Niedoszłe modelki, fanki kosmetyków, mody i ciuchów marzące o karierze znalazły wreszcie kanał do zaistnienia i zarabiania niezłych pieniędzy. Ostatnio niejaka Honey, czyli Honorata Skarbek, pochwaliła się, że dzięki blogowi zarobiła na mieszkanie w Warszawie. Nieźle. Tym bardziej że aspirująca do roli modowej celebrytki, słodka do bólu i po dziewczęcemu urocza Honey to mentalno-estetyczny konglomerat Joli Rutowicz i Paris Hilton. Chce być sławna, ma ogromne parcie na szkło, bywa na imprezach, śpiewa, wydała nawet dwie płyty, jej klipy mają niezłą oglądalność na YouTube, ale przede wszystkim prowadzi bloga. I to na nim przedstawia swoje poglądy na psyche, kosmetyki, zabiegi urodowe, świat i ludzi. To prawdziwa kopalnia dziewczęcego infantylizmu. Jest tam wszystko: Justin Bieber, zdjęcia koleżanek, chłopaka i wypadające włosy, dywagacje o życiu, muzyce, maseczkach, a to wszystko zanurzone w modowym sosie, bo Honey zaczęła karierę od bycia szafiarką. A że lubiła śpiewać i była ambitna, tak długo zamieszczała swe klipy – coraz to nowe covery – w sieci, że zwróciła na siebie uwagę branży. I tak oto narodziła się Honey i jej pierwszy album w 2011 r. Odkrycie to wielkie nie było, bo na świecie jest masa dziewczyn śpiewających słodkie balladki, ale ta była pierwsza, bo z internetu.
Honey jest urocza, ale niestety, i to jest spory problem, niezbyt lotna. Jej wizyta u Kuby Wojewódzkiego była mentalnym dramatem na całej linii. Podobnie w programie Łukasza Jakóbiaka „20 m Łukasza”. Jest głupiutka i się tego nie wstydzi. I co dość dramatyczne – może dzięki temu na paru celebryckich ściankach i w kronikach towarzyskich zrobić „karierę”. Bo ludzie kochają głupszych od siebie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.