Klonowanie ludzi to produkcja żywych trupów
Przeszkody w klonowaniu naczelnych mają charakter zasadniczy. Komórki embrionów uzyskanych w wyniku klonowania małp i człowieka nie dzielą się lub mają tyle błędów genetycznych, że embrion umiera we wczesnym okresie rozwoju - twierdzi prof. Gerald Schatten, genetyk i embriolog z uniwersytetu w Pittsburghu. Prof. Schatten prowadził badania na rezusach, małpach najbliżej spokrewnionych z ludźmi spośród wszystkich wyklonowanych do tej pory zwierząt. On i jego koledzy podjęli ponad siedemset prób wyklonowania rezusa z komórek nierozrodczych. Nie powiodła się żadna z nich. Komórki embrionu zamieniały się w bezkształtną masę niezdolną do rozwoju.
Jeszcze dziesięć lat temu pomysł, by z jednej komórki, na przykład skóry, odtworzyć całą owcę, krowę czy królika, wydawał się szalony. W ciągu ostatnich siedmiu lat udało się jednak wyklonować małe zoo. Dlatego oświadczenie prof. Schattena, światowego specjalisty w dziedzinie reprodukcji, wywołało konsternację wśród naukowców zajmujących się klonowaniem. "U zwierząt z gatunku naczelnych, a więc u ludzi i małp, od pierwszego podziału wyklonowanej komórki embrionalnej wszystko dzieje się w sposób niewłaściwy, skazując całość na zgubę" - podkreślał Schatten na łamach "Science".
Klonowanie polega, jak wiadomo, na tym, aby nierozrodczą komórkę ciała (na przykład skóry czy wymienia) "namówić", by stała się rozrodczą. W tym celu trzeba w niej uruchomić potencjał twórczy - w zarodku każda komórka jest omnipotentna, znajduje się w niej przepis na cały organizm, który jednak zostaje zablokowany, gdy komórka otrzymuje konkretną rolę, na przykład komórki skóry.
Embrion skazany na śmierć
Wszystkie dotychczasowe klony: owiec, myszy, krów, królików i innych zwierząt, uzyskano metodą tzw. transferu jądra komórki somatycznej. W tym celu z komórki skóry czy wymienia wyjmuje się jądro zawierające DNA, czyli receptę na całe zwierzę, i przenosi je do jaja, z którego wcześniej usunięto geny. Dzięki temu klon ma tylko jeden zestaw genetyczny, jest kopią tylko jednego organizmu, a nie mieszanką genów dwojga rodziców.
Tę samą metodę zastosował prof. Schatten. Elektryczny impuls skłaniał jajo i DNA z komórki skóry rezusa do wspólnego rozwoju. Już pierwsze podziały przebiegały z błędami. Do komórek potomnych dostawało się albo za dużo, albo za mało genów. Zawodził mechanizm odpowiedzialny za podwajanie chromosomów i przekazywanie połowy z nich do jednej, a połowy do drugiej potomnej komórki. Białka regulujące podział chromosomów mieszczą się w jaju, u naczelnych są jednak tak mocno sczepione z jądrem jaja, że zostają wyrwane wraz z jego usunięciem. Wówczas już po pierwszych podziałach w komórkach zarodka panuje genowy galimatias. Embrion staje się bezkształtną masą komórek i umiera.
Raelian klucz do życia wiecznego
Opinia prof. Schattena pozostaje w sprzeczności z triumfalnym ogłoszeniem przez fundację Clonaid kilka miesięcy temu, że udało się jej wyklonować pięcioro dzieci. Pierwsze miało przyjść na świat 26 grudnia zeszłego roku na Florydzie. Dziewczynce dano na imię Eve. Drugie dziecko - twierdzi Brigitte Boisselier, kierująca fundacją Clonaid - urodziło się parze holenderskich lesbijek 3 stycznia. Następne jest klonem zmarłego wcześniej chłopca, a przyszło na świat w Japonii. Kolejne w Arabii Saudyjskiej 27 stycznia, piąte - 4 lutego, dokładnie nie wiadomo gdzie. Naukowcy na próżno czekają na dowód, że te dzieci rzeczywiście są klonami.
Fundacja Clonaid należy do sekty raelian utworzonej 30 lat temu przez francuskiego dziennikarza Claude'a Vorilhona. Miał on doznać objawienia podczas spotkania przybyszów z innej planety. Utrzymuje, że pojawili się oni w latającym spodku i powiedzieli mu, w najczystszej francuszczyźnie, iż ludzie zostali stworzeni w laboratoriach mieszkańców innej planety 25 tys. lat temu. 50 tys. członków sekty uważa się za potomków tych, którzy "przybyli z nieba". Wierzą, że kluczem do życia wiecznego jest klonowanie. Zarządzająca fundacją Clonaid dr Brigitte Boisselier jest jednocześnie kapłanką sekty. Jeden z dziennikarzy BBC zastanawia się, czy jest ona geniuszem naukowym, czy utalentowaną oszustką.
Świnio-krowo-czlowiek
Wiele grup embriologów bierze udział w wyścigu, który pewnego dnia może doprowadzić do wyklonowania człowieka. W styczniu tego roku zespół Lu Guangxiu z firmy Changsha China doniósł o uzyskaniu 80 ludzkich klonów. Cztery z nich rozwijały się aż do stadium kilkuset komórek, na tym etapie zwykle wszczepia się je do macicy matek zastępczych.
Wiele podobnych eksperymentów przeprowadza się w sekrecie. Dwa lata temu dziennik wychodzący w Nowej Zelandii poinformował, że tajne doświadczenia z klonowaniem ludzi prowadzi od 1999 r. australijska firma Stemcell Sciences. Badacze wszczepiają ludzkie DNA do jaj świń. Amerykańska firma Advanced Cell Technology dopiero pod presją licznych dowodów przyznała w październiku 2000 r., że trzy lata wcześniej wyklonowała ludzki zarodek, wszczepiając DNA z komórki skóry człowieka do jaja krowy. Uzyskany w ten sposób embrion zniszczono we wczesnym okresie rozwoju.
Oba eksperymenty pokazują, że jaja zwierząt, z których usunięto geny, zawierają wszystko co potrzebne, aby uaktywnić ludzkie DNA i stworzyć warunki do rozwoju ludzkiego klonu. Dziecko, które by przyszło na świat w wyniku takiego klonowania, miałoby jednak około 1 proc. genów zwierzęcych, bowiem nie wszystkie geny ssaków mieszczą się w jądrze komórkowym - część pochodzi z jaja. Są to geny tworzące mitochondria, organelle dostarczające komórce energii. Klon ludzki rozwijający się w jaju świni lub krowy musiałby zaczerpnąć geny mitochondrialne z jaja zwierzęcego.
Amerykańska firma Biotransplant, która przenosi ludzkie DNA z komórek somatycznych do jaja świni, posunęła się jeszcze dalej. Oświadczyła, że powstałe w ten sposób ludzkie klony mogą być implantowane z równym powodzeniem do macicy świni jak i kobiety.
Mimo iż dotychczasowe wyniki świadczą o tym, że klonowane zwierzęta mają często niedorozwinięte płuca, cierpią na artretyzm, starzeją się szybciej niż inne, a w ich genach powstają prowadzące do śmierci mutacje, prawdopodobnie żadne zakazy nie powstrzymają podobnych eksperymentów.
Jeszcze dziesięć lat temu pomysł, by z jednej komórki, na przykład skóry, odtworzyć całą owcę, krowę czy królika, wydawał się szalony. W ciągu ostatnich siedmiu lat udało się jednak wyklonować małe zoo. Dlatego oświadczenie prof. Schattena, światowego specjalisty w dziedzinie reprodukcji, wywołało konsternację wśród naukowców zajmujących się klonowaniem. "U zwierząt z gatunku naczelnych, a więc u ludzi i małp, od pierwszego podziału wyklonowanej komórki embrionalnej wszystko dzieje się w sposób niewłaściwy, skazując całość na zgubę" - podkreślał Schatten na łamach "Science".
Klonowanie polega, jak wiadomo, na tym, aby nierozrodczą komórkę ciała (na przykład skóry czy wymienia) "namówić", by stała się rozrodczą. W tym celu trzeba w niej uruchomić potencjał twórczy - w zarodku każda komórka jest omnipotentna, znajduje się w niej przepis na cały organizm, który jednak zostaje zablokowany, gdy komórka otrzymuje konkretną rolę, na przykład komórki skóry.
Embrion skazany na śmierć
Wszystkie dotychczasowe klony: owiec, myszy, krów, królików i innych zwierząt, uzyskano metodą tzw. transferu jądra komórki somatycznej. W tym celu z komórki skóry czy wymienia wyjmuje się jądro zawierające DNA, czyli receptę na całe zwierzę, i przenosi je do jaja, z którego wcześniej usunięto geny. Dzięki temu klon ma tylko jeden zestaw genetyczny, jest kopią tylko jednego organizmu, a nie mieszanką genów dwojga rodziców.
Tę samą metodę zastosował prof. Schatten. Elektryczny impuls skłaniał jajo i DNA z komórki skóry rezusa do wspólnego rozwoju. Już pierwsze podziały przebiegały z błędami. Do komórek potomnych dostawało się albo za dużo, albo za mało genów. Zawodził mechanizm odpowiedzialny za podwajanie chromosomów i przekazywanie połowy z nich do jednej, a połowy do drugiej potomnej komórki. Białka regulujące podział chromosomów mieszczą się w jaju, u naczelnych są jednak tak mocno sczepione z jądrem jaja, że zostają wyrwane wraz z jego usunięciem. Wówczas już po pierwszych podziałach w komórkach zarodka panuje genowy galimatias. Embrion staje się bezkształtną masą komórek i umiera.
Raelian klucz do życia wiecznego
Opinia prof. Schattena pozostaje w sprzeczności z triumfalnym ogłoszeniem przez fundację Clonaid kilka miesięcy temu, że udało się jej wyklonować pięcioro dzieci. Pierwsze miało przyjść na świat 26 grudnia zeszłego roku na Florydzie. Dziewczynce dano na imię Eve. Drugie dziecko - twierdzi Brigitte Boisselier, kierująca fundacją Clonaid - urodziło się parze holenderskich lesbijek 3 stycznia. Następne jest klonem zmarłego wcześniej chłopca, a przyszło na świat w Japonii. Kolejne w Arabii Saudyjskiej 27 stycznia, piąte - 4 lutego, dokładnie nie wiadomo gdzie. Naukowcy na próżno czekają na dowód, że te dzieci rzeczywiście są klonami.
Fundacja Clonaid należy do sekty raelian utworzonej 30 lat temu przez francuskiego dziennikarza Claude'a Vorilhona. Miał on doznać objawienia podczas spotkania przybyszów z innej planety. Utrzymuje, że pojawili się oni w latającym spodku i powiedzieli mu, w najczystszej francuszczyźnie, iż ludzie zostali stworzeni w laboratoriach mieszkańców innej planety 25 tys. lat temu. 50 tys. członków sekty uważa się za potomków tych, którzy "przybyli z nieba". Wierzą, że kluczem do życia wiecznego jest klonowanie. Zarządzająca fundacją Clonaid dr Brigitte Boisselier jest jednocześnie kapłanką sekty. Jeden z dziennikarzy BBC zastanawia się, czy jest ona geniuszem naukowym, czy utalentowaną oszustką.
Świnio-krowo-czlowiek
Wiele grup embriologów bierze udział w wyścigu, który pewnego dnia może doprowadzić do wyklonowania człowieka. W styczniu tego roku zespół Lu Guangxiu z firmy Changsha China doniósł o uzyskaniu 80 ludzkich klonów. Cztery z nich rozwijały się aż do stadium kilkuset komórek, na tym etapie zwykle wszczepia się je do macicy matek zastępczych.
Wiele podobnych eksperymentów przeprowadza się w sekrecie. Dwa lata temu dziennik wychodzący w Nowej Zelandii poinformował, że tajne doświadczenia z klonowaniem ludzi prowadzi od 1999 r. australijska firma Stemcell Sciences. Badacze wszczepiają ludzkie DNA do jaj świń. Amerykańska firma Advanced Cell Technology dopiero pod presją licznych dowodów przyznała w październiku 2000 r., że trzy lata wcześniej wyklonowała ludzki zarodek, wszczepiając DNA z komórki skóry człowieka do jaja krowy. Uzyskany w ten sposób embrion zniszczono we wczesnym okresie rozwoju.
Oba eksperymenty pokazują, że jaja zwierząt, z których usunięto geny, zawierają wszystko co potrzebne, aby uaktywnić ludzkie DNA i stworzyć warunki do rozwoju ludzkiego klonu. Dziecko, które by przyszło na świat w wyniku takiego klonowania, miałoby jednak około 1 proc. genów zwierzęcych, bowiem nie wszystkie geny ssaków mieszczą się w jądrze komórkowym - część pochodzi z jaja. Są to geny tworzące mitochondria, organelle dostarczające komórce energii. Klon ludzki rozwijający się w jaju świni lub krowy musiałby zaczerpnąć geny mitochondrialne z jaja zwierzęcego.
Amerykańska firma Biotransplant, która przenosi ludzkie DNA z komórek somatycznych do jaja świni, posunęła się jeszcze dalej. Oświadczyła, że powstałe w ten sposób ludzkie klony mogą być implantowane z równym powodzeniem do macicy świni jak i kobiety.
Mimo iż dotychczasowe wyniki świadczą o tym, że klonowane zwierzęta mają często niedorozwinięte płuca, cierpią na artretyzm, starzeją się szybciej niż inne, a w ich genach powstają prowadzące do śmierci mutacje, prawdopodobnie żadne zakazy nie powstrzymają podobnych eksperymentów.
Brak im wrzeciona Jacek Modliński z Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu Można przypuszczać, że negatywne wyniki eksperymentów prof. Schattena z klonowaniem małp dotyczą też klonowania człowieka. Komórkom sklonowanych zarodków brak dwóch istotnych białek regulujących konstrukcję tzw. wrzeciona podziałowego, decydującego o prawidłowym rozdziale chromosomów na dwie potomne komórki. Badania molekularne pokazały, że problem występuje w każdej komórce sklonowanych zarodków rezusa. Stąd wniosek, że techniki zastosowane do stworzenia Dolly i innych zwierząt nie sprawdzają się u naczelnych. Trzeba jednak dodać, że do niedawna gatunkiem trudnym do klonowania była świnia. Były też trudności z klonowaniem królików. W naszych laboratoriach sklonowaliśmy jednak myszy, owce i króliki, ale ich komórki pochodziły z zarodków. Robi to wielu naukowców na świecie. Dwa lata temu pierwsi wykazaliśmy, że procedurę klonowania - na przykład królika - można wielokrotnie powtarzać. Powtórzyliśmy to w trzech kolejnych pokoleniach, uzyskując 30 klonów z jednego zarodka. Może aby klonować ludzi, trzeba znaleźć inne metody niż stosowane dotychczas. SPRAWA OTWARTA Marek Maleszewski kierownik Zakładu Embriologii Instytutu Zoologii UW Być może gdyby prób z rezusami wykonano trzy razy więcej, udałoby się sklonować te zwierzęta. W stosunku do człowieka trudno sobie nawet wyobrazić tak wielką liczbę eksperymentów. W doświadczeniach z myszami, jakie prowadził prof. Ryuzo Yanagimach na Uniwersytecie Honolulu, z którym współpracowałem, też pojawiało się wiele trudności. Otrzymano pierwsze klony, ale potem przez dwa lata nikomu nie udało się tych wyników powtórzyć. Może łatwiej byłoby uzyskać klony rezusów, gdyby użyto komórek z innych tkanek, a nie ze skóry. Sądzę, że sprawa pozostaje otwarta. |
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.