To już jest koniec...
19 stycznia – ta data przejdzie do historii show- -biznesu. Edyta Herbuś wysłała oświadczenie, w którym poinformowała, że zakończyła współpracę ze swoją menedżerką. Potem zrobiła to Karolina Malinowska. W sumie sześć dziewczyn zrezygnowało ze współpracy z tą panią. Wybuchła największa od lat afera w celebryckim światku. Afera, która mówi wszystko o tym, jak funkcjonuje polski show-biznes i jakim jest paździerzem. O tym, że celebryci zarabiają na bywaniu i kontraktach reklamowych, wiadomo od dawna. W kraju, w którym największym powodem do medialnego hejtu są pieniądze, stawki wpływające na konta celebrytów od dawna wzbudzały zainteresowanie. W wypadku obecnej afery mamy do czynienia z miłymi, choć nieobdarzonymi wybitnym talentem dziewczynami, hejtowanymi często przez media za celebryckość, które zarabiają na nazwisku i ładnej buzi. Ale zarabiają, nie kradną! To ważne. Pracują uczciwie. Na nich też ktoś zarabia. Pojawiają się zawistne głosy, że „na biedne nie trafiło” i „jakie celebrytki, taka menedżerka”. Rozumiem je, ale ich nie popieram. Prawo jest prawem. W kontekście afery padają kwoty – 60 tys. za pójście do sklepu i przymierzenie kilku par butów, nawet 10 tys. za pojawienie się na imprezie, 600 tys. za kontrakt reklamowy. Z jednej strony szok, bo to spore sumy, nawet po odjęciu prowizji menedżera i podatku, z drugiej – też szok, bo za pracę należy się zapłata, bez względu na to, czy to celebryta, czy sprzątaczka. Jeśli zapłata nie wpłynęła, a pojawił się komornik, to – jak mówią – jest grubo. Drugi aspekt sprawy to jakość managementu w Polsce. Tutaj była „przyjaźń” – wspólne wyjazdy, wakacje i zdjęcia. Zaufanie „przyjaciółek”.Nic dziwnego, że dziewczyny dały się zwyczajnie omotać i straciły ostrość widzenia. Ale tak to często wygląda – menedżerami gwiazd zostają żony, kochanki, przyjaciółki, które o managemencie wiedzą tyle, ile ja o fizyce jądrowej. Czyli nic. Mają za to apetyt na kasę i kontakty. Tracą na tym profesjonalni menedżerowie, którzy się boją, że słowo „menedżer” będzie teraz znaczyło „złodziej”. Tu pomóc mogą media. Ale czy pomogą? Przez lata naczelni kolorowych gazet z „przyjaciółką gwiazd” pijali szampana. To była doskonale funkcjonująca siatka powiązań i interesów. Teraz głupio pisać o kimś, z kim się spędzało czas i kto dostarczał gwiazdy na okładki. A do tego ze wszystkim związana jest córka polityka, która przekonywała, że nie jest celebrytką, mało zarabia, a w związku ze sprawą wydała kuriozalne oświadczenie. Czeka się więc, co zrobią tabloidy. W nich nadzieja, że nie pozwolą sprawie zaschnąć. Bo wszyscy są zgodni, że pod czerwony dywanik ta afera zamieciona być nie powinna. Mówi się, że świat celebrytów taki, jakim go znamy, odejdzie do lamusa. Że po latach zachłystywania się brokatem i botoksem ludzie mają dość uzurpatorskich karier, promowania plastiku i chorych stawek za „bywanie”. Gdy zwracałam na to uwagę, słyszałam, że mówię tak, bo zadroszczę... Nie wiem, czego miałabym zadrościć w kontekście takiego bagna... A dziewczynom bardzo współczuję. I trzymam kciuki za zwycięstwo prawa. Bez względu na to, jak sprawa się potoczy, mleko się rozlało. Nic nie będzie już takie samo.
Wygrana?
Aneta Zając, matka dwójki dzieci połowy „ciała astralnego”, czyli Mikołaja Krawczyka, będzie śmigać po parkiecie w „Tańcu z gwiazdami”. Znając emocje towarzyszące temu programowi i to, jak zmienia on życiorysy uczestników, sporo się zadzieje. Najczęstsze osiągnięcia bohaterów „TzG” to odkrycie swojej stłamszonej kobiecości, napisanie książki, ciąża albo medialny romans. Ewentualnie małżeństwo. Pani Anecie, która w mediach dzielnie milczy, życzę tego pierwszego. Chyba już nawet wiem, kto wygra ten program...
Lepiej późno niż...
Już wiem, dlaczego zawsze miałam słabość do Anny Dereszowskiej. Coś mi mówiło, że to inteligentna babka. Teraz to udowodniła. Powiedziała mianowicie, że bardzo żałuje okładki w „Gali” z byłym partnerem. Przypomnę: para była na sianku, w stylu wiejsko-lansiarskim. Dereszowska powiedziała też, że odradza robienie takich okładek, bo media potem zawsze wlezą do życia. Jej wlazły, i to nie raz. Pani Aniu, proszę przyjąć gratulacje za zdrowy rozsądek. Oby więcej takich, co myślą i potrafią wyciągnąć wnioski ze swoich lansiarskich porywów w mediach. Brawo!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.