Polski kapitalizm nie ma nic wspólnego z Adamem Smithem
Ekipa rządząca obecnie Polską nasiąkła przyzwyczajeniem do podlizywania się klasie robotniczej za młodu i tym do dziś, niestety, trąci. W państwie niewolniczym rządzili właściciele niewolników, w państwie feudalnym - feudałowie. Na zdrowy rozum można by założyć, że w kapitalizmie powinni rządzić kapitaliści. I na ogół rządzą. Niejaki Bloomberg został nawet burmistrzem Nowego Yorku. W Polsce jednak, mimo deklaracji o wstąpieniu na "kapitalistyczną drogę rozwoju", przedsiębiorców, a więc kapitalistów, po staremu traktuje się jak zło konieczne.
Zupa bez zupy
Przedsiębiorców trzeba znosić, ale można im uprzykrzać życie, kontrolować, nadzorować i łupić podatkami. Postępowanie władzy znajduje w tym wypadku pełną akceptację społeczną. Dla przodującej niegdyś klasy robotniczej przedsiębiorcy to cwaniacy opętani żądzą zysku, gotowi w pogoni za nim sprzedać duszę diabłu, nie mówiąc już o okrutnym wyzyskiwaniu swoich pracowników. Z wyników badania tak zwanej opinii publicznej wynika, że kapitalizm nie satysfakcjonuje Polaków - a już tym bardziej nie satysfakcjonują ich kapitaliści. Zastanawiam się tylko, kto i dlaczego zadał w ogóle respondentom takie pytanie? Dzieciom, idącym w zaparte, że czegoś nie lubią, mamy zwykły powtarzać: "nie wierz gębie, połóż na zębie". Twierdzenie, że kapitalizm się w Polsce nie sprawdza, jest tak samo rozsądne jak zapewnienia przedszkolaka, że nie zje zupy, której wcześniej nigdy nie próbował, bo mu nie smakuje.
Polski kapitalista, czyli królik samorządowiec
Nie mamy w Polsce kapitalizmu i nigdy nie mieliśmy. To, co mamy, tak ma się do ulubionego ustroju Adama Smitha, jak przez wiele lat miała się "demokracja" w państwach realnego socjalizmu do demokracji zachodniej. Jesteśmy państwem o bardzo dużym stopniu ingerencji rządu w gospodarkę, wysokim udziale wydatków publicznych w dochodzie narodowym i szerzącym się fiskalizmie. Państwem do cna skorumpowanym, między innymi dlatego, że zamiast prywatnej własności będącej ostoją kapitalizmu mamy olbrzymi udział w gospodarce własności państwowej - ergo niczyjej. Państwem, gdzie zastępy działaczy samorządowych, których liczba zwiększała się w tempie szybszym niż ongiś królików w Australii, mogą prowadzić niczym nie skrępowaną działalność gospodarczą, wykorzystując majątek gminny. Nic zatem dziwnego, że taki ustrój nie satysfakcjonuje Polaków - tyle że on nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. Jeżeli bowiem w Polsce mielibyśmy kapitalizm, jak w takim razie należałoby nazwać ustrój gospodarczy w Stanach Zjednoczonych, nie mówiąc o Singapurze i innych gospodarczych "tygrysach"?
Kapitalizm przyjaciół ludu
Czy to jednak oznacza, że gdyby rodakom dane było posmakować prawdziwego kapitalizmu, to by się nim nie zniechęcili? Z pewnością nie. Prawdziwy kapitalizm to bardzo niedoskonały ustrój gospodarczy, a wspierająca go klasyczna liberalna filozofia lansuje tezy dość niepopularne. Wmawia ludziom, że przede wszystkim sami są odpowiedzialni za swój los, że - jak pisał Tomasz Jefferson - "Pan Bóg pomaga tym, którzy potrafią pomóc sobie sami". A przecież powszechnie wiadomo, że za wszelkie nasze nieszczęścia odpowiedzialni są inni. Nieprawdaż? Jak można więc nie zniechęcić się do liberalnego kapitalizmu, nakazującego nam w pocie czoła pracować, a nie strajkować, nie kraść, bo cudza własność jest święta, i żyć w poszanowaniu wolności innych ludzi, a do niej zalicza się także, a może nawet przede wszystkim, prawo posiadania przez nich efektów ich własnej pracy, których nie należy im odbierać w imię szczytnej redystrybucji dochodu narodowego, by przekazać je grupom najbardziej potrzebujących. W istocie - takiego systemu gospodarczego wcale nie trzeba skosztować - można się nim zniechęcić a priori, zwłaszcza gdy politycy zapewniają, że wcale nie trzeba się męczyć - można wziąć od innych, a jedyny wysiłek, jakim się trzeba wykazać, to odpowiednio zagłosować w wyborach parlamentarnych. O resztę zatroszczą się już przyjaciele ludu pracującego (i nie pracującego) miast i wsi.
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.