chce pana zdetronizować, oświadczam, że wolę pana milion razy bardziej. Pan ma zupełnie inny rodzaj wdzięku, a swój cynizm ukrywa pan w sposób znacznie bardziej umiejętny.
Na zakończenie zwierzam się Państwu ze zdarzenia, w którym poznałem tajemnicę jednego z praktykantów na stażu w zacnym poznańskim hotelu. Podszedłem do młodego, elegancko ubranego człowieka w pięknym uniformie z plakietką „praktykant" i poprosiłem go, żeby przez sekundkę zwrócił uwagę na moje walizki, bo idę załatwić formalności. Z miłym uśmiechem praktykant poinformował mnie, że nie może mi pomóc, bo jest praktykantem, a praktykantom nie wolno nic robić. Przyjąłem to ze zrozumieniem i pomyślałem sobie, co to będzie, jak ów praktykant zostanie kiedyś szefem recepcji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.