Problemy z Adamem Mickiewiczem są dwa. Pierwszy to naturalnie jego mit, nad którym z powodzeniem pracowali on sam, jego przyjaciele, dzieci, biografowie, politycy, nauczyciele, nad którym, słowem, pracowała w pocie czoła cała Polska, kiedy jeszcze jej nie było i kiedy już była, i kiedy znowu trochę jej nie było. W tym micie mieści się wiele rozmaitych składników: polski głód świętości i wampiryczny apetyt na męczeństwo i śmierć, millenarystyczny mesjanizm, mistyczny nacjonalizm i katolicyzm, antyrosyjskość, pruderia, pamięć długiej niewoli, ale też osobista legenda romantycznego geniusza, który najpierw słowem, a potem czynem rzucił wyzwanie tyranom. Jak żywa jest to spuścizna, okazało się po 10 kwietnia 2010 r., gdy patriotyczni poeci, zwęszywszy krew ofiarną, zaczęli kreślić podniosłe wersy. „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my giniemy” – pisał Wojciech Wencel w wierszu „In hora mortis”.
A im bardziej bezsensowny twój zgon się wydaje tym gorętsze składaj dzięki że jesteś Polakiem naród tylko ten zwycięża razem ze swym Bogiem który pocałunkiem śmierci ma znaczoną głowę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.