Tam gdzie powinno tryskać źródło narodowej chwały, Polacy sami dokonują odwiertu fekaliów Nasze polskie losy znacznie częściej zależały od koniunktury międzynarodowej. Rzadko sami mogliśmy o nich decydować. W całym XX wieku zaledwie kilka razy przesądziliśmy o biegu wydarzeń światowych. Po raz pierwszy w 1920 r., kiedy zwycięstwo Józefa Piłsudskiego nad bolszewikami uchroniło Europę przed komunistycznym zalewem. Drugi raz we wrześniu 1939 r., rozpoczynając wojnę z Hitlerem, która po pięciu latach zmagań zakończyła się unicestwieniem faszyzmu.
Trzecim i ostatnim takim momentem było powstanie w 1980 r. "Solidarności", będące początkiem końca systemu komunistycznego. Bezpośrednie jego kruszenie nastąpiło wraz z obradami "okrągłego stołu", który otworzył demokratycznej opozycji drogę do przejęcia władzy w Polsce. Przetartym przez "Solidarność" śladem podążyły inne kraje, co wraz z upadkiem muru berlińskiego doprowadziło do zawalenia się całego systemu jałtańskiego.
Wydawało się, że pamięć o tych wydarzeniach będziemy pielęgnować i z dumą przekazywać kolejnym pokoleniom. Dzieje się jednak zupełnie inaczej. Ostatnio Antoni Macierewicz, Andrzej Lepper i Roman Giertych, niczym trzej jeźdźcy Apokalipsy, oznajmili w Radiu Maryja, że "okrągły stół" był efektem narodowej zdrady. Według nich, działacze podziemia zasiedli do rozmów z komunistami, bo byli agentami SB, a cała rzecz została ukartowana przez radzieckie służby specjalne. Wcześniej w tym samym radiu zarzut agenturalności padł pod adresem Lecha Wałęsy.
Trzeba się naprawdę z szaleńcem na rozumy pozamieniać, by pleść takie głupstwa. I to w roku ćwierćwiecza polskiego Sierpnia, kiedy jest niepowtarzalna okazja przypomnienia światu historycznych zasług "Solidarności". W każdym normalnym kraju takiemu wydarzeniu poświęcono by opasłe tomy, w których szczegółowo zostałyby opisane wszystkie wydarzenia, a bohaterom oddano by należny hołd. U nas obrzuca się herosów błotem. Wałęsę zna i z szacunkiem przyjmuje cały świat. Tylko w ojczyźnie słychać głos paszkwilantów.
Potem ci sami ludzie głośno narzekają, że świat nie szanuje Polaków i ich historii. A jak ma szanować, skoro tam gdzie tryskać powinno źródło narodowej chwały, Polacy sami dokonują odwiertu fekaliów.
Wszystko to źle wróży obchodom ćwierćwiecza Sierpnia i narodzin "Solidarności". Jest szansa, by uczynić z tej rocznicy wielkie europejskie święto, upamiętniające upadek komunizmu i rolę, jaką w tym procesie odegrali Polacy. Obcy jednak za nas tego nie zrobią. Co najwyżej odwrócą się od nas z niesmakiem, kiedy zamiast świętować, będziemy się obrzucać błotem pomówień i bezsensownych oskarżeń. Aby do tego nie dopuścić, trzeba poskromić szarlatanów, którzy swym dotykiem złoto historii zamieniają w błoto partyjnych interesów.
Wydawało się, że pamięć o tych wydarzeniach będziemy pielęgnować i z dumą przekazywać kolejnym pokoleniom. Dzieje się jednak zupełnie inaczej. Ostatnio Antoni Macierewicz, Andrzej Lepper i Roman Giertych, niczym trzej jeźdźcy Apokalipsy, oznajmili w Radiu Maryja, że "okrągły stół" był efektem narodowej zdrady. Według nich, działacze podziemia zasiedli do rozmów z komunistami, bo byli agentami SB, a cała rzecz została ukartowana przez radzieckie służby specjalne. Wcześniej w tym samym radiu zarzut agenturalności padł pod adresem Lecha Wałęsy.
Trzeba się naprawdę z szaleńcem na rozumy pozamieniać, by pleść takie głupstwa. I to w roku ćwierćwiecza polskiego Sierpnia, kiedy jest niepowtarzalna okazja przypomnienia światu historycznych zasług "Solidarności". W każdym normalnym kraju takiemu wydarzeniu poświęcono by opasłe tomy, w których szczegółowo zostałyby opisane wszystkie wydarzenia, a bohaterom oddano by należny hołd. U nas obrzuca się herosów błotem. Wałęsę zna i z szacunkiem przyjmuje cały świat. Tylko w ojczyźnie słychać głos paszkwilantów.
Potem ci sami ludzie głośno narzekają, że świat nie szanuje Polaków i ich historii. A jak ma szanować, skoro tam gdzie tryskać powinno źródło narodowej chwały, Polacy sami dokonują odwiertu fekaliów.
Wszystko to źle wróży obchodom ćwierćwiecza Sierpnia i narodzin "Solidarności". Jest szansa, by uczynić z tej rocznicy wielkie europejskie święto, upamiętniające upadek komunizmu i rolę, jaką w tym procesie odegrali Polacy. Obcy jednak za nas tego nie zrobią. Co najwyżej odwrócą się od nas z niesmakiem, kiedy zamiast świętować, będziemy się obrzucać błotem pomówień i bezsensownych oskarżeń. Aby do tego nie dopuścić, trzeba poskromić szarlatanów, którzy swym dotykiem złoto historii zamieniają w błoto partyjnych interesów.
Więcej możesz przeczytać w 10/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.