Bez osądzenia winnych śmierci Gongadzego nie uda się zmodernizować Ukrainy Obietnice polityków nie były dotychczas warte na Ukrainie złamanej hrywny. Leonid Kuczma, sprawujący władzę przez niemal cały okres ukraińskiej niepodległości (uzyskanej w 1991 r.) najpierw jako premier, a potem prezydent, celował w pustosłownej retoryce, którą zmieniał nawet kilka razy do roku, raz obiecując gruszki na wierzbie rosyjskiej, a zaraz potem na europejskiej. Wbrew tej tradycji Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko zaczęli realizować obietnice składane na wiecach.
Impet postrewolucyjnego gabinetu jest naprawdę imponujący. Zaczęli od próby doprowadzenia do sądu sprawców i zleceniodawców zabójstwa dziennikarza Georgija Gongadzego (który zginął we wrześniu 2000 r.). Śmierć, o której zlecenie opozycja oskarżała samego Kuczmę, stała się symbolem skorumpowanego oligarchiczno-mafijnego systemu opartego na specsłużbach, który panował przez ostatnie lata na Ukrainie. Reakcja opinii publicznej na ten mord była zaczynem fali protestów zakończonych "pomarańczową rewolucją". Po zwycięstwie przyszedł czas na demontaż kuczmizmu.
Juszczence zależy, by nowa Ukraina stała się praworządna. Tylko taka Ukraina ma szansę na integrację europejską. Kuczma i jego ludzie byli skazani na kremlowskich protektorów z powodu uwikłania w ciemne sprawki, na które Zachód nie chciał przymykać oczu.
Juszczenko ogłosił, że nowe władze mają już w rękach zabójców Gongadzego. Mieliby nimi być dwaj funkcjonariusze MSW. Jeśli jako dowód w tej sprawie zostaną dopuszczone taśmy nagrywane przez majora Mykołę Melnyczenkę, zbiegłego na Zachód ochroniarza Kuczmy, to na ławę oskarżonych trafi sam były prezydent. Zasiadłby na niej także były minister spraw wewnętrznych Jurij Krawczenko, gdyby nie został znaleziony martwy na swej daczy, zanim zdążył złożyć zeznania. To Krawczenko miał na polecenie Kuczmy zlecić morderstwo dziennikarza.
Taśmy prawdy?
Prokurator generalny Swiatosław Piskun zaprosił Melnyczenkę do powrotu na Ukrainę wraz z oryginałami taśm. Jego taśmy to setki godzin rozmów prezydenta od lata 1999 r. do września 2000 r. Mogą one ujawnić niejasne powiązania najwyższych władz Ukrainy z Kremlem. Na pewno Kuczmie i jego ekipie będą grozić m.in. zarzuty nielegalnego handlu bronią (sprzedaż radarów do Iraku objętego embargiem), defraudacji państwowych funduszy i przeznaczenia ich na własną kampanię prezydencką w 1999 r. oraz łamania niezależności sądownictwa. Lider socjalistów Ołeksandr Moroz twierdzi, że "taśmy prawdy" Melnyczenki mogą się stać puszką Pandory. Dla środowisk nadal popierających Kuczmę i Janukowycza byłby to cios, po którym ich plany odzyskania pozycji w wyborach parlamentarnych w 2006 r. stałyby się nierealne. Nowe władze muszą udowodnić, że nie chodzi im o pokazowy proces Kuczmy i jego pomagierów, ale o stworzenie uczciwego systemu rządów. - Bez tego nie pozbędziemy się starej specjalności ukraińskiej polityki - przekonania, że stanowisko w rządzie ma służyć partyjnym lub grupowym interesom, a nie interesowi publicznemu - mówi Wołodymyr Połochało, politolog z Narodowej Ukraińskiej Akademii Nauk, redaktor naczelny pisma "Polityczna Dumka".
Maksirewolucja
Najtrudniejszym zadaniem nowych władz będzie jednak przegląd prywatyzacji ostatnich lat. Tymoszenko zamierzała podważyć aż 3 tys. transakcji, ale Juszczenko ograniczył tę liczbę do 30. Uderzy to przede wszystkim w klan Kuczmy, który przechwycił najatrakcyjniejsze części majątku narodowego. Na pierwszy ogień rewizji idzie kombinat metalurgiczny Kryworiżstal. Kijowski sąd anulował już swą wcześniejszą decyzję o legalności jego sprzedaży. Mimo istnienia innych ofert opiewających na ponad miliard dolarów kontrolne udziały w kombinacie zakupiło za 802 mln dolarów konsorcjum kontrolowane firmy Renata Achmetowa, najbogatszego Ukraińca, króla Donbasu, oraz Wiktora Pinczuka, zięcia Kuczmy. Pinczuk stracił też intratną dzierżawę rezerwatów leśnych, a Achmetow traci akcje Ukrrudpromu, zajmującego się wydobyciem i przeróbką rudy żelaza.
Ekipa Juszczenki, choć tkwi po uszy w bieżących kłopotach wewnętrznych, nie zapomniała o trudnej politycznie obietnicy wycofywania żołnierzy z Iraku. Ma się ono zakończyć w październiku. Jednocześnie trwa ofensywa dyplomatyczna Ukrainy. Juszczenko naciska na Brukselę, by rozpoczęła z Kijowem negocjacje o członkostwie już w 2007 r. Otwarciu na zagranicę sprzyjać będzie też zapowiadane zniesienie wiz dla obywateli UE oraz USA. Szef dyplomacji Borys Tarasiuk wybiera się właśnie do Waszyngtonu, gdzie ma wynegocjować warunki szybkiego przystąpienia Ukrainy do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Odpowiedzialny za finanse Wiktor Pynzenyk chce jak najszybciej wprowadzić VAT. W integracji z globalną gospodarką dopomoże Ukrainie zapowiedziane przez Tymoszenko znaczne obniżenie ceł na import. Trwa akcja ">>nie<< dla kontrabandy", czyli uporządkowania sytuacji na granicach. Tymoszenko mówi w tym kontekście o "minirewolucji gospodarczej".
Maksirewolucją będzie uporządkowanie sytuacji w Donbasie, który powitał nowego prezydenta śnieżkami. Jest tam ponad cztery razy więcej górników niż w Polsce (450 tys.!), ale w 2004 r. wydobyli mniej węgla niż polscy górnicy. To najbardziej zaludniony region kraju i bastion poprzedniej władzy. Dzięki sojuszowi kijowskich władz i donbaskich oligarchów w epoce kuczmizmu kupowano głosy wyborcze w zamian za subwencje budżetowe, które szły na podtrzymywanie nieefektywnych gigantów. Mieszkańcom regionu wmawiano, że wypracowują 80 proc. PKB państwa. Wyjaśnienie sprawy Gongadzego może otworzyć tym ludziom oczy. W innym wypadku Juszczenko i Tymoszenko nie zdołają rozbroić donbaskiej bomby, którą skonstruowali Kuczma i Achmetow.
Juszczence zależy, by nowa Ukraina stała się praworządna. Tylko taka Ukraina ma szansę na integrację europejską. Kuczma i jego ludzie byli skazani na kremlowskich protektorów z powodu uwikłania w ciemne sprawki, na które Zachód nie chciał przymykać oczu.
Juszczenko ogłosił, że nowe władze mają już w rękach zabójców Gongadzego. Mieliby nimi być dwaj funkcjonariusze MSW. Jeśli jako dowód w tej sprawie zostaną dopuszczone taśmy nagrywane przez majora Mykołę Melnyczenkę, zbiegłego na Zachód ochroniarza Kuczmy, to na ławę oskarżonych trafi sam były prezydent. Zasiadłby na niej także były minister spraw wewnętrznych Jurij Krawczenko, gdyby nie został znaleziony martwy na swej daczy, zanim zdążył złożyć zeznania. To Krawczenko miał na polecenie Kuczmy zlecić morderstwo dziennikarza.
Taśmy prawdy?
Prokurator generalny Swiatosław Piskun zaprosił Melnyczenkę do powrotu na Ukrainę wraz z oryginałami taśm. Jego taśmy to setki godzin rozmów prezydenta od lata 1999 r. do września 2000 r. Mogą one ujawnić niejasne powiązania najwyższych władz Ukrainy z Kremlem. Na pewno Kuczmie i jego ekipie będą grozić m.in. zarzuty nielegalnego handlu bronią (sprzedaż radarów do Iraku objętego embargiem), defraudacji państwowych funduszy i przeznaczenia ich na własną kampanię prezydencką w 1999 r. oraz łamania niezależności sądownictwa. Lider socjalistów Ołeksandr Moroz twierdzi, że "taśmy prawdy" Melnyczenki mogą się stać puszką Pandory. Dla środowisk nadal popierających Kuczmę i Janukowycza byłby to cios, po którym ich plany odzyskania pozycji w wyborach parlamentarnych w 2006 r. stałyby się nierealne. Nowe władze muszą udowodnić, że nie chodzi im o pokazowy proces Kuczmy i jego pomagierów, ale o stworzenie uczciwego systemu rządów. - Bez tego nie pozbędziemy się starej specjalności ukraińskiej polityki - przekonania, że stanowisko w rządzie ma służyć partyjnym lub grupowym interesom, a nie interesowi publicznemu - mówi Wołodymyr Połochało, politolog z Narodowej Ukraińskiej Akademii Nauk, redaktor naczelny pisma "Polityczna Dumka".
Maksirewolucja
Najtrudniejszym zadaniem nowych władz będzie jednak przegląd prywatyzacji ostatnich lat. Tymoszenko zamierzała podważyć aż 3 tys. transakcji, ale Juszczenko ograniczył tę liczbę do 30. Uderzy to przede wszystkim w klan Kuczmy, który przechwycił najatrakcyjniejsze części majątku narodowego. Na pierwszy ogień rewizji idzie kombinat metalurgiczny Kryworiżstal. Kijowski sąd anulował już swą wcześniejszą decyzję o legalności jego sprzedaży. Mimo istnienia innych ofert opiewających na ponad miliard dolarów kontrolne udziały w kombinacie zakupiło za 802 mln dolarów konsorcjum kontrolowane firmy Renata Achmetowa, najbogatszego Ukraińca, króla Donbasu, oraz Wiktora Pinczuka, zięcia Kuczmy. Pinczuk stracił też intratną dzierżawę rezerwatów leśnych, a Achmetow traci akcje Ukrrudpromu, zajmującego się wydobyciem i przeróbką rudy żelaza.
Ekipa Juszczenki, choć tkwi po uszy w bieżących kłopotach wewnętrznych, nie zapomniała o trudnej politycznie obietnicy wycofywania żołnierzy z Iraku. Ma się ono zakończyć w październiku. Jednocześnie trwa ofensywa dyplomatyczna Ukrainy. Juszczenko naciska na Brukselę, by rozpoczęła z Kijowem negocjacje o członkostwie już w 2007 r. Otwarciu na zagranicę sprzyjać będzie też zapowiadane zniesienie wiz dla obywateli UE oraz USA. Szef dyplomacji Borys Tarasiuk wybiera się właśnie do Waszyngtonu, gdzie ma wynegocjować warunki szybkiego przystąpienia Ukrainy do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Odpowiedzialny za finanse Wiktor Pynzenyk chce jak najszybciej wprowadzić VAT. W integracji z globalną gospodarką dopomoże Ukrainie zapowiedziane przez Tymoszenko znaczne obniżenie ceł na import. Trwa akcja ">>nie<< dla kontrabandy", czyli uporządkowania sytuacji na granicach. Tymoszenko mówi w tym kontekście o "minirewolucji gospodarczej".
Maksirewolucją będzie uporządkowanie sytuacji w Donbasie, który powitał nowego prezydenta śnieżkami. Jest tam ponad cztery razy więcej górników niż w Polsce (450 tys.!), ale w 2004 r. wydobyli mniej węgla niż polscy górnicy. To najbardziej zaludniony region kraju i bastion poprzedniej władzy. Dzięki sojuszowi kijowskich władz i donbaskich oligarchów w epoce kuczmizmu kupowano głosy wyborcze w zamian za subwencje budżetowe, które szły na podtrzymywanie nieefektywnych gigantów. Mieszkańcom regionu wmawiano, że wypracowują 80 proc. PKB państwa. Wyjaśnienie sprawy Gongadzego może otworzyć tym ludziom oczy. W innym wypadku Juszczenko i Tymoszenko nie zdołają rozbroić donbaskiej bomby, którą skonstruowali Kuczma i Achmetow.
Ostatnie wakacje |
---|
- Nie, nie mam nic do powiedzenia - Leonid Kuczma opędza się od dziennikarzy "Wprost" i ukraińskiej telewizji "1+1". Właśnie wraca z porannego joggingu, od którego zaczynał każdy dzień w czasie dwutygodniowego pobytu w Karlovych Varach. Do czasu tajemniczej śmierci Jurija Krawczenki, byłego ministra spraw wewnętrznych Ukrainy, nikt nie interesował się zbytnio wakacjami Kuczmy. Eksprezydent większość czasu spędzał w willi Ahlan, której właścicielem jest Nursułtan Nazarbajew, prezydent Kazachstanu. Ahlan leży na ulicy Sadovej w willowej części uzdrowiska, niedaleko XIX-wiecznej cerkwi i pomnika upamiętniającego pobyt w Karlovych Varach cara Piotra I. Trochę dalej, w parku, po którym biegał Kuczma, znajduje się pomnik Karola Marksa - także pamiątka po wakacyjnym pobycie w kurorcie. Pomnik Kuczmy raczej tu nie stanie. Śmierć Krawczenki sprawiła, że nie ma wśród żywych głównego świadka w sprawie zabójstwa dziennikarza Georgija Gongadzego. Niedługo na Ukrainę wróci Mykoła Melnyczenko. Zeznania byłego ochroniarza mogą wystarczyć, aby Kuczma zamiast na wakacjach znalazł się w więzieniu. Agaton Koziński, Karlovy Vary |
Więcej możesz przeczytać w 10/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.