Kim byli zadymiarze z Uniwersytetu Warszawskiego? Organizatorzy zadymy (Niezależne Stronnictwo Akademickie) twierdzą, że to byli studenci. A nie wyglądali. Mieli na twarzach maski zwierząt, głównie małp i koni, ale nie wykazywali się wrażliwością ludzi przejętych losem braci mniejszych, niektórzy osłaniali twarz szalikami (szalikowcy?), inni dusili się w maseczkach do filtrowania powietrza, jeszcze inni obwiązali głowy białymi szmatami, sugerując, że znane są im tajniki mumifikacji. Co mówili? Nic. Mieli natomiast doskonały sposób komunikowania się ciałem i krzykiem. Łatwo wpadali w trans. Kiwali się, ruszali, skakali, zaciskali pięści chętne do skatowania kogoś, emanowali agresją i testosteronem. Obecne w grupie dziewczęta, znacznie łagodniejsze, tańczyły coś na kształt pogo, tylko bardziej skoncentrowanego wokół wrzeszczących chłopców w małpich maskach. Dziewczęta w ogóle sprawiały wrażenie, jakby dobrze się bawiły i obyczajów łagodzić nie zamierzały. Chłopcy mieli trudniejsze zadanie, musieli wydobywać z siebie jakieś hasła. Przychodziło im to z wielkim trudem. Ale udało się! Najpierw wrzeszczeli więc: „Pedały, pedały!”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.