Aleksander Kwaśniewski jest konsekwentny – właśnie ponowił próbę rozbicia SLD pod hasłem jednoczenia lewicy. I rozpoczął reanimację ledwo żywego Palikota. Miller z kolei nie jest idiotą – wie, że celem byłego prezydenta jest dezintegracja jego partii. Wspólnego ruchu więc nie będzie – ale przecież nie o to Kwaśniewskiemu chodziło. Chodziło mu o kasę SLD. Kasę na kampanię wyborczą, kasę, której u Palikota nie ma. Miller też to wie. Nie ma ochoty za pieniądze Sojuszu pompować Palikota, Siwca i kilku innych kolesi, którzy załapaliby się na listę pod patronatem Kwaśniewskiego. Poza tym marka Kwaśniewskiego może nie działać tak silnie jak kiedyś. Kto pamięta dziś losy koalicji Lewica i Demokracji, której patronował były prezydent? Przypomnę krótko: rozpadła się. Przynajmniej się ładnie i zrozumiale nazywała. Teraz Kwaśniewski proponuje Europę Plus, gotowy pomysł na porażkę. Odmowa przystąpienia SLD do tego projektu oznacza jego fiasko. Firmować go będzie goły Palikot z okładki pewnego tabloidu, któremu wszystko się pomieszało (przynajmniej na razie).
Co z tego wyniknie dla lewicy, jeśli dojdzie do wojny? Myślę, że stracić może przede wszystkim Palikot. Jednak nie tylko on. Już słyszę, że materiały filmowe z Charkowa pokazane w telewizjach to nie cały nakręcony wtedy materiał. Materiał o prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim pod wpływem alkoholu.
W tej wojnie, gdyby wybuchła, nie będzie jeńców. Mają to w pamięci obaj panowie. Jeżeli dojdzie do klinczu, Miller i Kwaśniewski znowu umówią się na obiad, aby pogadać o szorstkiej przyjaźni i powspominać stare czasy. A Palikot się zdziwi, że został przez Kwaśniewskiego porzucony.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.