ANDRZEJ STASIUK: Dużo, zaczynając od etymologii słowa „Niemiec", czyli ktoś niemy, ktoś, z kim się nie można porozumieć z racji jego niezrozumiałego języka. Potem te wszystkie powiedzenia w rodzaju „jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”, przez ludowe wyobrażenia diabła przebranego za Niemca i tak dalej. Można powiedzieć, że przez długi czas to słowo miało wielki ciężar, no i po tych całych stuleciach trudno, by nabrało lekkości.
Mimo Unii, mimo dopłat, mimo braku granic?
Oni bardzo się starali i starają – co mówię bez ironii i z szacunkiem. Ciężar jest tak wielki, że niosą go ludzie z pokolenia, które powinno już być wolne od historycznej traumy. Nasza córka, gdy była w drugiej albo trzeciej klasie, wyrecytowała naszemu niemieckiemu przyjacielowi „Rotę", w tym frazę „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Nie ze złej woli, Boże broń, po prostu to był jedyny wierszyk, jaki znała na temat niemieckości, i chciała mu zrobić przyjemność. Albrecht stał osłupiały i nie mógł uwierzyć, że tego jeszcze uczą w szkołach. No cóż, uczą.
Czy w Niemczech jest podobnie ze słowem „Polak"?
Nie bardzo wiem. Ale jeśli jest podobnie, to oni są dobrze wychowani i za bardzo się z tym nie obnoszą. Ale myślę, że Niemcy mają do nas stosunek równie skomplikowany jak my do nich, tylko ta komplikacja jest głębiej ukryta. Oni nas trochę wypierają ze świadomości. Jechałem kiedyś przez Niemcy pociągiem. Do przedziału weszła starsza pani z ciężką walizką i ja jej tę walizkę pomogłem włożyć na półkę. Poznając, żem obcokrajowiec, zapytała, skąd jestem. Zaproponowałem jej, by zgadła. No i ta starsza, kulturalna pani wymieniła większość europejskich nacji z Czechami i Węgrami włącznie, ale nie wpadła na to, że jej walizkę taszczy Polak. Gdy jej w końcu wyjawiłem swoją tajemnicę, była jakby trochę rozczarowana. Jakbym ją zawiódł.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.