Eureko może zachwiać finansami RP!
Eureko rozpoczęło bój ostatni o PZU. Szacuje się, że odszkodowanie, jakiego portugalsko-holenderskie konsorcjum domaga się przed sztokholmskim sądem arbitrażowym od Polski, wyniesie 3 mld USD - dowiedział się nieoficjalnie "Wprost". Niedawno Ronald Lauder, którego firma CME zainwestowała 27 mln dolarów w komercyjną czeską telewizję TV Nova, pozwał do trybunału w Sztokholmie rząd czeski za niewywiązywanie się z umów gwarantowanych przez państwo. Trybunał wydał wyrok na jego korzyść, a londyński sąd arbitrażowy zasądził na rzecz CME 355 mln dolarów odszkodowania. Jeżeli Eureko powiedzie się w Sztokholmie i na dodatek przejmie ono pełną kontrolę nad PZU, to nie dość, iż otrzyma gigantyczne odszkodowanie, to jeszcze może sprzedać posiadane przez PZU polskie obligacje warte 14 mld zł, załamując i tak już nasycony rynek. A raczej zechce je sprzedać, bo zadłużenie firmy sięga 10 mld euro; w zeszłym roku zanotowała ona 390 mln euro strat. Taki scenariusz oznaczałby potężny cios w finanse RP!
Kukułcze jajo
Portugalsko-holenderskie konsorcjum Eureko to w gruncie rzeczy mikroskopijny gracz (1,5 proc. europejskiego rynku), któremu w wejściu na polski rynek pomogła AWS. Kolorytu sprawie dodawało poparcie tej inicjatywy przez Mariana Krzaklewskiego, ówczesnego lidera AWS (który dziś nie potwierdza tej informacji), a także udział w przedsięwzięciu Jardima Goncalvesa, znanego portugalskiego członka Opus Dei, zaangażowanego w prywatyzację BIG Banku Gdańskiego (członka rady nadzorczej BIG BG), oraz zainteresowanie przedsięwzięciem Romano Prodiego, szefa Komisji Europejskiej. Mieli oni duży wpływ na to, że od listopada 1999 r. 30 proc. akcji PZU należy do konsorcjum Eureko-Millennium (Millennium - dawniej BIG Bank Gdański). Skandalem okrzyknęli decyzję ówczesnego ministra skarbu Emila Wąsacza o wyborze Eureko giganci ubezpieczeniowi: Axa, Swiss Re i Winterthur, którzy gwarantowali lepsze warunki aliansu z PZU. Kiedy wokół sprawy zrobiło się głośno, Wąsacz stracił posadę. O unieważnienie umowy prywatyzacyjnej wystąpił do sądu w 2000 r. Andrzej Chronowski, następca Wąsacza. Tę decyzję przypłacił dymisją. Jego miejsce zajęła Aldona Kamela-Sowińska. Miała ona dopilnować prywatyzacji PZU zgodnie z interesem państwa. Emocje sięgały zenitu. W ciągu następnych dwóch lat trzykrotnie zmieniała się obsada stanowiska ministra skarbu i tyleż samo fotela prezesa PZU. Sprawa Eureko pozostawała węzłem gordyjskim.
Wyssać gotówkę
Inwestor miał umocnić PZU i wprowadzić jego usługi na unijne rynki. W rzeczywistości okazał się organizacją słabo zintegrowanych firm ubezpieczeniowych, z których każda działała pod własną marką, oferując lokalne produkty w dziewięciu krajach Europy. - Eureko nie jest partnerem umacniającym polską firmę, lecz uciążliwym wspólnikiem, wysysającym gotówkę i nie dającym nic w zamian - stwierdza Zdzisław Montkiewicz, prezes PZU. Spośród 286 inicjatyw i projektów strategicznych, które w latach 1999-2002 realizowano w Grupie PZU, ani jeden nie był przygotowany dzięki know-how Eureko - ekspertyzy dla PZU wykonywała rekomendowana przez konsorcjum firma McKinsey. Kosztowały one polskiego ubezpieczyciela 24 mln dolarów! Eureko ma o co walczyć. Dywidenda, jaką otrzymuje z PZU, stanowi 20 proc. zysku towarzystwa (za 2001 r. wyniosła 34 mln zł netto).
Akcja Kaczmarka
Przejęcie PZU przez Eureko zablokował w kwietniu zeszłego roku ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Za zgodą premiera Leszka Millera odstąpił od umowy z października 2001 r., przewidującej sprzedaż konsorcjum 21 proc. akcji PZU, gdy spółka wejdzie na giełdę. To z tego powodu w październiku zeszłego roku Eureko złożyło wniosek do sztokholmskiego sądu arbitrażowego, w którym zarzuca polskiemu rządowi wstrzymanie prywatyzacji i naruszenie umów.
W zeszłym roku z Eureko wycofał się Banco Comercial Portugu×s, ważny udziałowiec konsorcjum (22,6 proc. akcji). Te zmiany nie mogły wróżyć nic dobrego. Ubiegły rok Eureko zamknęło stratą 390 mln euro, choć jeszcze w połowie roku jego prezesi prognozowali zyski. Gorsze wyniki firmy to przede wszystkim efekt nie trafionych inwestycji giełdowych. Konsorcjum zaczęło się ratować, ściągając pieniądze od akcjonariuszy. 200 mln euro dokapitalizowała w zeszłym roku Eureko firma Achmea, finansowy filar i główny akcjonariusz (52 proc. akcji) grupy. Jeśli Eureko nie spłaci długów, może się rozpaść. Jedynym ratunkiem są pieniądze z PZU.
Według nieoficjalnych informacji uzyskanych w Ministerstwie Skarbu, już w zeszłym roku Eureko zgłaszało chęć pozbycia się akcji polskiego ubezpieczyciela. Zaprzecza temu Ernst Jansen, przedstawiciel Eureko, wiceprzewodniczący rady nadzorczej PZU SA. Zapewnia on, że nie zamierza sprzedawać akcji polskiego przedsiębiorstwa, a jego firma będzie się domagała wypełnienia przez nasz rząd umowy prywatyzacyjnej - przeprowadzenia oferty publicznej i sprzedania obiecanych 21 proc. akcji spółki. Ma na to małe szanse. Ministerstwo Finansów analizuje wniosek Eureko, które chce uzyskać zgodę na przekroczenie 50 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. W tym celu musi mieć miliard euro w gotówce. - Według naszych informacji, Eureko nie ma takiej sumy - twierdzi Andrzej Sopoćko, wiceminister finansów. Jeżeli potwierdzi się informacja, że Eureko kupiło akcje PZU za pożyczone pieniądze, to zgodnie z naszym prawem finansowym raz na zawsze straci szansę na przejęcie największego polskiego ubezpeczyciela. To wariant optymistyczny. Zbliża się termin pierwszej rozprawy przed sztokholmskim sądem arbitrażowym. Dla Eureko to ostatnia szansa na przeżycie, dla finansów Polski - groźba totalnej zapaści.
Raport "Kobra" Zdzisław Montkiewicz usiłował ratować przed Eureko pieniądze firmy i skarbu państwa - tak tłumaczy były wysoki urzędnik Ministerstwa Skarbu ostatnie kontrowersyjne działania prezesa PZU. W grudniu zeszłego roku Montkiewicz zawarł umowę z brytyjskim bankiem inwestycyjnym HSBC. Bank miał przygotować skup akcji PZU, należących do mniejszościowych udziałowców. W umowie PZU z bankiem nie chodziło jednak tylko o niewielkie pakiety akcji pracowniczych. Bank zamierzał kupić też walory ubezpieczyciela Eureko i banku Millennium. Montkiewicz zataił to przed ówczesnym ministrem skarbu Wiesławem Kaczmarkiem, a rada nadzorcza PZU dowiedziała się o umowie od Ernst & Young, audytora firmy. W ten sposób Montkiewicz ściągnął na siebie podejrzenia o próbę zbudowania prywatnego imperium finansowego i omal nie stracił posady. - Montkiewicz stanął na drodze wielu osobom, które przez lata wyprowadzały pieniądze z firmy - twierdzi informator "Wprost", były wysoki urzędnik ministerstwa skarbu. Padł ofiarą kampanii plotek, pomówień i oszczerstw ze strony osób powiązanych z Eureko i Ernst & Young akurat kilka tygodni przed rozpoczęciem przed sądem sztokholmskim pierwszej rozprawy Eureko przeciwko PZU. Montkiewicz nie zamierza kapitulować. Właśnie sięgnął po liczący siedemset stron raport "Kobra", przygotowany w czerwcu zeszłego roku przez Deloitte & Touche, mający wykazać powiązania ludzi uwikłanych w nadużycia związane z wyprowadzaniem majątku z PZU, którzy dziś są zainteresowani jego dymisją. Wypowiedział już kilka złych, jego zdaniem, umów. Tuż przed świętami do prokuratorskich teczek trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez członka zarządu Ernst & Yong, który - jak wynika z raportu "Kobra" - jako biegły rewident spółki audytorskiej Arthur Andersen od stycznia 1998 r. do 31 grudnia 2000 r. wiedział o niekorzystnych operacjach finansowych i działał na szkodę PZU Życie, spółki zależnej od PZU. Montkiewicz mówi "Wprost": - PZU to nie ruletka, lecz firma, której aktywa są warte 40 mld zł! Firma ubezpiecza 15 mln klientów, zajmuje tym samym piąte miejsce w Europie. Zeszły rok zakończyła zyskiem w wysokości ponad miliarda złotych. Nie możemy jej utracić. |
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.