Do polskich kin wchodzi właśnie „O północy w Paryżu", najbardziej kasowy film Woody’ego Allena od ćwierć wieku. Czyżby pogłoski o artystycznej śmierci reżysera były mocno przesadzone?
Mniej więcej tyle samo razy ogłaszano koniec Allena, co jego powrót do wielkiej formy. Niewielu doprawdy reżyserów ma tak zaciekłą, tak wierną niezadowoloną publiczność, która nie przegapi żadnej premiery, by potem zarzekać się, że już więcej nie pójdzie na jego film. Jedni uważają, że skończył się, od kiedy kręci w Europie (czyli od 2005 r.), inni, że nie zrobił niczego dobrego od czasu „Zeliga" (1983), a jeszcze inni cierpliwie czekają, aż nakręci nowy „Manhattan" (1979). Dyskusje na temat wyższości „Annie Hall” (1977) nad „Jej wysokością Afrodytą” (1995) bywają równie zaciekłe, jak te dotyczące wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Bezpretensjonalna komedia „O północy w Paryżu” nie zamknie sporu. Jej niewątpliwy urok dla wielu fanów będzie powodem do dalszych narzekań na błahość ostatnich dokonań ich mistrza.
Więcej możesz przeczytać w 34/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.