RADOSŁAW SIKORSKI: To jest realny dylemat. Unia polega na tym, że łączymy z innymi krajami niektóre atrybuty suwerenności żeby pomnożyć wspólne dobro. Na tym polega choćby strefa Schengen – musieliśmy wypowiedzieć umowy o ruchu bezwizowym z Rosją, Ukrainą, Białorusią. To była cena możliwości poruszania się bez wiz i paszportów po całej Unii. Teraz pojawia się pytanie, czy można zaradzić kryzysowi w strefie euro bez ściślejszej koordynacji w dziedzinie finansowej. Okazało się, że nie można. Stąd propozycja nowego traktatu.
Ale hasło „Stany Zjednoczone Europy" może budzić obawy. Większość Polaków nie chciałaby mieszkać w „europejskim stanie", nawet gdyby to miał być odpowiednik Kalifornii.
Takie hasło może budzić obawy i dlatego ja go nie rzucałem.
Nie mówił pan o Stanach Zjednoczonych Europy w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej"?
Nie. Mówiłem tylko, że państwa europejskie – a przecież sam koncept państwa zakłada suwerenność – muszą mieć co najmniej tyle uprawnień w Unii, ile mają stany w USA. A – co politycy PiS powinni wiedzieć – np. o karze śmierci amerykańskie stany decydują same, a w Unii państwom się tego odmawia. Był to głos w obronie prawa państw do samostanowienia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.