Jarosław Kaczyński czasem hamletyzuje, mówi, że ma dość. Wtedy dwór składa mu hołdy, prosi, żeby nie rezygnował. Prezes w końcu ulega i zostaje. Choć przecież nigdzie się nie wybierał.
Na dworze Jarosława Kaczyńskiego panuje koszarowa dyscyplina. Przed wejściem na posiedzenie komitetu politycznego trzeba zostawić komórkę, bo gdy prezes mówi, reszta ma słuchać, a nie pisać SMS-y czy rozmawiać przez telefon. A niechby ktoś zaczął się wiercić, wyjął komputer albo rozłożył gazetę. Prezes w takich sytuacjach mówi, że jak ktoś nie potrafi kilku godzin wysiedzieć w spokoju, to nie nadaje się do polityki.
Dyskusji na posiedzeniu komitetu politycznego właściwie nie ma. Gdy prezes przemawia, część dworu milczy, a część przytakuje. Ta jednomyślność bawi Kaczyńskiego. Wysłuchawszy współpracowników, czasem półżartem podsumowuje: – Cóż, widać jestem geniuszem.
Więcej możesz przeczytać w 49/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.