Totalizator Sportowy to bogata firma kontrolowana przez ministra skarbu. Organizuje gry liczbowe, w tym lubiane przez Polaków Lotto. Wytypować szóstkę to jak wygrać los na loterii. Bo szóstki nie padają często. A pieniądze przeznaczone na wygraną sumują się wtedy i czekają na zwycięzcę. To kumulacja. Słowo magiczne. Zna je każdy. Atakuje nas zewsząd. Gra w Lotto i kumulacje są reklamowane w prasie, radiu i telewizji, w internecie, w galeriach handlowych, w sklepach, środkach transportu publicznego. Bo im więcej reklamy, tym więcej graczy. I tym więcej pieniędzy zostaje w Totalizatorze.
Czy na pewno część wydatków reklamowych na Lotto jest wydawana racjonalnie i zasadnie? Jednym z beneficjentów kasy na reklamę była spółka AP Brands. To firma Agaty Krysiak i cypryjskiej spółki Fenario Investments Limited. Fenario należy do Marcina Krysiaka, męża pani Agaty. Można powiedzieć, rodzinny biznes. Bo na rzecz spółki działa też brat Marcina – Juliusz. Pomaga przy zarządzie.
Główną jej działalnością jest biznes w branży bieliźniarskiej. Ale oprócz handlu ekskluzywnymi majtkami i biustonoszami dostawała lukratywne kontrakty reklamowe z Totalizatora Sportowego. Spółce powinno się wieść doskonale. Ze sprawozdań finansowych za lata 2011 i 2012 wynika, że przychody sięgały 10-12 mln zł. Ale mimo tak znacznych przychodów firma kulała finansowo. Za 2011 r. odnotowała stratę ponad 500 tys. zł. W sprawozdaniu rocznym prezes AP Brands wytłumaczyła to dużymi wydatkami na rozkręcenie firmy. Rok później spółka była już na małym plusie – niecałe 300 tys. zł. Zważywszy na wielomilionowe przychody, niewiele. Gdzie się podziała reszta? Czy została wystransferowana na Cypr? W pewnym sensie rodzina Krysiaków była związana z Totalizatorem Sportowym od dawna. Brat Marcina Krysiaka, Juliusz, był od 2007 r. prezesem jednej ze spółek zajmujących się reklamą. Za jej pośrednictwem były realizowane kampanie Totalizatora Sportowego, które zlecał dom mediowy ZenithOptimedia. W 2009 r. spółka ta otrzymała zlecenie na kampanię Totalizatora o wartości ponad 2 mln 200 tys. zł. W dniu, w którym przyszło zlecenie, Juliusz Krysiak (wraz z członkiem zarządu Hubertem Wąsielem) „przekazał” je do innej mało znanej spółki, zajmującej się handlem środkami farmaceutycznymi i materiałami medycznymi. Jako że nie była ona w stanie wykonać zamówienia, Krysiak i Wąsiel wskazali kolejnego podwykonawcę, który za zrealizowanie kampanii wziął 300 tys. zł. Prowizja, czyli zarobek w wysokości 1 mln 800 zł, został w spółce handlującej medykamentami. I wyniósł 600 proc.! W efekcie Krysiak i Wąsiel zostali oskarżeni o działanie na szkodę własnej spółki, którą kierowali.
PAN TYSIĄC PROCENT
Czy Wojciech Szpil, obecny prezes Totalizatora Sportowego, który będzie się starał o kolejną kadencję, zna Marcina Krysiaka i jego brata Juliusza? Czy wie, do jakich spółek trafiają pieniądze wydawane na reklamę? Za ile są robione kampanie, a ile wynoszą prowizje? Zapewne zna szybko utajniony w 2012 r. wewnętrzny raport, który informował, że wydatki marketingowe były mocno przepłacane. W tym na reklamę internetową o 5-6 mln zł. Był wtedy bezpośrednio odpowiedzialny jako członek zarządu Totalizatora właśnie za marketing.
Pytania są uzasadnione, bo gdy ponad rok temu „Wprost” zapytał Totalizator Sportowy, czy współpracuje z AP Brands Agaty i Marcina Krysiaków, oficjalna odpowiedź brzmiała: nie. Wbrew dokumentom, które potwierdzały zlecenia dla tej firmy. Według nieoficjalnych informacji teraz kontrakty reklamowe przejęła spółka handlująca sprzętem AGD i RTV o nazwie AP Media. I tym razem Totalizator oficjalnie twierdzi, że nie ma z tą spółka nic wspólnego. Wojciech Szpil powinien wyjaśnić swoje relacje z Marcinem Krysiakiem też z innego powodu. Bo wiele wskazuje na to, że znają się jeszcze z czasów, gdy Krysiak pracował w jednym z koncernów paliwowych i był odpowiedzialny za marketing. W tym czasie Wojciech Szpil kierował znaną agencją PR, która przygotowała dla tego koncernu głośną kampanię wizerunkową. Młody Marcin Krysiak miał wtedy opinię rzutkiego i skutecznego menedżera. Jak opowiada jego znajomy, po kilku miesiącach już się chwalił sportowym audi TT.
Mówiło się wtedy o nim „Pan 1000 proc.” Jeden z biznesmenów opowiada: – Pewnego razu otrzymałem od niego dość lukratywne zlecenie. Za dwa tygodnie intensywnej pracy proponował mi marżę na poziomie kilkudziesięciu procent. I dodał, że zaokrągli ją do 100 proc. Ale fakturę dostarczysz nie na 300 tys., tylko na 3 mln zł. Górka dla mnie”. Biznesmen odmówił. Gdyby się zgodził, marża wyniosłaby 1000 proc.!
W wyniku ujawnionych nieprawidłowości zespół, w którym pracował Marcin Krysiak, został rozwiązany. On sam stracił pracę. Jak mówią jego znajomi, zniknął wtedy na rok. Jest też wiele innych spraw, które Wojciech Szpil powinien wyjaśnić w postępowaniu konkursowym na kolejną kadencję w Totalizatorze Sportowym. Choćby bardzo hojne wydatki sponsorskie czy wspieranie reklamowe niszowych magazynów opisywane przez „Wprost”. I wydatki z kasy spółki, które służyły do pielęgnowania jego wizerunku w mediach. Wspomnieć można w tym miejscu choćby o umowie, jaką Szpil zawarł z firmą Garden of Words, która pomagała mu promować się w mediach. Mimo że umowę podpisał jako osoba prywatna, firma Garden of Words otrzymała prawo do używania w celach promocyjnych logo Lotto.
Warto też wspomnieć o okolicznościach, w jakich został zatrudniony w 2009 r. w zarządzie Totalizatora. Trafił tam w efekcie tzw. afery hazardowej, zamiast Magdaleny Sobiesiak, córki biznesmena z branży hazardowej, którą rekomendował Marcin Rosół, szef gabinetu politycznego ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Jego też rekomendował Rosół. Dzień po tym, jak z konkursu wycofała się Sobiesiak. Dla szefa CBA Mariusza Kamińskiego jej niedoszły transfer do Totalizatora był jednym z dowodów tej afery.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.