LOT wybiera nie tylko samoloty, ale i sojuszników dla Polski Gdy w grudniu 2002 r. premier Leszek Miller negocjował podczas unijnego szczytu w Kopenhadze warunki wejścia Polski do unii, "jeden z komisarzy, Holender" (Holendrem w Komisji Europejskiej był wtedy komisarz ds. rynku wewnętrznego Frits Bolkestein) poinformował go, że jego kraj chce, by unia utrzymała utrudnienia w uznawaniu dyplomów polskich pielęgniarek (co uniemożliwiało im łatwe znalezienie pracy w państwach piętnastki) - wynika z naszych informacji. W kuluarach dawano Millerowi do zrozumienia, że Holendrzy złagodzą stanowisko, jeśli polski skarb państwa wypełni umowy z holenderskim Eureko i odda mu kontrolę nad PZU. Holendrzy spasowali dopiero wtedy, gdy polski premier zagroził urządzeniem konferencji prasowej i upublicznieniem informacji o faktycznym szantażu.
Próby zrealizowania wiązanych transakcji biznesowo-politycznych to codzienność w międzynarodowej dyplomacji. - Prezydent Jacques Chirac wielokrotnie zachwalał ofertę Airbusa dla PLL LOT i uprzedził, że to samo usłyszymy w Niemczech i Wielkiej Brytanii - wspomina przebieg polsko-francuskiego szczytu w Arras (28 lutego) wicepremier i minister gospodarki Jerzy Hausner. Głośne stały się listy, które wcześniej w tej sprawie Chirac, brytyjski premier Tony Blair oraz niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder wysłali do premiera Marka Belki. Belka poinformował, że zainteresowany rozstrzygnięciem przetargu był też prezydent USA George W. Bush.
W wielu wypadkach polityczny marketing przestaje być jednak dodatkiem do projektu gospodarczego, a staje się zasadniczą częścią oferty i wypacza obraz rynku. W decyzji LOT-u, który w początku kwietnia chce wybrać dostawcę sześciu nowych maszyn (w grę wchodzą modele Airbus 330 i amerykański Boeing 787), najmniej istotny jest sam kontrakt wart 500-700 mln USD. Za fasadą składanych Polsce przez "trzech tenorów" obietnic o zacieśnieniu współpracy naszych krajów w razie wyboru Airbusa kryją się konkretne cele polityczne: rewanż za przegrany z Amerykanami przetarg na myśliwiec dla polskiej armii, chęć pochwalenia się jakimkolwiek sukcesem unii w obliczu klęski strategii lizbońskiej, zaprezentowanie wyborcom troski o miejsca pracy w unii i - last but not least - przeciągnięcie Polski, "konia trojańskiego" USA w unii, choć o centymetr w stronę obozu francusko-niemieckiego.
Polityczni akwizytorzy
Mistrzami Europy w "sprzedawaniu" polityczno-gospodarczej oferty są Francuzi, by wspomnieć, jak w początkach lat 70. wcisnęli goszczącemu w Paryżu Edwardowi Gierkowi licencję na autobusy Berlieta. - Prezydent Chirac już podczas powitania na lotnisku przypomniał mi o potrzebie szybkiego załatwienia sprawy sprzedaży Ruchu francuskiemu dystrybutorowi prasy Hachette - wspomina wizytę prezydenta Francji we wrześniu 1996 r. Dariusz Rosati, ówczesny minister spraw zagranicznych. Chirac wcześniej lobbował w interesie koncernu Lafarge przy prywatyzacji cementowni, wspierał France Telecom w staraniach o zakup TP SA (do wyboru Telecom Italia, mocno wtedy zadłużonego, przekonywał prezydent Włoch Carlo A. Ciampi). We wspomnianym 1996 r. ówczesny szef austriackiego MSZ Wolfgang Schźssel polecał Rosatiemu jeden z austriackich koncernów piwowarskich jako najlepszego inwestora dla Browarów Tyskich.
Ze skuteczności obrony narodowych interesów zachodnich przywódców rozliczają obywatele, nikt się więc tu specjalnie nie kryguje. Hiszpański król Juan Carlos I, przyjmując premiera Jerzego Buzka we wrześniu 1999 r., tuż po wymienieniu wstępnych grzeczności wyciągnął listę hiszpańskich inwestorów w Polsce i zaczął przedstawiać ich problemy. W 2002 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał, że premier Tony Blair wciąż dopytuje się o termin finalizacji sprzedaży 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej, gdzie inwestorem miał być brytyjski Rotch Energy. Gdy w tym samym roku Polskę odwiedził król Szwecji Karol XVI Gustaw, nie omieszkał opisać rozmówcom zalet myśliwca Gripen szwedzko-brytyjskiego konsorcjum BAE Systems.
- Kiedy rząd postanowił się zająć likwidacją kontraktów terminowych w energetyce [zniknęłyby "gwarantowane" zyski dla właścicieli elektrowni], wizytę u mnie zapowiedzieli ambasadorzy Francji, Niemiec i USA, którzy chcieli przypomnieć o interesach zagranicznych koncernów energetycznych w Polsce - mówi Jacek Piechota, wiceminister gospodarki. Antoni Styrczula, były szef PAIZ, wspomina natomiast, że amerykańska administracja naciskała, by Polska twardo walczyła o zapisanie w traktacie akcesyjnym z unią m.in. większych limitów dla produkcji izoglukozy (amerykański Cargill zainwestował w jej wytwarzanie w Bielanach Wrocławskich 165 mln USD).
Podczas niedawnego spotkania z ministrem gospodarki Niemiec Wolfgangiem Clementem, które miało dotyczyć możliwych inwestycji niemieckich w naszym przemyśle stoczniowym, Piechota usłyszał o... zaletach Airbusa i potrzebie współpracy europejskiej. Podobne przykłady można mnożyć bez końca.
Telefon do przyjaciela
Coraz częściej zdarza się, że na ołtarzu interesów narodowych, czyli na ogół interesów koncernów i wspierających je polityków, składane są zdrowy rozsądek i wolny rynek. W 2002 r. kanclerz Niemiec doprowadził niemal do zimnej wojny z Włochami, gdy stanowczo zaprotestował przeciwko próbom przejęcia upadłego koncernu medialnego Leo Kircha, przyjaciela Schroedera i wielu niemieckich polityków, przez koncern Mediaset włoskiego premiera Silvio Berlusconiego. Szef francuskiego koncernu farmaceutycznego Sanofi Synthelabo Jean-Francois Dehecq uprosił z kolei swojego znajomego, prezydenta Chiraca, by ten namówił Niemców do zgody na przejęcie przez Sanofi firmy Aventis. Chirac miał przekonać Schroedera tym, że alternatywą dla francusko-niemieckiej fuzji jest przejęcie Aventisu przez szwajcarski koncern Novartis - rzecznika interesów wrażych Amerykanów.
Pupilami polityków, zawsze mogącymi liczyć na podobne wsparcie, są głównie przedsiębiorstwa "ciężkie" - producenci samolotów, uzbrojenia, koncerny naftowe - które żyją z publicznych przetargów i w których państwa mają często udziały. Na przykład w konsorcjum Airbus zaangażowane są pieniądze podatników niemieckich, francuskich, brytyjskich i hiszpańskich. W tych sektorach gra idzie o duże stawki, zaś armia pracowników zakładów zbrojeniowych lub energetycznych stanowi sporą (i głośną) siłę polityczną. Gorzej, że lobbing polityczny wynika niekiedy również z niejasnych osobistych relacji polityków z biznesem. Na przykład w Niemczech z funkcji sekretarza generalnego CDU musiał ustąpić Laurenz Meyer, gdy okazało się, że otrzymywał 60 tys. euro rocznie od koncernu energetycznego RWE.
Marchewki i kije
- Popierając daną firmę, politycy zawsze deklarują zrozumienie dla tego, że zadecyduje rachunek ekonomiczny, procedury przetargowe, ale... - mówi Piechota. Obiecywaną zapłatą za uwzględnienie ich sugestii oficjalnie są ogólnikowe zapowiedzi "jeszcze lepszej" współpracy z danym państwem, poparcia jego inicjatyw w organizacjach międzynarodowych itd. Naprawdę rachunek może być bardzo wymierny.
Zwycięstwo koncernu Lockheed Martin w końcu 2002 r. w przetargu na myśliwiec było istotnym krokiem w budowie strategicznego sojuszu Polski z USA, który de facto wzmocnił naszą pozycję polityczną i głos w unii. Coś za coś. - Francuscy politycy niejednokrotnie dawali do zrozumienia, że porażka Polski w staraniach o fabrykę samochodów PSA Peugeot-Citro'n [w 2003 r. koncern wybrał Słowację] miała związek z wybraniem przez nas F-16 - twierdzi Styrczula.
Europejczycy w tego rodzaju konkursach obietnic lubują się w talleyrandowskiej dyplomacji. Swego czasu włoska prasa sugerowała, że fala aresztowań terrorystów z baskijskiej ETA we Francji była nagrodą Paryża dla Hiszpanów za wybranie do obsługi ich nowej szybkiej kolei francuskich pociągów TGV zamiast włoskich Pendolino. Amerykanie prezentują podejście bardziej biznesowe, kusząc po prostu pieniędzmi. Wiele rządowych agencji, jak Ex-Im Bank, powołana przez Kongres Overseas Private Investment Corporation lub US Trade and Development Agency, zajmuje się kredytowaniem inwestycji amerykańskich za granicą, co pozwala przedsiębiorstwom oferować na przykład kosztowne programy offsetowe. Ostatnio Ex-Im Bank przyznał 5 mld USD Westinghouse Electric na budowę czterech reaktorów atomowych w Chinach. Publicznymi środkami wspierane są projekty o znaczeniu de facto bardziej politycznym niż gospodarczym (stacja odsalania wody w Algierii, hotel w Uzbekistanie, sieć elektryczna w Jordanii, rozwój cywilnej komunikacji lotniczej w Afganistanie).
Arsenał politycznego lobbingu obejmuje też broń cięższego kalibru. W 2003 r. minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz informował radę ministrów, że rząd i parlamentarzyści holenderscy wiążą sprawę zatwierdzenia traktatu o rozszerzeniu unii z "korzystnym" załatwieniem sprawy Eureko. Ukraińcy, którzy uważali, że ich Związek Przemysłowy Donbasu był dyskryminowany w przetargu na zakup Huty Częstochowa, nieoficjalnie mieli obiecywać, że korzystne dla Donbasu rozstrzygnięcie przyspieszy realizację rurociągu Odessa - Brody - Płock. W razie odrzucenia ukraińskiej oferty mieli grozić czasowym wstrzymaniem dostaw rudy żelaza do polskich hut. Prezydent Leonid Kuczma skłonił nawet prezydenta Kwaśniewskiego do obietnicy, że osobiście wyjaśni sprawę przetargu. Podczas niedawnej wizyty premiera Belki w Kijowie prezydent Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko obiecali poparcie dla ukraińskich inwestorów Polsce, zastrzegając jednak, że będzie to poparcie "w granicach polskiego prawa".
Przetarg z podtekstem
John Blanchfield, szef marketingu Airbusa, zapewnia, że wybór samolotów jego firmy przez LOT zaowocuje zwiększeniem zamówień Airbusa w polskich zakładach (dziś ich wartość to około 12 mln USD rocznie). Podobnie kusił nas niedawno wiceprezes Boeinga w Europie Craig Johnstone.
Walka będzie zażarta, chociaż wygrana w Polsce nie przechyli znacząco szali zwycięstwa w globalnym wyścigu na czyjąkolwiek korzyść (Airbus ma 57 proc. światowego rynku samolotów pasażerskich, Boeing - resztę). Ale sojusz z Amerykanami postawił nas na linii ognia tandemu Chirac - Schroeder, więc nawet zakup sześciu pasażerskich liniowców urasta do rangi prestiżowej sprawy. Gdy francuski prezydent i niemiecki kanclerz borykają się ze stagnacją gospodarczą, rosnącym bezrobociem (2,7 mln osób bez pracy we Francji i 5,2 mln w Niemczech) i straszą ucieczką własnych firm na wschód, wybór przez LOT Boeinga obaj przywódcy uznaliby za wymierzony im policzek. Chirac, Schršder, Blair lub Zapatero dysponują przy tym niedostępnym Bushowi środkiem nacisku: mogą nam obiecywać poparcie albo grozić jego brakiem w obecnej debacie nad budżetem unii po 2007 r.
Minister skarbu Jacek Socha i premier Belka zapowiedzieli, że LOT, w którym skarb państwa ma 68 proc. akcji, decyzję o wyborze nowych samolotów podejmie samodzielnie i biorąc pod uwagę rachunek ekonomiczny. Oby tak było, bo uleganie nachalnym naciskom czasem odbija się czkawką.
W wielu wypadkach polityczny marketing przestaje być jednak dodatkiem do projektu gospodarczego, a staje się zasadniczą częścią oferty i wypacza obraz rynku. W decyzji LOT-u, który w początku kwietnia chce wybrać dostawcę sześciu nowych maszyn (w grę wchodzą modele Airbus 330 i amerykański Boeing 787), najmniej istotny jest sam kontrakt wart 500-700 mln USD. Za fasadą składanych Polsce przez "trzech tenorów" obietnic o zacieśnieniu współpracy naszych krajów w razie wyboru Airbusa kryją się konkretne cele polityczne: rewanż za przegrany z Amerykanami przetarg na myśliwiec dla polskiej armii, chęć pochwalenia się jakimkolwiek sukcesem unii w obliczu klęski strategii lizbońskiej, zaprezentowanie wyborcom troski o miejsca pracy w unii i - last but not least - przeciągnięcie Polski, "konia trojańskiego" USA w unii, choć o centymetr w stronę obozu francusko-niemieckiego.
Polityczni akwizytorzy
Mistrzami Europy w "sprzedawaniu" polityczno-gospodarczej oferty są Francuzi, by wspomnieć, jak w początkach lat 70. wcisnęli goszczącemu w Paryżu Edwardowi Gierkowi licencję na autobusy Berlieta. - Prezydent Chirac już podczas powitania na lotnisku przypomniał mi o potrzebie szybkiego załatwienia sprawy sprzedaży Ruchu francuskiemu dystrybutorowi prasy Hachette - wspomina wizytę prezydenta Francji we wrześniu 1996 r. Dariusz Rosati, ówczesny minister spraw zagranicznych. Chirac wcześniej lobbował w interesie koncernu Lafarge przy prywatyzacji cementowni, wspierał France Telecom w staraniach o zakup TP SA (do wyboru Telecom Italia, mocno wtedy zadłużonego, przekonywał prezydent Włoch Carlo A. Ciampi). We wspomnianym 1996 r. ówczesny szef austriackiego MSZ Wolfgang Schźssel polecał Rosatiemu jeden z austriackich koncernów piwowarskich jako najlepszego inwestora dla Browarów Tyskich.
Ze skuteczności obrony narodowych interesów zachodnich przywódców rozliczają obywatele, nikt się więc tu specjalnie nie kryguje. Hiszpański król Juan Carlos I, przyjmując premiera Jerzego Buzka we wrześniu 1999 r., tuż po wymienieniu wstępnych grzeczności wyciągnął listę hiszpańskich inwestorów w Polsce i zaczął przedstawiać ich problemy. W 2002 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał, że premier Tony Blair wciąż dopytuje się o termin finalizacji sprzedaży 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej, gdzie inwestorem miał być brytyjski Rotch Energy. Gdy w tym samym roku Polskę odwiedził król Szwecji Karol XVI Gustaw, nie omieszkał opisać rozmówcom zalet myśliwca Gripen szwedzko-brytyjskiego konsorcjum BAE Systems.
- Kiedy rząd postanowił się zająć likwidacją kontraktów terminowych w energetyce [zniknęłyby "gwarantowane" zyski dla właścicieli elektrowni], wizytę u mnie zapowiedzieli ambasadorzy Francji, Niemiec i USA, którzy chcieli przypomnieć o interesach zagranicznych koncernów energetycznych w Polsce - mówi Jacek Piechota, wiceminister gospodarki. Antoni Styrczula, były szef PAIZ, wspomina natomiast, że amerykańska administracja naciskała, by Polska twardo walczyła o zapisanie w traktacie akcesyjnym z unią m.in. większych limitów dla produkcji izoglukozy (amerykański Cargill zainwestował w jej wytwarzanie w Bielanach Wrocławskich 165 mln USD).
Podczas niedawnego spotkania z ministrem gospodarki Niemiec Wolfgangiem Clementem, które miało dotyczyć możliwych inwestycji niemieckich w naszym przemyśle stoczniowym, Piechota usłyszał o... zaletach Airbusa i potrzebie współpracy europejskiej. Podobne przykłady można mnożyć bez końca.
Telefon do przyjaciela
Coraz częściej zdarza się, że na ołtarzu interesów narodowych, czyli na ogół interesów koncernów i wspierających je polityków, składane są zdrowy rozsądek i wolny rynek. W 2002 r. kanclerz Niemiec doprowadził niemal do zimnej wojny z Włochami, gdy stanowczo zaprotestował przeciwko próbom przejęcia upadłego koncernu medialnego Leo Kircha, przyjaciela Schroedera i wielu niemieckich polityków, przez koncern Mediaset włoskiego premiera Silvio Berlusconiego. Szef francuskiego koncernu farmaceutycznego Sanofi Synthelabo Jean-Francois Dehecq uprosił z kolei swojego znajomego, prezydenta Chiraca, by ten namówił Niemców do zgody na przejęcie przez Sanofi firmy Aventis. Chirac miał przekonać Schroedera tym, że alternatywą dla francusko-niemieckiej fuzji jest przejęcie Aventisu przez szwajcarski koncern Novartis - rzecznika interesów wrażych Amerykanów.
Pupilami polityków, zawsze mogącymi liczyć na podobne wsparcie, są głównie przedsiębiorstwa "ciężkie" - producenci samolotów, uzbrojenia, koncerny naftowe - które żyją z publicznych przetargów i w których państwa mają często udziały. Na przykład w konsorcjum Airbus zaangażowane są pieniądze podatników niemieckich, francuskich, brytyjskich i hiszpańskich. W tych sektorach gra idzie o duże stawki, zaś armia pracowników zakładów zbrojeniowych lub energetycznych stanowi sporą (i głośną) siłę polityczną. Gorzej, że lobbing polityczny wynika niekiedy również z niejasnych osobistych relacji polityków z biznesem. Na przykład w Niemczech z funkcji sekretarza generalnego CDU musiał ustąpić Laurenz Meyer, gdy okazało się, że otrzymywał 60 tys. euro rocznie od koncernu energetycznego RWE.
Marchewki i kije
- Popierając daną firmę, politycy zawsze deklarują zrozumienie dla tego, że zadecyduje rachunek ekonomiczny, procedury przetargowe, ale... - mówi Piechota. Obiecywaną zapłatą za uwzględnienie ich sugestii oficjalnie są ogólnikowe zapowiedzi "jeszcze lepszej" współpracy z danym państwem, poparcia jego inicjatyw w organizacjach międzynarodowych itd. Naprawdę rachunek może być bardzo wymierny.
Zwycięstwo koncernu Lockheed Martin w końcu 2002 r. w przetargu na myśliwiec było istotnym krokiem w budowie strategicznego sojuszu Polski z USA, który de facto wzmocnił naszą pozycję polityczną i głos w unii. Coś za coś. - Francuscy politycy niejednokrotnie dawali do zrozumienia, że porażka Polski w staraniach o fabrykę samochodów PSA Peugeot-Citro'n [w 2003 r. koncern wybrał Słowację] miała związek z wybraniem przez nas F-16 - twierdzi Styrczula.
Europejczycy w tego rodzaju konkursach obietnic lubują się w talleyrandowskiej dyplomacji. Swego czasu włoska prasa sugerowała, że fala aresztowań terrorystów z baskijskiej ETA we Francji była nagrodą Paryża dla Hiszpanów za wybranie do obsługi ich nowej szybkiej kolei francuskich pociągów TGV zamiast włoskich Pendolino. Amerykanie prezentują podejście bardziej biznesowe, kusząc po prostu pieniędzmi. Wiele rządowych agencji, jak Ex-Im Bank, powołana przez Kongres Overseas Private Investment Corporation lub US Trade and Development Agency, zajmuje się kredytowaniem inwestycji amerykańskich za granicą, co pozwala przedsiębiorstwom oferować na przykład kosztowne programy offsetowe. Ostatnio Ex-Im Bank przyznał 5 mld USD Westinghouse Electric na budowę czterech reaktorów atomowych w Chinach. Publicznymi środkami wspierane są projekty o znaczeniu de facto bardziej politycznym niż gospodarczym (stacja odsalania wody w Algierii, hotel w Uzbekistanie, sieć elektryczna w Jordanii, rozwój cywilnej komunikacji lotniczej w Afganistanie).
Arsenał politycznego lobbingu obejmuje też broń cięższego kalibru. W 2003 r. minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz informował radę ministrów, że rząd i parlamentarzyści holenderscy wiążą sprawę zatwierdzenia traktatu o rozszerzeniu unii z "korzystnym" załatwieniem sprawy Eureko. Ukraińcy, którzy uważali, że ich Związek Przemysłowy Donbasu był dyskryminowany w przetargu na zakup Huty Częstochowa, nieoficjalnie mieli obiecywać, że korzystne dla Donbasu rozstrzygnięcie przyspieszy realizację rurociągu Odessa - Brody - Płock. W razie odrzucenia ukraińskiej oferty mieli grozić czasowym wstrzymaniem dostaw rudy żelaza do polskich hut. Prezydent Leonid Kuczma skłonił nawet prezydenta Kwaśniewskiego do obietnicy, że osobiście wyjaśni sprawę przetargu. Podczas niedawnej wizyty premiera Belki w Kijowie prezydent Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko obiecali poparcie dla ukraińskich inwestorów Polsce, zastrzegając jednak, że będzie to poparcie "w granicach polskiego prawa".
Przetarg z podtekstem
John Blanchfield, szef marketingu Airbusa, zapewnia, że wybór samolotów jego firmy przez LOT zaowocuje zwiększeniem zamówień Airbusa w polskich zakładach (dziś ich wartość to około 12 mln USD rocznie). Podobnie kusił nas niedawno wiceprezes Boeinga w Europie Craig Johnstone.
Walka będzie zażarta, chociaż wygrana w Polsce nie przechyli znacząco szali zwycięstwa w globalnym wyścigu na czyjąkolwiek korzyść (Airbus ma 57 proc. światowego rynku samolotów pasażerskich, Boeing - resztę). Ale sojusz z Amerykanami postawił nas na linii ognia tandemu Chirac - Schroeder, więc nawet zakup sześciu pasażerskich liniowców urasta do rangi prestiżowej sprawy. Gdy francuski prezydent i niemiecki kanclerz borykają się ze stagnacją gospodarczą, rosnącym bezrobociem (2,7 mln osób bez pracy we Francji i 5,2 mln w Niemczech) i straszą ucieczką własnych firm na wschód, wybór przez LOT Boeinga obaj przywódcy uznaliby za wymierzony im policzek. Chirac, Schršder, Blair lub Zapatero dysponują przy tym niedostępnym Bushowi środkiem nacisku: mogą nam obiecywać poparcie albo grozić jego brakiem w obecnej debacie nad budżetem unii po 2007 r.
Minister skarbu Jacek Socha i premier Belka zapowiedzieli, że LOT, w którym skarb państwa ma 68 proc. akcji, decyzję o wyborze nowych samolotów podejmie samodzielnie i biorąc pod uwagę rachunek ekonomiczny. Oby tak było, bo uleganie nachalnym naciskom czasem odbija się czkawką.
Pola bitew |
---|
PZU SA W listopadzie 1999 r. 30 proc. akcji PZU kupiło za 3 mld zł konsorcjum holenderskiego Eureko BV i BIG Banku Gdańskiego. W przetargu startowały m.in. niemiecki Allianz, francuska Axa, szwajcarskie konsorcjum Swiss Re i Winterthur TP SA W lipcu 2000 r. konsorcjum France Telecom i Kulczyk Holding kupiły 35 proc. akcji TP SA za 18,6 mld zł. Zakupem TP SA interesowały się m.in. Telecom Italia, British Telecommunications, Deutsche Telekom, amerykański SBC Communications Myśliwiec wielozadaniowy W grudniu 2002 r. zwycięzcą przetargu wartego 3,5 mld USD został amerykański Lockheed Martin (myśliwce F-16). Rywalizował z francuskim Dassault Aviation i brytyjsko-szwedzkim konsorcjum British Aerospace Stoen W grudniu 2002 r. 85 proc. akcji Stoenu kupił za 1,5 mld zł niemiecki RWE Plus AG. W przetargu startowały też m.in. francuski EDF International i belgijski Electrabel International Holdings BV Kołowy transporter opancerzony W kwietniu 2003 r. przetarg wart 5 mld zł wygrał fiński AMV (transporter Patria). W przetargu brały też udział szwajcarski Movag i austriacki Steyr-Daimler-Puch Rafineria Gdańska W lipcu 2003 r. przetarg na sprzedaż 75 proc. akcji RG (wartych około 300 mln USD) został unieważniony. Walczyły w nim m.in. węgierski MOL, brytyjski Rotch Energy, rosyjski Łukoil Kierowany pocisk przeciwpancerny W grudniu 2003 r. zwycięzcą wartego 1,5 mld zł przetargu ogłoszono izraelską firmę Rafael (pocisk Spike). Przegrały oferty firm z RPA, Rosji i Francji Polskie Huty Stali W marcu 2004 r. sfinalizowano sprzedaż 70 proc. akcji PHS brytyjsko-hinduskiej grupie LNM Holdings (obecnie Mittal Steel Co.) za 7,6 mld zł (koszt przejęcia i program inwestycyjny). Przegranym okazał się amerykański US Steel Corp. |
Więcej możesz przeczytać w 10/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.