Aztekowie toczyli nieustanne wojny z sąsiadami, aby zdobyć tysiące jeńców na ofiarę dla bogów Na ołtarzu na szczycie piramidy czterech kapłanów trzymało jeńca, podczas gdy piąty nacinał mu klatkę piersiową i wyrywał bijące serce. Serce wrzucano do ognia, a ciało zrzucano po schodach piramidy. Jeńcom ucinano też głowy, szpikowano ich strzałami, kamienowano, obdzierano żywcem ze skóry i palono - historie o okrucieństwach, jakich dopuszczali się mieszkańcy Nowego Świata, o tysiącach osób zabijanych na piramidach ku czci bogów, zaczęły krążyć w Europie, gdy wojska Hernana Cortesa podbiły Meksyk.
Sam Cortes omal nie został złożony w ofierze bogom podczas La Noche Triste - powstania Azteków przeciw Hiszpanom w lipcu 1520 r. Mimo tych relacji uczeni uważali, że pogłoski o ludzkich hekatombach i ociekających krwią piramidach były mocno przesadzone. Sądzili, że Hiszpanie przedstawiali Azteków jako przerażających barbarzyńców, aby usprawiedliwić okrucieństwa, jakich sami się dopuszczali. Najnowsze wykopaliska przekonują, że krwawe ofiary z ludzi składano w Nowym Świecie długo przed pojawieniem się Hiszpanów.
W grobie we wnętrzu Piramidy Księżyca w Teotihuacan w Ameryce Środkowej odkryto dwanaście ciał, dziesięć z nich z odciętymi głowami. Nie ma wątpliwości, że ci ludzie - zamożni, o wysokim statusie społecznym - zostali złożeni w ofierze - uważa kierownik wykopalisk prof. Saburo Sugiyama z Uniwersytetu Aichi w Japonii i Arizona State University. Ciała ze związanymi na plecach rękami prawdopodobnie bezładnie wrzucono do grobu. Pozostałe zwłoki były pokryte paciorkami i ozdobione naszyjnikami imitującymi ludzkie żuchwy.
Najstarsze ślady krwawych rytuałów pochodzą z kultury Moche, która istniała w latach 200-700 n.e. Na równinie w północnym Peru Moche zbudowali inną Piramidę Księżyca. Archeolog Steve Bourget z University of Texas i antropolog John Verano z Tulane University odkryli na placu przed budowlą szczątki 70 zatopionych w błocie ludzi. Byli to młodzi wojownicy, wszyscy zginęli wyjątkowo brutalną śmiercią - niektórych obdarto żywcem ze skóry, innych pozbawiono głów albo związanych pozostawiono na pożarcie sępom. Złożono ich w ofierze spoglądającemu ze ścian Piramidy Księżyca przerażającemu bogu Dekapitatorowi o wyłupiastych oczach i ostrych jak groty włóczni zębach, będącemu skrzyżowaniem człowieka z ośmiornicą.
Archeolodzy znali już wcześniej malowidła na ceramice Moche, przedstawiające kapłanów podcinających jeńcom gardła, pijących ich krew i odcinających mięso od kości, ale przed odkryciem Bourgeta i Verano nikt nie chciał uwierzyć, że te przerażające rytuały naprawdę się odbywały. Trudno dziś zrozumieć, dlaczego Moche, niezrównani budowniczowie, artyści i wojownicy, zamieszkujący żyzne doliny, praktykowali tak okrutne rytuały. Być może mordowali jeńców pojmanych podczas wojen, aby wzbudzić strach wśród okolicznych plemion, albo wierzyli, że krew ofiarowana bogom zapewnia ich przychylność. Mieszkańcy Andów do dziś wylewają na pola zwierzęcą krew, aby sobie zapewnić obfite plony.
Pokarm bogów
W ocenach historyków Majowie, których kultura przeżywała okres największego rozkwitu między 300 i 900 r. n.e., nie przelewali hektolitrów ludzkiej krwi. Malowidła i rzeźby zdobiące ściany świątyń sugerują jednak coś przeciwnego: oni też składali bogom ofiary z ludzi. Podczas niektórych ceremonii kapłan rozcinał brzuch żyjącej jeszcze ofiary i wywlekał jej wnętrzności.
Majowie wierzyli, że bogowie łakną ludzkiej krwi. Nakarmione bóstwa zsyłały ludziom wizje, podczas których przodkowie pomagali władcom przewidzieć przyszłość i podjąć trafne decyzje. Każdy władca Majów musiał karmić bogów nie tylko krwią ofiar, ale i własną. Król nacinał sobie genitalia ostrzem z obsydianu lub z kręgosłupa płaszczki, a krew spływała do ustawionej u jego stop miseczki i wsiąkała w skrawki papieru, które następnie spalano. Wierzono, że w ten sposób krew trafia prosto do bogów, a wdychanie dymu powodowało wizje, które Majowie przedstawiali pod postacią wielkiego węża wychodzącego z ust przodków.
Okazji do puszczania krwi było wiele: przeciągająca się wojna, wstąpienie na tron nowego władcy lub narodziny następcy tronu. Ceremonia puszczania krwi odbywała się podczas wszystkich ważniejszych świąt w religijnym kalendarzu. W ceremonii puszczania krwi uczestniczyły również żony władców i damy z możnych rodów. Kobiety przeciągały przez otwór w języku sznur najeżony kolcami lub haczykami.
Archeolog Leonardo Lopez Lujan przeprowadził testy chemiczne próbek pobranych z podłóg w azteckich świątyniach. Wyniki badań wykazały, że przerażające opowieści Hiszpanów Cortesa są prawdziwe. Mikroelementy, białka i ludzki materiał genetyczny pokazywały niezbicie, że podłogi musiały być przesiąknięte ludzką krwią.
Za czasów Azteków, między XIV a XVI wiekiem n.e., składano krwawe ofiary z ludzi na niespotykaną wcześniej skalę. Azteccy historycy zanotowali, że Ahuitzotl, który panował przed Montezumą II, władcą pokonanym przez Cortesa, złożył w ofierze 84 400 pojmanych wojowników, co jednak wydaje się mało prawdopodobne (musiałby wyrywać serce 17 ofiarom na minutę bez przerwy przez dobę).
Aztekowie wierzyli, że te okrutne czyny uratują świat przed zagładą. Bogowie stworzenia i zniszczenia toczyli z sobą nieustanną walkę, a ludzie mogli wspomóc tych pierwszych, żywiąc ich ludzkimi sercami i krwią. Ofiarami byli głównie jeńcy wojenni, bo im odważniejszy człowiek, tym większą wartość miało dla bogów jego serce. Jeńcy skazani na śmierć byli traktowani z najwyższymi honorami, bo to dzięki nim słońce miało wzejść następnego dnia. Niektórzy badacze uważają nawet, że Aztekowie tylko po to toczyli nieustanne wojny, aby zdobyć tysiące jeńców na ofiarę dla bogów.
Pożeracze ciał
Trudno oszacować, ilu ludzi złożyli Aztekowie w ofierze. Naoczny świadek Hernan Cortes uważał, że zabijali 3-4 tys. ofiar rocznie. Hiszpański żołnierz Bernal Diaz de Castillo, który spisał wspomnienia z podboju Meksyku, twierdzi, że w jednej ze świątyń widział 100 tys. czaszek. Gdyby to była prawda, czaszki musiałyby być ułożone w rzędzie długości kilkunastu kilometrów, a nie, jak podaje Diaz, 30 m. Diaz pisze też o 60 tys. czaszek w Tlatelolco, ale archeolodzy znaleźli ich zaledwie 300.
Niektórzy badacze uważają, że ciał ofiar nie grzebano, lecz zjadano je podczas uroczystych uczt. Michael Harner, słynny amerykański etnolog i antropolog, pionier studiów nad szamanizmem w Ameryce, uważał, że dieta Azteków była zbyt uboga w białko (największymi hodowanymi zwierzętami były kurczaki), aby mogli lekceważyć tak bogate źródło protein. Prof. Bernard Ortiz de Montellano, antropolog z Wayne State University, autor książki o diecie, medycynie i zdrowiu Azteków, twierdzi jednak, że ich codzienne pożywienie złożone z kukurydzy, fasoli, szałwii argentyńskiej, zwanej chia, i huauhtli (szarłatu, Amaranthus hypochondriacus) miało o wiele większą wartość odżywczą niż przeciętna dieta dzisiejszego Meksykanina.
Archeolodzy nie są przekonani, czy Aztekowie byli kanibalami. Namalowane między rokiem 1600 i 1650 przedstawienia z tzw. Codex Magliabecchiano, azteckiego ilustrowanego manuskryptu przechowywanego w Bibliotece Narodowej we Florencji, ukazują ludzkie członki w naczyniach do gotowania i ucztujących ludzi, na których spogląda bóg śmierci. W osadzie Ecatepec niedaleko Mexico City archeolodzy znaleźli takie same naczynia i zdekompletowane ludzkie kości.
W grobie we wnętrzu Piramidy Księżyca w Teotihuacan w Ameryce Środkowej odkryto dwanaście ciał, dziesięć z nich z odciętymi głowami. Nie ma wątpliwości, że ci ludzie - zamożni, o wysokim statusie społecznym - zostali złożeni w ofierze - uważa kierownik wykopalisk prof. Saburo Sugiyama z Uniwersytetu Aichi w Japonii i Arizona State University. Ciała ze związanymi na plecach rękami prawdopodobnie bezładnie wrzucono do grobu. Pozostałe zwłoki były pokryte paciorkami i ozdobione naszyjnikami imitującymi ludzkie żuchwy.
Najstarsze ślady krwawych rytuałów pochodzą z kultury Moche, która istniała w latach 200-700 n.e. Na równinie w północnym Peru Moche zbudowali inną Piramidę Księżyca. Archeolog Steve Bourget z University of Texas i antropolog John Verano z Tulane University odkryli na placu przed budowlą szczątki 70 zatopionych w błocie ludzi. Byli to młodzi wojownicy, wszyscy zginęli wyjątkowo brutalną śmiercią - niektórych obdarto żywcem ze skóry, innych pozbawiono głów albo związanych pozostawiono na pożarcie sępom. Złożono ich w ofierze spoglądającemu ze ścian Piramidy Księżyca przerażającemu bogu Dekapitatorowi o wyłupiastych oczach i ostrych jak groty włóczni zębach, będącemu skrzyżowaniem człowieka z ośmiornicą.
Archeolodzy znali już wcześniej malowidła na ceramice Moche, przedstawiające kapłanów podcinających jeńcom gardła, pijących ich krew i odcinających mięso od kości, ale przed odkryciem Bourgeta i Verano nikt nie chciał uwierzyć, że te przerażające rytuały naprawdę się odbywały. Trudno dziś zrozumieć, dlaczego Moche, niezrównani budowniczowie, artyści i wojownicy, zamieszkujący żyzne doliny, praktykowali tak okrutne rytuały. Być może mordowali jeńców pojmanych podczas wojen, aby wzbudzić strach wśród okolicznych plemion, albo wierzyli, że krew ofiarowana bogom zapewnia ich przychylność. Mieszkańcy Andów do dziś wylewają na pola zwierzęcą krew, aby sobie zapewnić obfite plony.
Pokarm bogów
W ocenach historyków Majowie, których kultura przeżywała okres największego rozkwitu między 300 i 900 r. n.e., nie przelewali hektolitrów ludzkiej krwi. Malowidła i rzeźby zdobiące ściany świątyń sugerują jednak coś przeciwnego: oni też składali bogom ofiary z ludzi. Podczas niektórych ceremonii kapłan rozcinał brzuch żyjącej jeszcze ofiary i wywlekał jej wnętrzności.
Majowie wierzyli, że bogowie łakną ludzkiej krwi. Nakarmione bóstwa zsyłały ludziom wizje, podczas których przodkowie pomagali władcom przewidzieć przyszłość i podjąć trafne decyzje. Każdy władca Majów musiał karmić bogów nie tylko krwią ofiar, ale i własną. Król nacinał sobie genitalia ostrzem z obsydianu lub z kręgosłupa płaszczki, a krew spływała do ustawionej u jego stop miseczki i wsiąkała w skrawki papieru, które następnie spalano. Wierzono, że w ten sposób krew trafia prosto do bogów, a wdychanie dymu powodowało wizje, które Majowie przedstawiali pod postacią wielkiego węża wychodzącego z ust przodków.
Okazji do puszczania krwi było wiele: przeciągająca się wojna, wstąpienie na tron nowego władcy lub narodziny następcy tronu. Ceremonia puszczania krwi odbywała się podczas wszystkich ważniejszych świąt w religijnym kalendarzu. W ceremonii puszczania krwi uczestniczyły również żony władców i damy z możnych rodów. Kobiety przeciągały przez otwór w języku sznur najeżony kolcami lub haczykami.
Archeolog Leonardo Lopez Lujan przeprowadził testy chemiczne próbek pobranych z podłóg w azteckich świątyniach. Wyniki badań wykazały, że przerażające opowieści Hiszpanów Cortesa są prawdziwe. Mikroelementy, białka i ludzki materiał genetyczny pokazywały niezbicie, że podłogi musiały być przesiąknięte ludzką krwią.
Za czasów Azteków, między XIV a XVI wiekiem n.e., składano krwawe ofiary z ludzi na niespotykaną wcześniej skalę. Azteccy historycy zanotowali, że Ahuitzotl, który panował przed Montezumą II, władcą pokonanym przez Cortesa, złożył w ofierze 84 400 pojmanych wojowników, co jednak wydaje się mało prawdopodobne (musiałby wyrywać serce 17 ofiarom na minutę bez przerwy przez dobę).
Aztekowie wierzyli, że te okrutne czyny uratują świat przed zagładą. Bogowie stworzenia i zniszczenia toczyli z sobą nieustanną walkę, a ludzie mogli wspomóc tych pierwszych, żywiąc ich ludzkimi sercami i krwią. Ofiarami byli głównie jeńcy wojenni, bo im odważniejszy człowiek, tym większą wartość miało dla bogów jego serce. Jeńcy skazani na śmierć byli traktowani z najwyższymi honorami, bo to dzięki nim słońce miało wzejść następnego dnia. Niektórzy badacze uważają nawet, że Aztekowie tylko po to toczyli nieustanne wojny, aby zdobyć tysiące jeńców na ofiarę dla bogów.
Pożeracze ciał
Trudno oszacować, ilu ludzi złożyli Aztekowie w ofierze. Naoczny świadek Hernan Cortes uważał, że zabijali 3-4 tys. ofiar rocznie. Hiszpański żołnierz Bernal Diaz de Castillo, który spisał wspomnienia z podboju Meksyku, twierdzi, że w jednej ze świątyń widział 100 tys. czaszek. Gdyby to była prawda, czaszki musiałyby być ułożone w rzędzie długości kilkunastu kilometrów, a nie, jak podaje Diaz, 30 m. Diaz pisze też o 60 tys. czaszek w Tlatelolco, ale archeolodzy znaleźli ich zaledwie 300.
Niektórzy badacze uważają, że ciał ofiar nie grzebano, lecz zjadano je podczas uroczystych uczt. Michael Harner, słynny amerykański etnolog i antropolog, pionier studiów nad szamanizmem w Ameryce, uważał, że dieta Azteków była zbyt uboga w białko (największymi hodowanymi zwierzętami były kurczaki), aby mogli lekceważyć tak bogate źródło protein. Prof. Bernard Ortiz de Montellano, antropolog z Wayne State University, autor książki o diecie, medycynie i zdrowiu Azteków, twierdzi jednak, że ich codzienne pożywienie złożone z kukurydzy, fasoli, szałwii argentyńskiej, zwanej chia, i huauhtli (szarłatu, Amaranthus hypochondriacus) miało o wiele większą wartość odżywczą niż przeciętna dieta dzisiejszego Meksykanina.
Archeolodzy nie są przekonani, czy Aztekowie byli kanibalami. Namalowane między rokiem 1600 i 1650 przedstawienia z tzw. Codex Magliabecchiano, azteckiego ilustrowanego manuskryptu przechowywanego w Bibliotece Narodowej we Florencji, ukazują ludzkie członki w naczyniach do gotowania i ucztujących ludzi, na których spogląda bóg śmierci. W osadzie Ecatepec niedaleko Mexico City archeolodzy znaleźli takie same naczynia i zdekompletowane ludzkie kości.
Więcej możesz przeczytać w 10/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.