Czy Foster, Gehry, Liebeskind i Piano zmienią oblicza polskich miast? Architektura staje się sztuką, gdy przekroczy granice. Wcześniej jest rzemiosłem" - mawiał szwajcarski architekt Le Corbusier. Jeśli miał rację, w najbliższych latach w Polsce czeka nas wysyp dzieł sztuki w architekturze. Bo architekci ze świata rozbijają właśnie bank nagród w polskich konkursach. Tylko w ostatnich dwóch miesiącach triumfowali w czterech konkursach na prestiżowe realizacje. Brytyjskie zespoły Design Engine Architects i Nissen Adams LLP podzieliły się z Włochem Renato Rizzim nagrodami za projekty teatru elżbietańskiego w Gdańsku. Londyńczycy z Ashen/Dyer zrealizują gmach wydziału zarządzania i komunikacji społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Krakowie powstanie budynek sądu apelacyjnego autorstwa architektów z polskiej filii niemieckiej pracowni RKW. Z kolei berlińskie biuro Pysall-Ruge Architekten wraz z Bartłomiejem Kisielewskim wyróżniono w konkursie na ratusz w Legionowie.
Jeszcze w tym roku ogłoszone zostaną wyniki konkursów na Muzeum Żydów Polskich w Warszawie, Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, operę w Białymstoku i filharmonię w Olsztynie. Znani architekci ze świata stanowią blisko połowę uczestników tych konkursów. Polskie miasta mają w najbliższych latach szansę na architekturę najwyższej klasy. A tak się składa, że tylko taka architektura przyciąga turystów i buduje prestiż metropolii. - W Londynie działa wielu świetnych angielskich architektów, ale to mistrzowie z zagranicy potrafią znacząco wzbogacić miasto, bo mają świeże spojrzenie. No i motywują miejscowych twórców do konkurencji - mówi "Wprost" Paul Entwistle, menedżer współpracujący m.in. z londyńską pracownią Normana Fostera.
Polska ziemia obiecana
Od 1 maja 2004 r. każdy publiczny konkurs o wartości powyżej 130 tys. euro musi być ogłoszony w unijnym dzienniku urzędowym. To sprawia, że w konkursach startują zagraniczni architekci. - Polska ma ogromny potencjał rozwoju. Co cenniejsze, polski rynek jest coraz bardziej wymagający, więc kraj otwarty na śmiałą architekturę stał się dla polskich twórców atrakcyjniejszy - mówi Bartłomiej Kisielewski z Pysall-Ruge Architekten. To w Polsce można obecnie realizować imponujące gmachy użyteczności publicznej. Dlatego nawet na konkurs na ratusz w podwarszawskim Legionowie zgłosili się znani architekci z Niemiec czy Portugalii. Wolą zaprojektować ratusz w polskim miasteczku niż na przykład budynek wielorodzinny w Paryżu czy Berlinie.
Wbrew sugestiom sfrustrowanych polskich architektów ułatwienia w dostępie do naszego rynku dla ich zachodnich kolegów nie sprawiły, że w konkursach startują tylko nieudacznicy, którym na Zachodzie nie udało się niczego dokonać. Warunkiem dopuszczenia do konkursów w Polsce jest bowiem m.in. jakość wcześniejszych realizacji. Renato Rizzi, jeden ze zwycięzców konkursu na teatr w Gdańsku, nie jest architektem znikąd, lecz twórcą m.in. opery w Tokio i parku nauki La Villette w Paryżu. Z kolei niemieckie biuro RKW wcześniej wygrywało konkursy na wieżowce w Dźsseldorfie, Frankfurcie i Erfurcie. W oczach zachodnich architektów w Polsce warto projektować choćby dlatego, że powstały tu już cenione realizacje, na przykład Metropolitan w Warszawie projektu Normana Fostera czy japońskie centrum kultury Manggha w Krakowie autorstwa Araty Isozakiego.
Architektura marketingowa
Realizacje projektów zagranicznych architektów są dla polskich miast atutem marketingowym. Wzorem może być dla nas Berlin, gdzie świetnie zdyskontowano marketingowo projekty przebudowy Reichstagu i Potsdamerplatz. Szklana kopuła Reichstagu projektu Normana Fostera stała się najważniejszym punktem widokowym niemieckiej stolicy. Z kolei przygotowany przez Renza Piano nowy plan placu Poczdamskiego stał się zaczynem stworzenia w centrum Berlina czegoś na kształt światowej wystawy architektonicznej. W sąsiedztwie gmachów Piano stanęły budynki zaprojektowane przez największe gwiazdy architektury XX w., m.in. Richarda Rogersa, Franka Gehry'ego, Araty Isozakiego czy Rafaela Moneo. Ci architekci wyznaczyli standardy estetyczne współczesnego Berlina, co sprawia, że teraz nie wypada wybudować tam czegoś banalnego. Dobra architektura przekłada się na liczbę turystów odwiedzających miasta. Nieprzypadkowo Berlin reklamuje się jako centrum nowoczesnej architektury. Bazylea promuje się m.in. Muzeum Fundacji Beyelera projektu Renza Piano, a Praga i Bilbao - projektami Franka Gehry'ego. Praski "tańczący dom" GehryŐego jest tak popularny wśród turystów jak most Karola. Z kolei z danych urzędu miasta w Bilbao wynika, że Muzeum Guggenheima projektu Gehry'ego przyciąga 90 proc. turystów odwiedzających to miasto (nie zbiory, lecz budynek).
Polska architektura cudzoziemska
Zachodni twórcy także w dawnych wiekach decydowali o architekturze polskich miast. W XVI wieku Włosi Franciszek Florentczyk i Bartłomiej Berecci przebudowali na renesansową modłę królewski Wawel. Pochodzący z Niderlandów Tylman van Gameren zaprojektował m.in. warszawskie pałace Krasińskich, Brźhla i Saski, pałace Branickich w Białymstoku i Lubomirskich w Łańcucie. Na architekturę Polski wielki wpływ miał Dominik Merlini, królewski architekt Augusta III Sasa, a potem Stanisława Augusta Poniatowskiego (mianowany następnie naczelnym architektem Warszawy i całej Rzeczypospolitej). Do najważniejszych dzieł Merliniego należą klasycystyczny kompleks Łazienek Królewskich z pałacem Na Wodzie i ratusz w Piotrkowie. Osiemnasto- i dziewiętnastowieczne centrum Warszawy najwięcej zawdzięcza Antoniowi Corazziemu, autorowi koncepcji urbanistycznej śródmieścia, gmachu Teatru Wielkiego czy kompleksu budynków na placu Bankowym. W dawnej Polsce sławnym architektom nadawano tytuły szlacheckie, ustanawiano dożywotnie pensje i ofiarowywano komnaty pałacowe na pracownie. Już wówczas zdawano sobie sprawę, że architektura może rozsławić państwo nie mniej niż inne dokonania.
Z Polski do Polski
Zagraniczni architekci coraz chętniej otwierają w Polsce filie swoich biur. Hiszpańskie Estudio Lamela (znane m.in. z przebudowy stadionu Realu Madryt) otworzyło w Warszawie swój oddział tuż przed wejściem Polski do UE. W Polsce rozbudowywać będzie Port Lotniczy im. F. Chopina. Brytyjczycy z Broadway Malayan poza Warszawą mają filie m.in. w Edynburgu i Lizbonie. Ich polskie biuro nadzorować będzie realizację projektów kin Silverscreen. Biuro w Warszawie mają też nagrodzeni za budynek sądu w Manchesterze architekci z australijskiej pracowni Denton Corker Marshall, autorzy projektu Banku Śląskiego w Katowicach.
Zagraniczne biura zatrudniają prawie wyłącznie polskich architektów. Aby pracować z najlepszymi, polscy architekci nie muszą już wyjeżdżać na Zachód. Jak szacował historyk architektury prof. Ludomir Słupeczański, w latach 60. i 70. wyjechało z Polski co najmniej 5 tys. architektów, głównie do krajów Beneluksu, Skandynawii i Francji. Te wyjazdy teraz procentują, bo w wielu renomowanych biurach projektowych za granicą pracują Polacy (na przykład u Renato Rizziego i w RKW), którzy zachęcają swoich chlebodawców do zainteresowania się Polską.
Koniec bylejakości
Realizacja projektów gwiazd światowej architektury w Polsce jest szansą dla naszych twórców. Marcin Sadowski z pracowni JEMS Architekci, który współpracował z Normanem Fosterem przy projektowaniu biurowca Metropolitan, uważa, że taka współpraca jest najlepszą weryfikacją zawodowego poziomu. Krzysztof Ingarden, który współprojektował centrum Manggha, uważa, że praca z zagranicznymi architektami uczy łączenia różnych tradycji. W centrum Manggha zastosowano na przykład typowe dla polskiego budownictwa cegłę i drewno (pomalowane jednak po japońsku, czyli ciemnymi barwami), a pomysł na wejście do gmachu w stylu labiryntu zaczerpnięto z twierdz samurajskich. Nie inaczej będzie z gmachem teatru elżbietańskiego w Gdańsku - ostateczny projekt połączy tradycję brytyjską, włoską i polską.
Pojawienie się w naszym kraju znanych architektów sprawia, że do ważnych rea-lizacji możemy zapraszać największych z nich. Stworzenie projektu Muzeum Historii Żydów Polskich zaproponowano m.in. Danielowi Liebeskindowi (autorowi projektu zabudowy placu po WTC w Nowym Jorku). Z elitą architektoniczną prowadzą rozmowy także zarządcy nieruchomości Galerii Centrum. Mówi się m.in. o Renzu Piano i Richardzie Meierze. Najważniejszym pożytkiem z pojawienia się w Polsce wielkich architektów jest to, że wyznaczą oni nowe standardy, a Polska przestanie być kojarzona tylko z urbanistyczną i architektoniczną bylejakością.
Polska ziemia obiecana
Od 1 maja 2004 r. każdy publiczny konkurs o wartości powyżej 130 tys. euro musi być ogłoszony w unijnym dzienniku urzędowym. To sprawia, że w konkursach startują zagraniczni architekci. - Polska ma ogromny potencjał rozwoju. Co cenniejsze, polski rynek jest coraz bardziej wymagający, więc kraj otwarty na śmiałą architekturę stał się dla polskich twórców atrakcyjniejszy - mówi Bartłomiej Kisielewski z Pysall-Ruge Architekten. To w Polsce można obecnie realizować imponujące gmachy użyteczności publicznej. Dlatego nawet na konkurs na ratusz w podwarszawskim Legionowie zgłosili się znani architekci z Niemiec czy Portugalii. Wolą zaprojektować ratusz w polskim miasteczku niż na przykład budynek wielorodzinny w Paryżu czy Berlinie.
Wbrew sugestiom sfrustrowanych polskich architektów ułatwienia w dostępie do naszego rynku dla ich zachodnich kolegów nie sprawiły, że w konkursach startują tylko nieudacznicy, którym na Zachodzie nie udało się niczego dokonać. Warunkiem dopuszczenia do konkursów w Polsce jest bowiem m.in. jakość wcześniejszych realizacji. Renato Rizzi, jeden ze zwycięzców konkursu na teatr w Gdańsku, nie jest architektem znikąd, lecz twórcą m.in. opery w Tokio i parku nauki La Villette w Paryżu. Z kolei niemieckie biuro RKW wcześniej wygrywało konkursy na wieżowce w Dźsseldorfie, Frankfurcie i Erfurcie. W oczach zachodnich architektów w Polsce warto projektować choćby dlatego, że powstały tu już cenione realizacje, na przykład Metropolitan w Warszawie projektu Normana Fostera czy japońskie centrum kultury Manggha w Krakowie autorstwa Araty Isozakiego.
Architektura marketingowa
Realizacje projektów zagranicznych architektów są dla polskich miast atutem marketingowym. Wzorem może być dla nas Berlin, gdzie świetnie zdyskontowano marketingowo projekty przebudowy Reichstagu i Potsdamerplatz. Szklana kopuła Reichstagu projektu Normana Fostera stała się najważniejszym punktem widokowym niemieckiej stolicy. Z kolei przygotowany przez Renza Piano nowy plan placu Poczdamskiego stał się zaczynem stworzenia w centrum Berlina czegoś na kształt światowej wystawy architektonicznej. W sąsiedztwie gmachów Piano stanęły budynki zaprojektowane przez największe gwiazdy architektury XX w., m.in. Richarda Rogersa, Franka Gehry'ego, Araty Isozakiego czy Rafaela Moneo. Ci architekci wyznaczyli standardy estetyczne współczesnego Berlina, co sprawia, że teraz nie wypada wybudować tam czegoś banalnego. Dobra architektura przekłada się na liczbę turystów odwiedzających miasta. Nieprzypadkowo Berlin reklamuje się jako centrum nowoczesnej architektury. Bazylea promuje się m.in. Muzeum Fundacji Beyelera projektu Renza Piano, a Praga i Bilbao - projektami Franka Gehry'ego. Praski "tańczący dom" GehryŐego jest tak popularny wśród turystów jak most Karola. Z kolei z danych urzędu miasta w Bilbao wynika, że Muzeum Guggenheima projektu Gehry'ego przyciąga 90 proc. turystów odwiedzających to miasto (nie zbiory, lecz budynek).
Polska architektura cudzoziemska
Zachodni twórcy także w dawnych wiekach decydowali o architekturze polskich miast. W XVI wieku Włosi Franciszek Florentczyk i Bartłomiej Berecci przebudowali na renesansową modłę królewski Wawel. Pochodzący z Niderlandów Tylman van Gameren zaprojektował m.in. warszawskie pałace Krasińskich, Brźhla i Saski, pałace Branickich w Białymstoku i Lubomirskich w Łańcucie. Na architekturę Polski wielki wpływ miał Dominik Merlini, królewski architekt Augusta III Sasa, a potem Stanisława Augusta Poniatowskiego (mianowany następnie naczelnym architektem Warszawy i całej Rzeczypospolitej). Do najważniejszych dzieł Merliniego należą klasycystyczny kompleks Łazienek Królewskich z pałacem Na Wodzie i ratusz w Piotrkowie. Osiemnasto- i dziewiętnastowieczne centrum Warszawy najwięcej zawdzięcza Antoniowi Corazziemu, autorowi koncepcji urbanistycznej śródmieścia, gmachu Teatru Wielkiego czy kompleksu budynków na placu Bankowym. W dawnej Polsce sławnym architektom nadawano tytuły szlacheckie, ustanawiano dożywotnie pensje i ofiarowywano komnaty pałacowe na pracownie. Już wówczas zdawano sobie sprawę, że architektura może rozsławić państwo nie mniej niż inne dokonania.
Z Polski do Polski
Zagraniczni architekci coraz chętniej otwierają w Polsce filie swoich biur. Hiszpańskie Estudio Lamela (znane m.in. z przebudowy stadionu Realu Madryt) otworzyło w Warszawie swój oddział tuż przed wejściem Polski do UE. W Polsce rozbudowywać będzie Port Lotniczy im. F. Chopina. Brytyjczycy z Broadway Malayan poza Warszawą mają filie m.in. w Edynburgu i Lizbonie. Ich polskie biuro nadzorować będzie realizację projektów kin Silverscreen. Biuro w Warszawie mają też nagrodzeni za budynek sądu w Manchesterze architekci z australijskiej pracowni Denton Corker Marshall, autorzy projektu Banku Śląskiego w Katowicach.
Zagraniczne biura zatrudniają prawie wyłącznie polskich architektów. Aby pracować z najlepszymi, polscy architekci nie muszą już wyjeżdżać na Zachód. Jak szacował historyk architektury prof. Ludomir Słupeczański, w latach 60. i 70. wyjechało z Polski co najmniej 5 tys. architektów, głównie do krajów Beneluksu, Skandynawii i Francji. Te wyjazdy teraz procentują, bo w wielu renomowanych biurach projektowych za granicą pracują Polacy (na przykład u Renato Rizziego i w RKW), którzy zachęcają swoich chlebodawców do zainteresowania się Polską.
Koniec bylejakości
Realizacja projektów gwiazd światowej architektury w Polsce jest szansą dla naszych twórców. Marcin Sadowski z pracowni JEMS Architekci, który współpracował z Normanem Fosterem przy projektowaniu biurowca Metropolitan, uważa, że taka współpraca jest najlepszą weryfikacją zawodowego poziomu. Krzysztof Ingarden, który współprojektował centrum Manggha, uważa, że praca z zagranicznymi architektami uczy łączenia różnych tradycji. W centrum Manggha zastosowano na przykład typowe dla polskiego budownictwa cegłę i drewno (pomalowane jednak po japońsku, czyli ciemnymi barwami), a pomysł na wejście do gmachu w stylu labiryntu zaczerpnięto z twierdz samurajskich. Nie inaczej będzie z gmachem teatru elżbietańskiego w Gdańsku - ostateczny projekt połączy tradycję brytyjską, włoską i polską.
Pojawienie się w naszym kraju znanych architektów sprawia, że do ważnych rea-lizacji możemy zapraszać największych z nich. Stworzenie projektu Muzeum Historii Żydów Polskich zaproponowano m.in. Danielowi Liebeskindowi (autorowi projektu zabudowy placu po WTC w Nowym Jorku). Z elitą architektoniczną prowadzą rozmowy także zarządcy nieruchomości Galerii Centrum. Mówi się m.in. o Renzu Piano i Richardzie Meierze. Najważniejszym pożytkiem z pojawienia się w Polsce wielkich architektów jest to, że wyznaczą oni nowe standardy, a Polska przestanie być kojarzona tylko z urbanistyczną i architektoniczną bylejakością.
Więcej możesz przeczytać w 10/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.